Pan Lodowego Ogrodu, t.1 - Jarosław Grzędowicz - Recenzja

Kierując się założeniem, że ostatnia strona w tym celu nosi nazwę ostatniej, by ją czytać na końcu, zwykle powstrzymuję się przed zerknięciem na znajdujący się na okładce opis wydawcy, który często psuje mi sporo przyjemności z czytania danej książki. Tym razem, nie wiedzieć czemu, uległam pokusie i rzuciłam na nią okiem. Besztając się w myślach, ograniczyłam się tylko do ostatniego zdania i dojrzałam coś takiego: Nafaszerowany magią, naszpikowany akcją. Nie spoczniesz, dopóki nie skończysz. Jak ta zachęta ma się do rzeczywistości? Czy „Pan Lodowego Ogrodu” faktycznie jest taki, jakim go wydawca opisał?

Co w największym stopniu może się przyczynić do tego, by czytelnik „nie spoczął, dopóki nie skończy”? Tę niesamowitą właściwość ma oczywiście interesująca, porywająca fabuła. Najlepiej nowatorska, daleka od sztampowości, niepowtarzalna. Grzędowicz w swojej powieści przedstawia dwa osobne wątki. Pierwszy dotyczy Vuko Drakkainena – zostaje on wysłany na planetę Midgaard zamieszkaną przez cywilizację bardzo podobną do ludzkiej, tyle, że żyje ona w epoce miecza i topora, daleko w tyle za przyszłościową Ziemią, z której przybywa Vuko. Nitj'sefni – Nocny Wędrowiec, jak przedstawia się on tubylcom, musi bez ingerencji w rozwijającą się dopiero kulturę Midgaardu, odnaleźć i sprowadzić do domu ekipę ziemskich badaczy, z którymi stracono kontakt jakiś czas temu. Po zapoznaniu się za sprawą kilku pierwszych rozdziałów powieści z Drakkainenem, przychodzi czas, by poznać drugiego bohatera – młodego księcia z klanu Żurawia, syna cesarza krainy, która kulturowo przypomina średniowieczną Mongolię. Na kartach książki śledzić można edukację i proces „wychodzenia spod klosza” młodziutkiego sukcesora cesarstwa. Oba te wątki są zupełnie od siebie niezależne, autor prowadzi je na zmianę, najczęściej po jednym, dość dużym objętościowo, rozdziale.

Jak widać, fabuła nie jest jakoś niesamowicie nowatorska i niepowtarzalna. Jest jednak na pewno daleka od sztampowości, tym bardziej, że Grzędowicz prowadzi jednocześnie dwa równoległe naszpikowane akcją wątki, jakby pisał powieść w powieści, przełączał się, w dni powszednie pisząc o Vuko, a w pozostałe o klanie Żurawia. Nie jest to na pewno zabieg mający na celu urozmaicenie fabuły, ratujący powieść w przypadku, gdyby główny wątek okazał się mierny i nudny. Tutaj obie historie są na tym samym, wysokim poziomie, choć trudno je porównać, bo są zupełnie inne i... właściwie do siebie nie pasują. Łączy je na razie tylko nafaszerowanie magią. Oba światy obfitują w dziwną, nieokiełznaną, pełną tworów rodem z płócien Boscha magię, która dla mieszkańców obu światów jest czymś w miarę naturalnym, jest jednak nie do przyjęcia dla obcego - Drakkainena, który z jej istnieniem najzwyczajniej w świecie się nie zgadza. Jak Grzędowicz połączył te wątki, o ile w ogóle to zrobił, jeszcze nie wiem, ale jestem pewna, że przeprowadził to płynnie, a jednocześnie zaskakująco, tak jak cały czas płynnie i nieprzewidywanie rozwija ich fabułę.

 

Mamy więc obiecane naszpikowanie akcją, nafaszerowanie magią i najważniejszy z elementów potrzebnych do maksymalnego wciągnięcia czytelnika w lekturę: świetną fabułę, ba!, autor był tak szczodry, że ofiarował czytelnikowi nawet dwie. Nie samą fabułą jednak czytelnik żyje, ważny jest też sposób jej przekazania. Czymże byłaby dobra historia, gdyby była marnie opowiedziana? Tego jednak w przypadku „Pana Lodowego Ogrodu” bać się nie trzeba. Warsztat autora po prostu mnie zachwycił! Pradawna sztuka pisania świetnych dialogów „z jajem” nie zaginęła i Grzędowicz udowadnia to, ilekroć Nitj'sefni otworzy usta. Czytanie jego słów to prawdziwa przyjemność i świetna zabawa.

Warto też wspomnieć o formie narracji, jaką autor tu zastosował. Opowieści prowadzonej z perspektywy osoby trzeciej jest tu stosunkowo niewiele, wątek młodego następcy tronu pisany jest w całości w pierwszej osobie, w formie pamiętnika. Tymczasem Vuko dzieli się opowieścią z narratorem trzecioosobowym: chwilami opowiada sam, by akapit dalej oddać głos spektatorowi. Zmiany te, choć na początku wprowadzają trochę zamętu, potem stają się tak płynne, że kompletnie nie zakłócają akcji, dodają za to całości smaku i tempa.

„Pan Lodowego Ogrodu”, choć nie jest trudny w odbiorze, nie jest fantastyką lekką i z całą pewnością daleko tej powieści do hołubionych na zachodzie ideałów fantasy: epickich kolorowych światów i na wskroś dobrych pierwszoplanowych postaci, których heroizm i nieskazitelność z czasem narażają na śmieszność w oczach czytelnika. Świat Grzędowicza wpisuje się raczej w „nasze” słowiańskie ciężkie fantasy, gdzie świat jest brutalny i mroczny, targany wojną i cierpieniem, jest po prostu... realny. Bohaterowie natomiast są bardzo ludzcy, rządzą nimi najnormalniejsze ludzkie uczucia, wątpliwości, rozterki i obawy. Prócz niektórych wypracowanych umiejętności, nie mają w sobie nic z herosów znanych z epic fantasy. Często podejmują błędne decyzje, uczą się na własnych błędach i żałując podjętych kroków, ponoszą ich konsekwencje. Obaj zostają postawieni w sytuacjach zupełnie nowych i choć teoretycznie są do nich przygotowani, przeszli bowiem kompleksowe szkolenie na wypadek konkretnych sytuacji, życie kolejny raz udowadnia, że za nic nie da się okiełznać i kpi sobie na wszelką przewidywalność.

„Pana Lodowego Ogrodu” polecam każdemu fanowi fantastyki, czy to w odmianie klasycznego fantasy, czy też science-fiction – znajdują się tu elementy każdego z tych gatunków. Żaden czytelnik uważający się za fantastę nie powinien przejść obok tej pozycji obojętnie, chociażby ze względu na kolekcję nagród, jakie pierwszy tom tej opowieści zebrał (Zajdel, Nautilius, Sfinks, Śląkwa). Gwarantuje jednak, że nie trzeba tego robić z obowiązku. Książkę czyta się wspaniale i z całą pewnością mogę powiedzieć, że tym razem nie żałuję spojrzenia na okładkę, bo oto okładka rzekła prawdę: Nie spoczniesz, dopóki nie skończysz.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.