4 pory mroku - Paweł Paliński - Recenzja

„4 pory mroku” to debiut literacki Pawła Palińskiego, o którym Łukasz Orbitowski powiedział, iż jest on „momentami Kingowski po obłęd”. Jako że jestem wielbicielem prozy Stephena Kinga, na poły z zainteresowaniem, na poły z obawą kluczyłem wokół tej książki, zanim zdecydowałem się po nią sięgnąć. Zachęciły mnie liczne pochwały kierowane w stronę tego autora, m.in. najlepszy debiut ostatnich lat (wg wyżej wspomnianego Orbitowskiego). Nie zwlekałem więc więcej i zanurzyłem się w mroki wg Pawła Palińskiego.

Książka ta składa się z dziesięciu opowiadań grozy z domieszką science-fiction. Teksty nie są ze sobą w żaden sposób powiązane – opisują przerażające przeżycia ludzi, którzy teoretycznie niczym się nie wyróżniają. Autor do tego wplątuje klasykę gatunku – mamy więc wampira, który szuka sensu życia i jednocześnie pragnie umrzeć; jest też historia o duchach pragnących wyrwać się ze swoich niewidzialnych kajdan… Każda fabuła ma w sobie to „coś”, co często jest obecne przy książkach świetnych pisarzy grozy – trudną do określenia cząstkę, która sprawia, że treść nabiera dodatkowego smaku.

Paliński ma bardzo ciekawe pomysły i co najważniejsze - potrafi je przelać na papier w sposób zaskakująco dobry, jak na debiutanta. Opowiadając każdą historię, bawi się schematami, sprawiając, że podczas czytania kolejnych tekstów, nie czuje się cienia powtarzalności. Przy tym styl autora jest giętki i elastyczny, dopasowuje się do przekazywanej treści; po przeczytaniu paru opowiadań zrozumiałem, że pochwały Orbitowskiego nie były bezpodstawne. Książkę czytało mi się z wielką przyjemnością i niejednokrotnie byłem pod wrażeniem jego umiejętności pisarskich. Oprócz posiadania dobrego stylu, pisarz ten włada wspaniałym językiem oraz doskonale posługuje się metaforami. Do tej pory tylko u Kinga znajdywałem frazy, które by mnie równie dobrze rozbawiły, przestraszyły lub wprawiły w osłupienie i zamyślenie. Do tego dochodzą świetnie i bardzo realistycznie skonstruowane dialogi, które czyta się z tą samą przyjemnością, co u Kinga: dowcipne, sensowne, brak w nich jakichkolwiek przejawów banalności czy infantylności.

 

Nie można jednak powiedzieć, że Paweł Paliński jest literackim bratem bliźniakiem Stephena Kinga. Ten drugi woli się skupiać na relacjach społecznych, Paliński za to stroni od tłumów, i, jak już wspomniałem na początku, skupia się na pojedynczych jednostkach i przedstawia czytelnikowi ich losy. I to właśnie przeraża, powiedziałbym, że momentami lepiej niż u Kinga – tu można się poczuć, jak u siebie w domu, po czym potężnie oberwać wiązką horroru z własnego otoczenia. Tu liczy się tylko jedna osoba, a mógłby nią być każdy z nas.

Dziesięć opowiadań to jednak zbyt mało, żeby wynieść pod niebiosa tego młodego autora – tym bardziej, że nie wszystkie opowiadania są rewelacyjne (niestety nawet u mistrzów grozy ciężko znaleźć zbiór opowiadań bez „gniotów”). Mimo to z wielką radością będę wyczekiwał jego kolejnych dzieł, zwiększył on bowiem nadzieję polskich czytelników na to, że i na własnym podwórku będziemy mieli rewelacyjnych pisarzy grozy. Mam też cichą nadzieję, że swoim piórem Paliński udowodni, że nie musi być porównywany do zachodniego „Króla”, lecz będzie mógł razem z nim stanąć w tym samym rzędzie. Liczę także na to, że kolejni polscy debiutanci na arenie literatury grozy nie będą polecani słowami „prawie jak King” lecz „prawie jak Paliński”. Naprawdę jest do kogo porównywać!


Zimek


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.