Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu - Gregory Maguire - Recenzja

Kiedy w 1900 r L. Frank Baum wydał „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, nie sądził z pewnością, że jego powieść, będąca pierwszym utworem fantasy w amerykańskiej literaturze dziecięcej, stanie się istotnym elementem rozwoju fantastyki i zostanie uznana za światową klasykę powieści dla dzieci. O ile Baum nie spodziewał się takich efektów, o tyle czytelnicy fantastyki, nie spodziewali się, że ktoś odważy się wrócić do świata wykreowanego pod koniec XIX wieku i na jego fundamentach stworzyć swoje dzieło, tym bardziej, że zwykle rezultaty takich zabiegów są, co tu dużo mówić, mierne...

Wyzwanie zostało jednak podjęte i tak powstała powieść „Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu”. Na polskim rynku ukazała się ona dopiero w tym miesiącu, choć Gregory Maguire napisał ją już 15 lat temu, w roku 1995. Autor, ominąwszy żmudny proces tworzenia fantastycznego świata, zagłębił się w zupełnie inne aspekty tej znanej nam wszystkim z dzieciństwa historii, co zresztą widać po samym tytule. Opowieść Bauma skupia się wokół małej dziewczynki, Doroty, i jej dziwnej kompanii złożonej z Blaszanego Drwala, Stracha na Wróble i Lwa, któremu brakowało odwagi. Naprzeciwko tym urokliwym, na wskroś dobrym postaciom, staje Zła Czarownica z Zachodu, która, nie inaczej, jest na wskroś zła. Po prawie stu latach Maguire postanowił jeszcze raz rozważyć, czy faktycznie czarne jest czarne, a białe białe, i znaleźć przyczynę, a może nawet i naturę zła.

Autor uznał, że, aby to zrobić, należy prześledzić dokładnie życie i otoczenie osoby mianowanej Złą Czarownicą z Zachodu. W „Wicked” poznajemy więc ową postać jeszcze w łonie matki i towarzyszymy przez całe jej życie, 38 lat. Elfaba, ukochane i oczekiwane dziecko głęboko wierzącego, fanatycznego wręcz, pastora i jego pięknej żony, już na starcie robi „złe” wrażenie... gdyż ma zieloną skórę. Maguire przeprowadza czytelnika przez wszystkie etapy życia Elfaby: od owego dzieciństwa w cieniu ukochanej przez wszystkich młodszej siostry, poprzez proces zdobywania wykształcenia na uniwersytecie, młodzieńczy bunt przeciw rządowi i walkę o ideały, aż do kryzysu wiary w siebie i zmiany poglądów; wszędzie tam towarzyszymy bohaterce, a jej życie pokazuje, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka.

 

Co można powiedzieć o technicznej stronie powieści? Przede wszystkim to, że jest długa. 460 stron zapisanych maleńkim drukiem to całkiem sporo, jak na historię z fundamentem z literatury dziecięcej. Bynajmniej nie znaczy to, że jest za długa. Maguire, nie stosując nawet spektakularnych zwrotów akcji, potrafi czytelnika zainteresować i przykuć swoją historią na tyle, że godziny spędzone nad książką umykają jak szalone. Historię Elfaby czyta się bardzo przyjemnie, płynnie i sprawnie. Jest napisana językiem łatwym do przyswojenia, a całość autor przyozdabia świetnym, inteligentnym humorem, co jest kolejnym niewątpliwym plusem „Wicked”.

A czego o tej książce powiedzieć nie można? Nie mogłabym powiedzieć, że jest to typowa powieść fantasy. Fantastyczny jest tutaj tylko świat, tło, owy fundament, który Maguire zaczerpnął z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. Jego dzieło natomiast to coś na kształt powieści biograficznej o Elfabie skrzyżowanej z powiastką filozoficzną, znajdujemy więc kolejną rzecz, którą ta książka nie jest: w odróżnieniu od pierwowzoru, z całą pewnością nie jest to powieść dla dzieci.

Historia Elfaby w kolorowym świecie Oz jest dla autora tylko narzędziem, tłem do rozważań na temat zła, jego natury, definicji, pochodzenia i w końcu antagonisty – dobra. Bohaterka w pewnym momencie wypowiada bardzo znaczące słowa: „Tylko tego pragnę. Nie wyrządzać krzywdy”. Skąd więc pojawiła się „zła czarownica”? Czy ten, kto odstaje od reszty, jest wykluczony ze społeczeństwa, wypchnięty poza nawias, właśnie z powodu swojej niekonwencjonalności, zawsze musi być zły? Czy „stanie się złym” to kwestia wyboru i czy w ogóle istnieje właściwy wybór? To właśnie kwestie, które porusza Maguire. Według niego zło nie chce dać się poznać, z natury jest tajemnicze i zawsze pokazuje tylko jedną swoją stronę. Dlatego w tej opowieści autor starał się naświetlić właśnie tę drugą stronę, do tej pory pomijaną. Jednocześnie udowadnia, że często ci, którzy uważają się za złych, zwykle nie są gorsi od reszty, a to właśnie ludzi, którzy twierdzą, że są lepsi od innych, należy się wystrzegać.

Prócz dysput nad złem na przykładzie Elfaby, Maguire porusza też masę innych ważnych tematów: od upadku moralnego, aż do walki o prawa obywatelskie niższych klas. Ukazuje, że im bardziej cywilizowani się stajemy, tym straszliwsze i mniej ludzkie są nasze zachowania. Całość tej „głębszej” treści, opakowana jest w barwny świat Oz, w dodatku dokładnie taki, jakim stworzył go Baum, z całą świtą jego bohaterów. Pojawia się więc Dorota i działa dokładnie tak, jak opisał to autor „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Maguire jednak pokazuje to z innego punktu widzenia: z perspektywy „Złej Czarownicy”, która nawet nie zasługuje na takie przezwisko, a która ma zostać zgładzona przez dziewczynkę w zamian za możliwość powrotu do domu. Zwykle, gdy mamy do czynienia z powieściami „z tej drugiej strony”, jak np. w przypadku „Ostatniego Władcy Pierścienia” K. Jeskowa, gdzie Wojna o Pierścień przedstawiona jest z punktu widzenia Saurona, ma miejsce najzwyczajniejsza zamiana dobrych na złych, a złych na dobrych. Co ciekawe, Maguire tego uniknął, nie postawił czarownicy na miejscu z etykietką „bohater do rany przyłóż”, a Doroty w miejscu „czarny charakter, który za wszelką cenę chce ubić dobrego bohatera”. Ani jedna z postaci występujących w „Wicked” nie jest jednoznacznie zła, ani jednoznacznie dobra, bo w tej powieści po prostu nie ma takich bohaterów.

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się wiele po historii osadzonej w świecie znanym mi tak dobrze z dzieciństwa. W związku z tym, że powieść sprzedała się na świecie w ponad trzech milionach egzemplarzy, sądziłam, że dostanę przynajmniej ciekawą, wciągającą historię opisaną z perspektywy „złego bohatera”, zwykłe, acz odświeżające odwrócenie ról. Dostałam ciekawą, wciągającą historię, ale i o wiele więcej – popchnięto mnie do ponownego rozważenia pewnych spraw, do rewizji swoich własnych poglądów, bo Gregory Maguire w „Wicked” zmusza czytelnika do spojrzenia na sprawę „nowymi oczami” i udowadnia, że świat otwiera się przed nami za każdym razem, gdy tylko jesteśmy gotowi, by widzieć.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.