Wroniec - Jacek Dukaj - Recenzja

Świat widziany oczami dziecka wygląda całkiem inaczej, niż obserwowany z perspektywy rodziców, czy dziadków. Najbardziej szara rzeczywistość zachowuje przynajmniej cień magii i niezwykłości. Zdarzenia, o których z przerażeniem szepczą dorośli, kiedy myślą, że dziecko nie słyszy, ma dla niego zupełnie inną barwę i smak. Niezrozumiała groza miesza się z fascynacją i poczuciem tajemniczości, a każdy obraz ma swoje bardziej lub mniej racjonalne wytłumaczenie w dziecięcym umyśle.

Z takiej właśnie perspektywy Jacek Dukaj ukazuje nam we „Wrońcu” zdarzenia, jakie miały miejsce pewnej niezapomnianej, grudniowej nocy roku 1981. Jakże by zresztą inaczej – autor książki miał wtedy skończone siedem lat, więc taka konwencja wydaje mi się naturalna. Tym bardziej, że z całą pewnością nie miał to być podręcznik wiedzy historycznej tego z tego okresu, a prędzej swego rodzaju upamiętnienie wydarzeń, jakie zapamiętał z czasów stanu wojennego.

Fabuła zbudowana jest według dość prostego schematu – mały Adaś musi zmierzyć się ze straszną rzeczywistością - tajemniczy Wroniec porywa jego ojca, a Oni pakują do metalowych suk resztę rodziny. Jak pewnie nietrudno się domyślić, chłopiec wyrusza na poszukiwania uwięzionych gdzieś w nieznanym miejscu bliskich. Odnoszę jednak wrażenie, że to nie fabuła jest w tej książce najistotniejsza. Adaś pełni rolę przewodnika, niczym Wergiliusz Dantego, oprowadza czytelnika po Warszawie ogarniętej koszmarem stanu wojennego. Co ważne, realia ówczesnych czasów oddane są z punktu widzenia dziecka.

 

Książka, oprócz samej przyjemności czytania, dostarcza jeszcze jednej atrakcji – zabawy polegającej na wychwytywaniu sensu jak największej ilości dziecięcych przeinaczeń narratora, rozpoznawaniu przedstawionych w zawoalowany sposób bohaterów tamtych dni i odczytywaniu poukrywanych symboli. Wyłapywanie tych smaczków nie jest trudne, zwłaszcza, gdy większość z nich zbudowana jest na zasadzie dowcipnego neologizmu (mój ulubiony to Miłypan – Milipanci), lecz wywołuje na twarzy ciepły uśmiech. Czasami zabawa staje się trochę trudniejsza – co do jednego cukiereczka nie jestem pewien do dzisiaj, czy faktycznie był w zamyśle autora, czy też jest wybrykiem mojej pobudzonej "Wrońcem" wyobraźni.

Kiedy mówiłem, że Jacek Dukaj opisuje zdarzenia z perspektywy dziecka, nie miałem na myśli tylko wyboru Adasia na głównego bohatera. Również styl autora oddaje irracjonalność dziecięcej psychiki, która bazuje na behawioryzmie. Narrator nie skupia się więc na opisywaniu rzeczywistego stanu rzeczy, a jedynie przedstawia obserwacje dziecka i komentuje zachowania, czy wygląd, nie sięgając głębiej. Dzięki temu czytelnik może odnieść wrażenie, że mały Adaś sam opowiada swoją historię, lub też, że narrator przekazuje ją jak najprościej, by była ona zrozumiała dla najmłodszych.

Poza samą treścią, na uwagę zasługuje również wydanie „Wrońca”. Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Literackie stanęło na wysokości zadania. Na pierwszy rzut oka książka wygląda całkiem zwyczajnie, lecz wystarczy otworzyć ją na dowolnej stronie, by spojrzeć na jedną z ozdabiających wydanie ilustracji Jakuba Jabłońskiego, wykonanych w kreskówkowej konwencji i przy zachowaniu spójności stylu. Nie liczyłem, ile grafik musiał wykonać Jabłoński, ale na całą dwustuczterdziestosześciostronicową książkę znalazłem ze dwie, może trzy kartki, których z żadnej ze stron nie pokrywałaby jakaś ilustracja... Zapewne wraz z odpowiednio dobraną wielkością czcionki miało to wpłynąć na stworzenie wrażenia, że książka została napisana z myślą o najmłodszych czytelnikach, lecz nic bardziej mylnego. Ktoś pewnie powie, że faktycznie tak było, a to, co odczytuje dorosły odbiorca, jest drugim dnem dzieła. Według mnie, sprawa wygląda jednak zdecydowanie odwrotnie.

Gdybym miał wskazać kilka wad „Wrońca” w pierwszej kolejności wymieniłbym lekki niedosyt, jaki towarzyszył mi po zakończeniu lektury. Trudno będzie określić z czym jest on związany. Z fabułą? Nie po to powinno się czytać tę pozycję, ale o tym wspominałem już kilka linijek wcześniej. Myślę, że ma to raczej związek z banalizacją, która z rzadka wyziera gdzieś zza czytanego tekstu. Nie jest to jednak coś, za co można przekreślić dzieło Dukaja i puścić je w literackie zapomnienie.

Z całą pewnością książka godna polecenia każdemu, kto posiada przynajmniej odrobinę wiedzy historycznej na temat stanu wojennego w Polsce. W szczególności zaś doradzam jej lekturę rodzicom, którzy powzięli szlachetny zamiar czytania swoim pociechom na dobranoc – dzieci znajdą w niej dla siebie ciekawą opowieść, a dorośli nie będą skazani na nudę, jaką niosą ze sobą typowe bajki. Kto wie, może momentami będą czytać z rosnącym entuzjazmem, parskając co jakiś czas śmiechem?


Viear


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.