Ciemność płonie - Jakub Ćwiek - Recenzja

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dosłownie dzień wcześniej, nim wziąłem się za czytanie "Ciemność płonie", obejrzałem film "Kontrolerzy" w reżyserii Nimróda Antala. Sama historia, opowiedziana przez węgierskiego twórcę, ma co prawda niewiele wspólnego z książką Jakuba Ćwieka, jednak ukazuje podobną, dworcową rzeczywistość. Dzięki temu film doskonale wprowadził mnie w atmosferę peronowego życia, które tym razem stanowi tło dla zdarzeń opisywanych przez asa polskiej fantastyki.

Otwierając książkę, spodziewałem się dostać solidną porcję grozy - skoro nawet sam autor zaklasyfikował swoje dzieło do tego gatunku, uznałem, że mogę zdać się na jego zdanie w tym temacie. Dlatego zaskoczyło mnie, gdy stwierdziłem, że rysująca się na kolejnych stronach opowieść, jest w gruncie rzeczy "cieepłą", ale mimo wszystko obyczajówką. Kto sięgnie po tę lekturę, zrozumie o czym mówię. Możliwe, że w międzyczasie zagubiła się gdzieś moja podatność na strach przy horrorach, jednak skłamałbym, gdybym napisał, że przeczytałem tę pozycję bez jakichkolwiek emocji. Była scena, która w moim odbiorze niosła ze sobą niesamowity potencjał, niewykorzystany jednak w pełni, innym razem Ćwiekowi udało się zaskoczyć mnie w podobnym stopniu, co bezdomnego, którego owa sytuacja dotyczyła - a to znaczy: mocno. Jednak to były chwile. Przez większość czasu strach jest co prawda obecny, ale nie tyle dla czytelnika, co dla samych bohaterów.

"Ciemność płonie" opowiada o rozdziale z życia Natki, studentki, która z wdzięczności za okazaną pomoc, oddaje pewnemu starszemu mężczyźnie monetę z wizerunkiem katowickiego dworca, nieoczekiwanie znalezioną w portmonetce. Jeszcze nie wie, że już niedługo wygrawerowana na monecie stacja stanie się dla niej jedynym bezpiecznym schronieniem, a zamieszkujący ją Wybrani jedynymi, którzy wyciągną do niej rękę. To właśnie od nich dowiaduje się o Ciemności, bycie, rzeczy, która wybiera sobie ofiary - pionki w grze, której zasady poznaje się dopiero w trakcie trwania rozgrywki.

 

Mimo, że to Natka stanowi swego rodzaju spoiwo fabularne, nie mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że właśnie ona zasługuje na miano głównego bohatera. Postaci zdawałoby się na pierwszy rzut oka epizodyczne, którym jednak Ćwiek poświęcił niemal tyle samo uwagi, wybijają się na pierwszy plan dość często, a kiedy ustępują dziewczynie miejsca, pozostają tylko o krok za nią. W moim przekonaniu mają też czytelnikowi do przekazania sporo więcej ciekawej treści, a i trudno się nie zaprzyjaźnić przynajmniej z jednym spośród nich. Wątki poświęcone dworcowym bezdomnym oplatają gęsto główną oś opowieści, ponieważ koniec końców wszyscy Wybrani zmagają się z tym samym złem - Ciemnością, która osaczyła ich, dyktując warunki przeżycia.

Książka wciąga już od pierwszych stron, o co autor zadbał, umieszczając w prologu scenę urywającą się przedwcześnie i nie mającą pozornie dużego związku z dalszą historią. Kolejne kilka przedstawionych sytuacji intryguje niedopowiedzeniami, co skłania czytelnika do przerzucania stron z zaciekawieniem, ale i niecierpliwością. Pod tym względem nie zawiodłem się treścią. Co prawda pod koniec pozycji występuje pojedynczy epizod, który groził niebezpiecznie spłyceniem finału przez banalizację, ale na szczęście wszystko skończyło się "dobrze", a odbiorca nie powinien poczuć rozczarowania. Trzeba również zaznaczyć, że na plus wychodzi otwarte zakończenie - coś, co zapewne nie tylko ja lubię szczególnie.

Ćwiek niezmiennie operuje dość prostym stylem, ze zrozumieniem którego nikt, kto żyje w naszych realiach nie powinien mieć najmniejszych trudności. Nie zaszkodzi też mieć nieco ogólnego pojęcia o popkulturze, co pozwoli na wyłapanie różnych smaczków, kryjących się na kartach powieści. Przykładowo choćby po to, by wiedzieć jak brzmi "Numb" Linkin Park, będący dzwonkiem na komórce Natki. Może trochę dziwnie to zabrzmi, biorąc pod uwagę, że większa część powieści rozgrywa się na katowickim dworcu, ale czytając tę książkę można poczuć się jak u siebie.

To, że dla dobrego odbioru książki najważniejsze są początek i zakończenie powtarzam dość często, trochę rzadziej dodaję, że trudno o taką pozycję. Pełnego zadowolenia nie ma również tym razem, ale muszę przyznać, że brakuje niewiele. Ćwiek zadbał o to, by wciągnąć czytelnika zaraz na początku, a po przeczytanej lekturze pozostawić go dosłownie kilka linijek przed pełnym dopowiedzeniem zakończenia. Całe zaś miejsce pomiędzy zapełnił historią obyczajową o posmaku grozy, która mimo wszystko budzi nie tylko uczucie "cieepła", ale również ciepła - tego zwykłego, prawdziwego. Tę książkę mogę polecić każdemu, bez względu na preferowany rodzaj literatury - każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Abstrahując od zakończenia, którego nie chcę zdradzać, ja znalazłem nadzieję. I ciepło właśnie.


Viear


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.