Białe noce - Adam Przechrzta - Recenzja

„Białe noce”… czy ten tytuł nie pojawił się już aby w światowej literaturze? Jeśli mieliście takie skojarzenie, to nie było ono mylne – taką samą nazwą opatrzone było krótkie opowiadanie Fiodora Dostojewskiego. Najnowsza powieść Adama Przechrzty nie ma jednak nic wspólnego z romantycznymi uniesieniami biednego mężczyzny, o jakich traktowało dzieło rosyjskiego pisarza. Poza czynnikiem geograficznym i po części światem przedstawionym, obu tych pozycji nie łączy ze sobą absolutnie nic. Jeśli macie ochotę poznać historię sąsiadów zza wschodniej granicy, widzianą okiem nie tylko naukowca, ale też współpracownika tajnych służb, to z pewnością powinniście sięgnąć po kontynuację „Chorągwi Michała Archanioła”, wydaną nakładem Fabryki Słów, podobnie jak część pierwsza.

Nigdy nie fascynowały mnie szpiegowskie historyjki, teorie spiskowe o ukrytych technologiach, skarbach, szeptane do ucha informacje o metodach działania wrogich wywiadów. Dlatego też byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, tym bardziej, że "Chorągiew Michała Archanioła" nieszczególnie mnie zachwyciła. Nie pomogła ani alchemia, ani mistyka.  Przyznam, że również  w drugiej części przygód niezwykłego naukowca nie pokładałam wielkich nadziei. Paradoksalnie, dostałam więcej, niż się spodziewałam, niestety nie na tyle, by z czystym sumieniem móc zakwalifikować nowe dzieło Przechrzty jako lekturę bezwzględnie wartościową. Powodów po temu jest kilka – bardzo subiektywnych, nie degradujących więc książki,  a jedynie uściślających, że nie jest ona przeznaczona dla każdych oczu.

Ponownie spotykamy się z Januszem Korpackim, pracownikiem naukowym jednego z Uniwersytetów, cenionym specjalistą w dziedzinie historii i cybernetyki. Poza zapewniającym szacunek wykształceniem ma oczywiście całą gamę innych zalet, wśród których wróżenie z kart Tarota czy najróżniejsze techniki walki są jednymi z bardziej niezwykłych. Oczywiście jest miejsce i na rozszyfrowywanie mowy ciała, na odnajdywanie zaginionych w gąszczu archiwów akt, nie można zapomnieć także o wszechstronnym wyszkoleniu pozwalającym dorównać w starciu średniej klasy oficerowi sił specjalnych. Wszystkie te zdolności okazują się po raz kolejny niesamowicie przydatne – córka czołowego rosyjskiego biznesmena zostaje porwana. Okoliczności są więcej niż podejrzane. Rytualne morderstwo? Sekta? Ucieczka ze złotej klatki? Biznesowe zagranie? Tego musi dowiedzieć się Korpacki – jego zleceniodawca dobitnie dał mu do zrozumienia, jak bardzo zależy mu na wykonaniu tego zadania przez polskiego specjalistę od zagadek. Rozpoczyna się walka o życie dziewczyny, przeplatana całą masą drobnych faktów, ujawnianych w trakcie trwania akcji. Nawet przy najlepszych chęciach fabuły tej książki nie można nazwać idealną. Na dobrą sprawę niewiele się dzieje, chyba że jako czynniki mające fascynować i przyciągać czytelnika do dalszej lektury są pojawiające się w dość długich odstępach czasu incydenty w postaci pobicia lub próby wręczenia łapówki, istniejące na dobrą sprawę przez najwyżej dwa zdania. Jedna trzecia książki bazuje na pobycie głównego bohatera w luksusowej rezydencji, w której od czasu do czasu odbiera telefony i jak przystało na faceta od zadań specjalnych… wyciera nos nastoletniej latorośli bogacza, przeżywającej akurat burzliwy okres dojrzewania. Do tego seks z żoną w wannie z hydromasażem i wychodzi nam całkiem niezły scenariusz na telenowelę.

 

Na pochwałę zasługuje natomiast świat przedstawiony. Tytułowe białe noce nad współczesną Rosją, pełną nieco już zapomnianych w Polsce (a może tylko zatajanych) szemranych interesów, o których jednak wcale nie jest tam cicho. Każdy wie, ale nikt nie powie – mając pieniądze i władze można na własny ślub polecieć bombowcem w towarzystwie eskadry myśliwców, i nikt nie uzna nawet a stosowne, się temu dziwić. W policyjnych aktach bałagan, który pozostał po poprzednim ustroju, w świadomości za to takie samo jak dawniej przekonanie o potędze własnego kraju i własnej głowy. Pierwsze nie do końca zgodne z prawdą, drugie jak najbardziej, o czym boleśnie przekonuje się główny bohater książki. Mateńka Rasija w pełnej krasie, w otoczeniu służb specjalnych, facetów o szerokich karkach, a przy tym mimo wszystko cudownie swojska i prawdziwa Przechrzcie dobrze udało się ująć polsko-rosyjskie relacje, społeczne przekonania i ludzkie wady, co jest niewątpliwie największą zaletą tej książki.

Jeśli chodzi o kreację głównego bohatera - niby wszystko jest na miejscu, zna się na wielu rzeczach, jest troskliwym mężem, świetnym wykładowcą, z dobrym skutkiem wciela się w rolę detektywa i agenta do zadań specjalnych, ale niestety – brakuje mu wyrazistości. Co z tego, że jest w stanie stawić czoła nawet wytrenowanemu wojownikowi, skoro wcale nie ma w nim ikry? Z przykrością stwierdzam, że to jeden z najmniej intrygujących bohaterów, z jakimi miałam do czynienia. Zazwyczaj niestety bywa tak, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego… To zdanie stanowi idealną charakterystykę Janusza Korpackiego.  Szkoda, bo z samego pomysłu na pewno dałoby wycisnąć się dużo więcej.

Język powieści siłą rzeczy dopasowany jest do miejsca akcji. Jako że większość fabuły rozgrywa się za naszą wschodnią granicą, pojawia się mnóstwo wstawek z języka rosyjskiego. Nawet dla osób, które orientują się w rodzimej mowie sąsiadów może to stanowić pewien problem, ze względu na wojskową tematykę, jaka dość często się pojawia. Jeśli dodać do tego mnóstwo nazwisk, technik, rodzajów taktyk, wychodzi zamieszanie, w którym trudno się odnaleźć. Przy okazji wspomnianego mieszania dialektów, muszę pochwalić autora za poczucie humoru, jakim wykazał się, tłumacząc ustami Korpackiego teksty przytaczanych piosenek i powiedzonek. Taka domorosła poezja wyszła mu całkiem zgrabnie i umiejętnie.

Z racji zawodu, jaki wykonuje Janusz Korpacki , w „Białych nocach” pojawia się szereg postaci znanych (bądź nie) z dziejów carskiej i stalinowskiej Rosji. Jeśli ktoś nie fascynował się nigdy tego typu zagadnieniami, powinien w trakcie czytania książki Przechrzty wyszukiwać poszczególne hasła i nazwiska w encyklopedii, by dokładnie zrozumieć snutą przez autora intrygę. Taka historyczna szermierka z czytelnikiem wypada całkiem ciekawie, zmusza do myślenia i pogłębiania swojej wiedzy.

Czytanie prozy Adama Przechrzty zaczęłam od Wilczej zamieci, przez Sztandar Michała Archanioła aż do Białych nocy. Z żalem muszę przyznać, że poziom książek  zamiast podnosić się, utrzymuje się ciągle na tym samym pułapie. Jeśli kogoś fascynuje śledztwo ciągnące się bardziej, niż sprawy trafiające do polskiej prokuratury, powinien po ten tytuł sięgnąć. Podobnie w przypadku wielbicieli rosyjskich klimatów, mafii i niegrzecznych chłopców, dla których książka może również być smakowitym kąskiem.


Rude


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.