Stary człowiek i może - recenzja "Wojny starego człowieka" Johna Scalziego

Stary człowiek i może - tak często parafrazuje się tytuł książki Ernesta Hemingwaya, gdy chce się dać do zrozumienia, że starość wcale nie musi oznaczać zniedołężnienia. Żyjemy wciąż w pułapce naszego wieku, lecz galopujący postęp technologiczny może to zmienić. Czy w przyszłości wiek człowieka może przestać decydować o jego sprawności fizycznej i umysłowej? To całkiem prawdopodobne, gdyby tylko ziściła się wizja Johna Scalziego.

Głównym bohaterem debiutanckiej powieści amerykańskiego pisarza jest John Perry - przeciętny 75-latek. Lata dawnej sprawności jego ciała już dawno minęły i mężczyzna jest świadom, że znajduje się bliżej niż dalej śmierci. Odkąd zmarła jego ukochana żona, Perry'ego nie trzyma już zbyt wiele na tym padole łez. Na Ziemi przyszłości istnieje jednak inne rozwiązanie, niż pogrążenie się w smutku i oczekiwanie nieuniknionego: zaciągnięcie się do SOK-u. Służby Ochrony Kolonii, gdyż tak brzmi pełna nazwa tej instytucji, są siłą chroniącą pozaziemskie kolonie ludzi na terenie całego wszechświata. Warunki przystąpienia są jednak dosyć ostre: rekrutem można zostać dopiero po 75 urodzinach i wyrzeczeniu się swojego ziemskiego żywota. Wszyscy przypuszczają, że SOK posiada cudowny sposób na odmłodzenie swoich nowych żołnierzy, ale nikt nie wie jaki, bowiem jest to ściśle chroniona tajemnica wojskowa. Dołączenie do SOK-u to bilet w jedną stroną, lecz cóż do stracenia ma ktoś taki jak Perry?

Wojna starego człowieka jest zaliczana do podgatunku militarnej SF. Czy słusznie? I tak, i nie. Z jednej strony faktycznie nie brakuje momentów, gdzie SOK ściera się z różnymi istotami pozaziemskimi. To przeważnie dość brutalne potyczki, gdzie głowy i odnóża tak jednej, jak i drugiej strony konfliktu, latają odseparowane od ciał w dość swobodny sposób. Scalzi każdą z ras, z którymi spotyka się Perry i jego nowi koledzy, wyposażył w różnorodną technologię, obyczaje i metody walki, dzięki czemu starcia nie tylko tętnią akcją, ale są również ciekawym studium międzygwiezdnej sztuki wojennej. Każda bitwa jest inna, a jej uczestnicy muszą odpowiednio reagować na wydarzenia - inaczej giną, i to setkami, a nawet tysiącami.

 

Z drugiej strony debiutancka powieść Scalziego nie jest typową opowieścią o walce w kosmosie bez głębszego przesłania. Historia opowiadana jest z perspektywy Perry'ego, przez co przypomina jego osobisty dziennik. A ten, jako człowiek inteligentny i umiejętnie obserwujący rzeczywistość, nie boi się przedstawiać czytelnikowi rozważań na różne tematy. Szczególnie ważną rolę w Wojnie starego człowieka odgrywa kwestia transhumanizmu - tworzenia człowieka przyszłości, który w wielu kwestiach przewyższa swój pierwowzór, ale... Należy zadać pytanie, gdzie leży granica? Jak daleko można posunąć się w genetycznych modyfikacjach i jednocześnie trzymać się norm religijnych, moralnych i etycznych? I czy taki superżołnierz może pozwolić sobie na słabostki normalnych ludzi?

Perry na żadne z tych pytań nie odpowiada jednoznacznie, a im dłużej służy, tym wydaje się to trudniejsze. Jego przemyślenia i dialogi są często okraszone nutką sarkazmu i specyficznego dowcipu. Być może nie każdemu przypadnie on do gustu, niemniej nie można zaprzeczyć, że znacząco ubarwia książkę. Bohater Wojny starego człowieka okazał się nie tylko dobrym żołnierzem, ale również znakomitym opowiadaczem historii.

W powieści nie brakuje także innych ciekawych postaci. Z racji tego jak niebezpieczna jest służba w SOK-u, towarzysze Perry'ego w większości zmieniają się dość często. Scalzi starał się opowiedzieć historię każdego z nich i wyszło to książce na dobre, bowiem czytelnik cały czas ma świadomość, że na jego oczach pojawiają się i giną prawdziwi ludzie, a nie tylko kolejne nazwiska. Nie sposób nie wspomnieć przy tym o relacji Perry'ego z niejaką Jane, którą poprowadzono w naprawdę oryginalny, wręcz mistrzowski sposób.

Wojna starego człowieka nie jest książką nową. To tytuł wydany po raz pierwszy w 2005 r., który właśnie doczekał się drugiego polskiego wydania. Niemniej zarówno o Perrym, jak i całej powieści można powiedzieć, że wiek to tylko liczba. Powieść Scalziego to wciąż znakomity kawał inteligentnej, militarnej SF. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej czytać, to dobry moment, by to nadrobić.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.