Opowieść o Kullervo - J.R.R. Tolkien - recenzja

"Opowieść o Kullervo to publikowana po raz pierwszy historia fantastyczna pióra J. R. R. Tolkiena". Tak brzmi pierwsze zdanie opisu zamieszczonego na okładce książki. Biorąc pod uwagę epickie powieści, z których znany jest ten legendarny już autor, nadzieje co do tego tekstu są ogromne, a każdy, kto na jakimś etapie życia pokochał twórczość Tolkiena, natychmiast pragnie go poznać. Czy jednak rzeczywiście oczekiwania wszystkich czytelników zostaną zaspokojone?

Można powiedzieć: i tak i nie. Kluczem do odpowiedzi na powyższe pytanie jest realność tych właśnie oczekiwań. Czytelnik świadomy faktu, że nagłe "wykopanie" rękopisu pokroju "Władcy Pierścieni" z dna szuflady zakurzonego tolkienowskiego biurka jest mało prawdopodobne, nie będzie wymagał zbyt wiele. Natomiast ktoś, kto da się łatwo omamić marketingiem i sławą wszystkiego, co sygnowane jest nazwiskiem wielkiego autora, może poczuć się zawiedziony. Dlaczego? 

Na przykład dlatego, że z 270 stron "Opowieści o Kullervo", czyli tego tekstu, dla którego płacimy bagatela 40 zł, jest... dokładnie 31 stron. Również dlatego, że tak naprawdę to tekst, który Tolkien schował do szuflady z jakiegoś powodu i nigdy na dobre go nie dokończył. Z drugiej strony fascynacja Tolkienem trwa od pokoleń - dlaczego więc nie udostępniać milionom zafascynowanych fanów wszystkiego, do czego tylko przyłożył pióro? 

 

Z licznych przedmów, komentarzy i przypisów dowiadujemy się, że Tolkien stworzył ten tekst ubolewając nad Anglią ubogą we własną mitologię. Jako ze jest to jego najstarsze opowiadanie, autorka opracowania dopatruje się w tej historii fundamentów, na których Tolkien zbudował swojego późniejszego tragicznego bohatera - Turina Turambara opisanego szeroko w "Silmarillionie" i "Dzieciach Hurina". Sam Tolkien zainspirował się natomiast Kalevalą - zbiorem fińskich pieśni chłopskich. Można więc powiedzieć, że "Opowieść o Kullervo" jest zaginionym ogniwem łączącym inspirację Tolkiena - Kalevalę - z produktem finalnym tej gałęzi jego twórczości - legendą o Turinie Turambarze.

Całość jest bardzo elegancko wydana - twarda oprawa z rysunkiem autorstwa samego Tolkiena, smaczki w rodzaju zamieszczonych stron manuskryptu napisanego przez Christophera Tolkiena, spisy postaci, notatki, szkice, liczne komantarze i referaty, teksty w języku polskim i angielskim - wszystko to sprawia, że książka ta jest zarezerwowana dla koneserów - dla ludzi, którzy z zaciekawieniem czytają nie tylko teksty Tolkiena,  ale również o Tolkienie. 

Jako wieloletnia czytelniczka wszystkiego, co choćby pachniało Tolkienem, byłam szczęśliwa, mogąc przeczytać również ten tekst. Jeśli jednak od książek opatrzonych tym sławnym nazwiskiem oczekujesz kolejnych fabularnych epickich historii, będziesz zawiedziony. Ta książka to bardziej studium początków mitotwórczej pracy Tolkiena, niż "historia fantastyczna", którą reklamuje okładka. Wyłącznie dla wąskiej grupy bardzo zafascynowanych fanów. 


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.