Zły las - Andrzej Pilipiuk - Recenzja

Zły las jest kolejną "bezjakubową" antologią w dorobku Andrzeja Pilipiuka. Jego najnowsza książka doczekała się naprawdę intrygującej, lecz bardzo niepokojącej okładki, która wielu czytelnikom raczej nie przypadnie do gustu. A jak jest z samą treścią?

Nowy zbiór Wielkiego Grafomana składa się z zaledwie czterech opowiadań, przy czym jedno z nich można śmiało uznać za mikropowieść. Dla większości miłośników twórczości Pilipiuka nie jest to dobra wiadomość, ponieważ ten zdecydowanie lepiej radzi sobie z krótkimi formami. Zły Las nie potwierdza tego prawidła.

Antologię otwiera Tajemnica zielonej teczki. W tej historii autor zabiera czytelników w ekspedycję na daleką Grenlandię, a żeby było ciekawiej, czyni to w czasach międzywojennych. Cel? Odkrycie zagubionego tropu łączącego ludzi z ich praprzodkami, neandertalczykami. Pilipiuk chętnie porusza ten wątek w swojej twórczości, lecz tym razem uczynił z niego sedno opowieści. Tajemnica, z którą musi zmierzyć się debiutująca u Wielkiego Grafomana Krystyna Michałowska oraz por. Grot, intryguje od samego początku. Z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej, zwłaszcza że uczestnicy wyprawy muszą mierzyć się nie tylko z trudami eksplorowania lodowej wyspy, lecz z zupełnie nieoczekiwanymi wyzwaniamia... Finał historii pozostawia jednak sporo do życzenia.

 

Tytułowy Zły las to z kolei podróż do czasów hitlerowskiej okupacji. Opowieść kładzie duży nacisk na przedstawienie realiów Polaków, którzy musieli kryć się w lasach przed Niemcami i walczyć o przetrwanie bez względu na porę roku. Oczywiście las, jak zwykle u Pilipiuka, jest miejscem mrocznym i tajemniczym, o czym dobitnie przekona się Sławek, główny bohater opowiadania. Namiastka horroru, jaką zawiera utwór, jest bardzo umiejętnie dozowana, trzymając czytelnika w ciągłym napięciu. Szczęście w nieszczęściu, legendarne zło pomieszkujące w pobliskim lesie zdaje się tak samo nie przepadać za Niemcami jak autochtoniczną ludność. W zasadzie można by rzec: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, lecz czy można uznać za sprzymierzeńca zło tak pierwotnym i namacalne jak w tym przypadku? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Ostatnie dwa opowiadania Pilipiuk oddał doskonale znanemu i lubianemu archeologowi Robertowi Stormowi. W Rozczochranej kochance miłośnik historii odwiedza jeden z wernisaży i... zostaje wplątany w kradzież tytułowego obrazu. Za wszystkim kryje się oczywiście nie lada zagadka, którą polski MacGyver będzie musiał rozwikłać. To krótka, lecz bardzo lekkostrawna opowieść - wprost przeciwnie do ostatniego utworu w zbiorze, Zemsty Śmieciarzy. Storm postanowi pomóc rozpracować pewną zagadkę kolegom z Grona Jarzębiny, wikłając się przy tym w potężną kabałę, stawiając na szali przetrwanie kamienicy. Mało w tym utworze takiego typowego Pilipiuka. Można odnieść wrażenie, że autor potrzebował wyrazić w nim coś, co drzemało w nim od dawna, lecz było konsekwentnie spychane w dal świadomości. W rezultacie jest to zdecydowanie najcięższe i najmroczniejsze opowiadanie z całego zbioru, pełne refleksji na temat przemijania i nieuchronnych zmian zachodzących w tkance miejskiej - a także w samych ludziach, mieszkańcach miast. Niełatwe do przełknięcia, ale na pewno nie słabe.

Zły las jest kolejną okazją do obcowania z nienazwanym. Pilipiuk serwuje opowieści bazujące na legendach oraz zagadkach, które nigdy nie doczekały się rozwikłania. Co więcej, autor nie podsuwa gotowych rozwiązań, lecz pozostawia czytelnikowi duże pole do interpretacji. Brakuje też - może poza Rozczochraną kochanką - zwyczajowej lekkości. Owszem, narracja jest prowadzona sprawnie, a historie intrygują od samego początku, jednak w ostatecznym rozrachunku brakuje im nieco kolorytu. Być może to kwestia nowych bohaterów, którzy nie stanęli na wysokości zadania? Krysia i Sławek raczej nie zapadną w pamięci czytelników na długo, ponieważ zabrakło im osobowości. W zestawieniu ze Stormem czy choćby znanym z innych zbiorów "bezjakubowych" drem Pawłem Skórzewskim wypadają po prostu blado.

W ostatecznym rozrachunku Zły las jest pozycją solidną - tylko i aż. Opowieści snute przez Wielkiego Grafomana intrygują od samego początku, lecz brakuje im odpowiedniego zakończenia, a ich bohaterom nieco więcej charakteru. Pilipiuka stać na więcej, dlatego jego najnowsze dzieło odkładam na półkę z lekkim niedosytem. Niemniej nie mam wątpliwości, że zagorzali fani jego twórczości przymkną oko na owe niedociągnięcia i będą cieszyć się kolejną frapującą lekturą.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.