Przyjaciel człowieka - Andrzej Pilipiuk - Recenzja

W ostatnich latach twórczość Andrzeja Pilipiuka można podzielić na dwa zasadnicze nurty: lekkostrawne przygody Jakuba Wędrowycza i znacznie poważniejsze, bardziej wyrafinowane teksty "bezjakubowe". Przyjaciel człowieka to kolejny zbiór opowiadań Wielkiego Grafomana, który wpisuje się do tej drugiej kategorii. Już sama okładka nie pozostawia wątpliwości, że podejmowane w niej tematy nie należą do łatwych. I tak w istocie jest.

Przyjaciel człowieka zawiera w sobie cztery opowiadania. Bohaterem dwóch z nich jest ekstrawagancki lekarz Paweł Skórzewski, jedno przypadło w udziale nie mniej nieszablonowemu archeologowi Robertowi Stormowi, natomiast ostatnie z czterech to powrót do post-apokaliptycznej Warszawy ze znanymi z Litru ciekłego ołowiu Halucynacją i Hydropatią w rolach głównych. Punkty wspólne? Zarazy, epidemie, wojny i... jak zawsze, spotkanie z "nienazwanym".

Zbiór otwiera opowiadanie zatytułowane Duchy Poveglii. Nieznaznajomieni z historią i geografią Włoch muszą wiedzieć, że tytułowa wyspa przez wieki była miejscem, na którym dokonywały żywota ofiary różnych epidemii z pobliskiej Wenecji, przez co miejsce to po dziś dzień uznawane jest za nawiedzone. Opowiadanie Pilipiuka przenosi czytelnika do czasów powojennych, gdy na Poveglii znajdował się owiany złą sławą szpital dla obłąkanych. Autor całkiem zgrabnie połączył w sobie legendy o duchach z wątkiem niezbyt etycznych - przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia - eksperymentów badawczych. Opowieść wciąga, choć pewnym mankamentem są nadmierne objętościowo opisy samej Wenecji. Północnowłoskie miasto jest niewątpliwie piękne, lecz Pilipiuk momentami przesadza w zachwytach nad nim. W rezultacie można odnieść wrażenie, jak gdyby trzymało się w rękach przewodnik turystyczny, a nie literaturę fantastyczną. Nienajlepiej wypada też kreacja postaci. Choć Skórzewski oraz jego wnuczka trzymają niezły poziom, to odgrywający niemałą rolę chłopiec imieniem Antonio wydaje się nadwyraz dojrzały jak na swój wiek. Przy niektórych dyskusjach trudno oprzeć się wrażeniu, że Skórzewski rozmawia z człowiekiem wykształconym i obytym, a nie z gołowąsem ciułającym grosz do grosza na weneckich ulicach.

 

Skórzewski zamyka zbiór opowiadaniem My, bohaterowie..., które jest niewątpliwym nawiązaniem do Wieczornych dzwonów z antologii 2586 kroków. W tym wypadku Pilipiuk cofa czytelnika o kilka kolejnych lat wstecz, rzucając sędziwego doktora w wir intrygi mającej zapewnić Niemcom przewagę na frontach II Wojny Światowej. Jak nietrudno się domyślić, Skórzewski nie zamierza tanio sprzedać skóry i z pomocą przypadkowego kompana sprawia żołnierzom Führera nie lada kłopoty. Można by rzec, że to Wielki Grafoman w najlepszej formie - bez zbędnego przegadania, z wartką akcją i barwnym humorem.

Bardzo ciekawym i udanym opowiadaniem jest tytułowy Przyjaciel człowieka. Choć wyżej wspomniałem, że to dwie harcerki, Halucynacja i Hydropatia, są głównymi bohaterkami tej historii, to jednak równie ważną rolę odgrywa przypadkowo znaleziony robopies. Robot okazuje się niezwykle efektywną maszyną do zabijania, lecz przy tym bardzo lojalną i wierną wobec swoich właścicieli. W czasach post-epidemicznych, gdy życie ludzkie znaczy niewiele, a bandy ekspansywnych Turków mogą każdego marudera uczynić niewolnikiem, robopies okazuje się naprawdę cennym przyjacielem. Można się zastanowić, czy cenniejszym od innych ludzi? Czy technologia przyszłości może uczynić roboty wyposażone w SI bardziej ludzkimi od samych ludzi? Czy powinny być traktowane na równi z nami, mimo że nie mieszczą się w wielu kategoriach współczesnego świata, np. pod względem duchowym? Na te niełatwe pytania autor nie udziela odpowiedzi, choć niewątpliwie zachęca do refleksji.

Wreszcie warto rzec kilka słów o Innych możliwościach - zdecydowanie najdziwniejszym elemencie antologii. Na początek można zadać pytanie, dlaczego ów utwór w ogóle znalazł się w tym zbiorze? Trudno bowiem znaleźć tutaj jakikolwiek motyw związany z epidemiami i zarazami. Ponadto jest to opowiadanie dość krótkie, znacząco odbiegające objętością od pozostałych tekstów. Nie byłoby to może takim problemem, gdyby nie fakt, że historia sprawia wrażenie niedokończonej. Robert Storm wyrusza na pewną grecką wysepkę w poszukiwaniu dawno zapomnianego skarbu i gdy akcje rozkręca się na dobre... kurtyna. Jest to duży zawód, ponieważ opowiadanie sprawia wrażenie, jak gdyby Pilipiuk nie do końca miał pomysł na zgrabne zakończenie, a i sam rodzimy MacGyver wypada tym razem dość blado.

Przyjaciel człowieka jest zbiorem dość nierównym. Zawiera w sobie dwa bardzo udane opowiadania, ale też jedno, przy którym niejeden czytelnik będzie kręcił nosem, a także jedno zupełnie niepasujące do całości. Zastanawiające jest za to, czy stworzenie tematycznej antologii o epidamiach i zarazach w momencie, gdy z Chin dobiegają coraz bardziej niepokojące wieści na temat pandemii (?) koronawirusa, jest dziełem przypadku, czy może owocem wnikliwej analizy informacji napływających ze świata. Jeśli problem ten okaże się naprawdę poważny, niniejszy zbiór opowiadań zapewne zostanie bestsellerem. I to pomimo tego, że Pilipiuk posiada na swoim koncie kilka bardziej udanych, lecz mniej znanych antologii.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.