Assassin's Creed: Valhalla. Saga Geirmunda - Matthew J. Kirby - Recenzja

Lektura najnowszej książki z serii Assassin’s Creed była dla mnie ciekawym eksperymentem. Z reguły do powieści poświęconych grom zasiada się, znając cyfrowy oryginał, ale tym razem było inaczej. Choć jestem za pan brat z serią o zakapturzonych zabójcach, to nie miałem jeszcze styczności z Valhallą i byłem ciekaw, na ile ten fakt będzie mi przeszkadzał w czytaniu. O dziwo nie było wcale tak źle, głównie za sprawą specyficznych założeń.

Dzieło Kirby’ego nie powiela fabuły gry, ani nie nawiązuje do niej w bezpośredni sposób. Choć z oczywistych względów ciężko mi to zweryfikować, wygląda na to, że poświęcono je postaci, która na ekranach pojawia się jedynie w formie wzmianki w kodeksie, zaś ogrywającą tam główną rolę Eivor (w tym wypadku w wersji kobiecej), przewija się tutaj tylko gdzieś na marginesie. Kirby palmę pierwszeństwa powierzył bowiem Geirmundowi Heloskóremu. Wiking z niego raczej nietypowy, bo… czarnoskóry. Przyznam, że początkowo kręciłem na to nosem, bo zdawało mi się, że ktoś znów próbuje mnie niepotrzebnie umoralniać, ale okazało się, że jest to postać jak najbardziej historyczna, a prawdziwy Geirmund Heljarskinn faktycznie był synem Hjörra i Ljufviny z Bjarmlandu. Trzeba też zauważyć, że autor nie wykorzystał postaci jako środka do przemycenia jakichkolwiek poglądów politycznych i podszedł do całej sprawy w neutralny, ostrożny sposób. Napotkane osoby nie wygłaszają może rasistowskich komentarzy i nie utrudniają bohaterowi życia ponad miarę, ale też nie przyjmują koloru jego skóry jako rzecz oczywistą (mówimy wszakże o IX wieku) i chętnie ją komentują. Uważam, że to bardzo uczciwy kompromis i rozsądne postawienie sprawy, jak na książkę młodzieżową.

O czym Saga Geirmunda w ogóle jest? Cóż, na pewno nie o odwiecznej walce asasynów z templariuszami. Charakterystyczne dla gier współczesne wątki w ogóle tu nie występują, a i sekcje mitologiczne pojawiają się raczej rzadko. I dobrze, jeśli o mnie chodzi. Kirby dostarczył nam dość typową opowieść o młodym wojowniku, który został zmuszony do porzucenia bezpiecznego domu i szukania szczęścia na szlaku. Kto czytał dzieła Malinowskiego czy Lewandowskiego wie, czego się mniej więcej spodziewać: walki, zderzenie kultur, powolne poznawanie wierzeń i zwyczajów chrześcijańskich – słowem: to, co zawsze. Na tle wspomnianych wcześniej panów, Kirby wyróżnia się nieco łagodniejszym, przyjaźniejszym dla młodszego czytelnika stylem i większą przystępnością. Nie znaczy to bynajmniej, że trupy w ogóle nie padają, ale robią to z pewnością w znacznie mniej malowniczy sposób, niż zdążył nas do tego przyzwyczaić Ainar Skald (swoją drogą – wciąż tęsknię!), a i wątki kulturalne potraktowano z mniejszą wnikliwością. Ogólnie rzecz biorąc, Saga budzi zaskakująco pozytywne odczucia. Jasne, nie jest to Wielka Literatura i niekiedy czuć trochę drewno w dialogach, ale zarówno pośród Asasynów jak i znacznie bliższych memu sercu Warcraftów umieściłbym ją zdecydowanie w górnej połowie tabeli. Dla rozluźnienia jak znalazł.

Na koniec pozostała jeszcze odpowiedź na pytanie postawione we wstępie. Czy czytanie Sagi bez znajomości gry ma sens? Moim zdaniem tak. Przez chwilę miałem wprawdzie problemy z połapaniem się w nawale niezbyt dokładnie zarysowanych postaci, które dla osoby znającej Valhallę są być może starymi znajomymi, ale kiedy tylko Geirmund porzucił ojczyste strony, uczucie minęło i nic nie przeszkadzało mi już w śledzeniu akcji. Nie zawadziłoby jednak, gdyby autor zdecydował się na dodanie słowniczka skandynawskich pojęć, bo szafuje nimi bardzo chętnie (co samo w sobie nie jest oczywiście wadą) i gdyby nie przygotowanie zdobyte za sprawą Malinowskiego i Lewandowskiego, nie obyłoby się pewnie bez konsultacji z wyszukiwarką. Tak czy inaczej to jedna z lepszych książek ze świata AC i całkiem znośna, choć oczywiście nie powalająca opowieść sama w sobie. 


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.