World of Warcraft: Vol'jin. Cienie Hordy (wyd. 2) - Michael A. Stackpole - Recenzja

Biorąc do ręki książę ze słowem „Warcraft” na okładce, człowiek niejako automatycznie nastawia się na względnie szybkie tempo i regularne okładanie się po buźkach. To tak oczywiste, że inne podejście wydaje się w zasadzie niemożliwe. Co, jeśli jednak?

Na początek pytanie: jakie uczucie przychodzi wam do głowy, kiedy myślicie o Pandarii? Pomińmy chwilowo żarciki z grubych miśków, grządek i gigantycznych królików, poważnie pytam. U mnie jest to spokój. Nastrojowa, refleksyjna muzyka, piękna architektura i sielankowa przyroda – nic tylko się zatrzymać, cieszyć chwilą i pomyśleć nad tym, co w życiu dobre, zamiast ciągle biadolić nad tym, co nie wyszło. To właśnie z grubsza zakłada filozofia zamieszkujących tę okolice pandarenów, a Michael Stackpole doskonale ten fakt zrozumiał. Amerykański pisarz ma na koncie dziesiątki książek, choć fani World of Warcraft przy okazji Vol’jina spotykają się z jego twórczością po raz pierwszy. Wielka szkoda, że jak pokazała historia także i ostatni, bo nie sposób odmówić mu talentu.

Jak już się zapewne domyśliliście, akcja Cieni Hordy toczy się w czasach dodatku Mists of Pandaria. W trakcie jednego z typowych dla tamtego okresu WoW-a trzyosobowych scenariuszy, można było ujrzeć, jak nasłany przez Garrosha zabójca atakuje Vol’jina i zadaje mu głęboką ranę w okolice szyi. W grze akcja popędziła w zupełnie innym kierunku, zaś z książki możemy dowiedzieć się, co dokładnie działo się z potężnym trollem i jakim cudem wyszedł z tej opresji cało.

 

Jak zdradziłem na wstępie, Cienie Hordy to nietypowa jak na to uniwersum pozycja. Lwią część z około 330 stron pochłaniają opisy wewnętrznych przeżyć bohaterów. Dowiadujemy się, jak spoglądają na świat, co ich ukształtowało i jak zmieniali się pod wpływem licznych doświadczeń. Sporo miejsca poświęcono też kulturze i filozofii pandarenów, nie szczędząc choćby stylizowanych na bajki przypowieści z morałem. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak okazja do nieznośnej, natchnionej grafomanii, ale Stackpole wybrnął z tego wyzwania z tarczą. Jego prozę cechuje lekkość i wdzięk, dialogi w większości wypadają naturalnie: rzadko mają informacyjny charakter i dobrze podkreślają charaktery postaci. Chen zgrywa błazna, ale jest świetnym obserwatorem, Li Li bywa narwana i młodzieńczo nadpobudliwa, a Vol’jin zmaga się z demonami przeszłości, udając większego okrutnika niż w rzeczywistości. Nie jest to arcymistrzostwo, ale trudno się do czegokolwiek przyczepić.

Fanów rozlewu juchy uspokajam, że w pewnym momencie broń idzie oczywiście w ruch i można się przy okazji dowiedzieć sporo o dwóch ciekawych rasach. Sceny batalistyczne wypadają niestety przeciętnie, bywają chaotyczne i trudne w śledzeniu. Stackpole zdecydowanie lepiej radzi sobie w wolniejszych, opisowych fragmentach, gdzie może czarować świetnie oddanym klimatem krainy mgieł.

Cienie Hordy, podobnie jak wydana poprzednio powieść o Jainie, stoją po jaśniejszej stronie Warcraftowej twórczości. To przyjemne, łatwe w odbiorze powieści rozrywkowe, które z pewnością dostarczą fanom uniwersum dużo frajdy. Pozostali jak zwykle powinni trzymać się z dala. Nie ze względu na jakość, ta jest naprawdę niezła, ale fakt, że niewiele pojmą z lawiny obcych dla nich pojęć i imion.

PS: Szkoda, że w książce zabrakło słowniczka zestawiającego polskie i angielskie nazwy własne. Sądziłem, że po Wichrach Wojny stanie się on już stałym elementem, ale niestety nic z tego.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.