Królowa ognia (wyd. 2025) - Anthony Ryan - Recenzja

Bywają cykle, które rozwijają się z każdym kolejnym tomem. Ich autorzy uczą się na błędach, dopracowują bohaterów, zagęszczają intrygę i serwują czytelnikom satysfakcjonujące zakończenia epickich, rozpisanych na tysiące stron przygód. Nie w tym przypadku, niestety.

Smutek mnie ogarnia, kiedy pomyślę, z jak wysokiego poziomu rozpoczynała cała trylogia. Pieśń Krwi oparto wprawdzie na zgranych założeniach, ale posłużono się nimi nader umiejętnie. Autor skupił się na jednej postaci, skrupulatnie przedstawił proces jej dorastania oraz szkolenia w ponurym zakonie obrońców Wiary. Powieść cechowała się poważnym, dość mrocznym klimatem i choć końcówka zdradzała objawy przyszłych problemów całej sagi, trudno było się czegokolwiek czepić. Oryginalnością co prawda książka nie grzeszyła, ale wszystko trzymało się kupy. Niekoniecznie tej, o której istnieniu kulturalni ludzie nie wspominają.

Lord Wieży stanowił krok wstecz. Fabuła wyraźnie się rozmyła, zaś zalew postaci i nazbyt wymyślnych nazw własnych z wolna doprowadzał do szału. Całość broniła się jednak ewolucją charakterologiczną kilku kluczowych bohaterów w tym byłego złodziejaszka Frentisa czy rozpieszczonej szlachcianki Lyrny. Problem w tym, że Ryan fatalnie zinterpretował wysnuwane wobec powieści zarzuty i postąpił wbrew logice – odrzucił, co się udało, pogłębiając tylko niedostatki.

 

Gdyby Królowa ognia była pierwszym dziełem Ryana, jakie wziąłem do ręki, moja przygoda z jego twórczością skończyłaby się w tym miejscu. Mroczny klimat zagubił się jeszcze w „dwójce”, więc nikogo nie zdziwi zapewne, że do tej pory go nie odnaleziono. Pisarz z podziwu godnym uporem brnie w dalsze zaśmiecanie narracji dziesiątkami niewiele wnoszących do fabuły postaci, czym niepotrzebnie zaciemnia przekaz. Samo zapamiętanie ich wszystkich okazało się zadaniem ponad moje siły, zwłaszcza że imiona brzmią niemal identycznie. Przesadzam? Alucius, Alornis, Arklev, Alturk, Astorek, Allern, Arentis, Atheran… a to tylko jedna litera, do jasnej cholery! Dodajcie do tego nazwy geograficzne, określenia grup społecznych itd. – bełkot, którego nijak nie sposób ogarnąć rozumem.

Co najlepsze sporą część tych ludzi można by z powodzeniem wyciąć i nikt nawet by nie zauważył. Ba, może nawet docenił, bo pozostałoby więcej miejsca dla ważniejszych osób. Pamiętacie, jak zmieniła się Lyrna pomiędzy pierwszym a drugim tomem? Tym razem nic z tego. Trudno się zresztą dziwić, skoro poświecono jej tak mało miejsca. Żeby było jasne: książka liczy sobie niespełna 900 stron, zatem cienką jej w żaden sposób określić nie sposób. Sęk w tym, że te kilometry papieru rozmieniono na drobne. Wiecie, to trochę jak z grami Ubisoftu – 30 godzin fabuły rozwałkowane na 100 przed komputerem, a wszystko za sprawą znaków zapytania, znaczków i innych pierdół, które nikogo nie obchodzą. Tutaj jest podobnie, tylko zamiast skrzyneczek są wtręty o milionie trzeciorzędnych gości. Samo zakończenie… nie chcę spoilerować, ale jeśli liczyliście, że dowiecie się czegoś sensownego o Sojuszniku, który stał się do tego nagle wartą uwagi postacią i „złolem” z krwi i kości, możecie przestać.

Czy Królowa ognia to kompletna tragedia? Cóż, wesoło nie jest, skoro od kilku minut zalewam was falą niekończących się stęków. Trzeba jednak oddać Ryanowi tę sprawiedliwość, że chwilami udaje mu się wykrzesać z siebie resztki dawnej magii. Kiedy przestaje kombinować, pojedyncze sceny budzą emocje, wciągają i satysfakcjonują. Problem w tym, że stanowią samotne wyspy rozrzucone po ocenie bylejakości. Jeśli zainwestowaliście czas w poprzednie tomy, z przyzwoitości wypadałoby pewnie skończyć i ten, ale nie obiecujcie sobie wiele. To jak borowanie zębów po miesiącu słodyczowej orgii. Kiedyś było fajnie, ale w którymś momencie trzeba w końcu spiąć poślady i zapłacić za cukrowy szał.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.