Wydrążony człowiek/Muza ognia - Dan Simmons - Recenzja 2

Czym tak naprawdę jest człowiek? Mniej lub bardziej przypadkowym zlepkiem neuronów i materii? Czymś więcej? Czy posiadamy duszę, a jeśli tak, w jaki sposób wytłumaczyć jej istnienie?
Powyższe pytania należą do niemal odwiecznych rozterek przedstawicieli gatunku ludzkiego. Odpowiedź na nie staje się bazą, na której budujemy całe wyobrażenie otaczającego nas świata. Decyduje o tym, w jaki sposób traktujemy innych i jaki cel postawimy samym sobie. Z całą pewnością niełatwo jest odnaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie tych kwestii. Wielu z nas unika podobnych rozważań w obawie przed wnioskami, do jakich możemy dojść. Wnioskami, które zrujnują pieczołowicie budowaną wizję bezpiecznego, kolorowego i pozbawionego mroku świata. Jeśli jednak mamy wystarczająco wiele odwagi i chęci poznania siebie, powinniśmy zainteresować się lekturą książki Dana Simmonsa, zawierającej powieść Wydrążony Człowiek oraz mikropowieść Muza Ognia.

Wydrążony człowiek to opowieść o telepacie, Jeremy'im Bremenie. Główny bohater to zawodowy matematyk, pracuje na uniwersytecie gdzie stara się wtłoczyć w studentów choćby nędzny promil swej ogromnej wiedzy. Jest osobą cyniczną, traktuje innych jak niewarte uwagi, przeraźliwie nudne obiekty dryfujące gdzieś na obrzeżach jego postrzegania. Mimo to udało mu się zawrzeć szczęśliwy związek małżeński z Gail - kobietą posiadającą te same niezwykłe zdolności co jej mąż. Wybranka Jeremy'ego jest idealistką, postrzega świat poprzez słowo, muzykę i szeroko pojętą sztukę. Tak ogromna różnica charakterów nie jest jednak dla nich przeszkodą, pozwala im na częste konfrontowanie poglądów i eliminuje nudę – nieodłączną towarzyszkę każdego dłuższego związku. Niestety, wygodne życie Jeremy'ego ulega kompletnej dezintegracji w momencie, w którym jego ukochana umiera na raka. Zaczyna się proces powolnego, lecz stabilnego upadku bohatera...

Opowiadanie charakteryzuje się ciekawą, innowacyjną budową. Autor zdecydował się na podwójną narrację – obecne losy Jeremy'ego opisuje w trzeciej osobie, a te, które traktują o przeszłości bohatera (jeszcze za życia Gail) stylizuje na bezpośrednią wypowiedź tajemniczej, nadnaturalnej istoty. Można odnieść wrażenie, że ów byt jest swego rodzaju obserwatorem traktującym parę bohaterów niczym obiekty eksperymentu naukowego.

 

Simmons nie idealizuje wizji swego świata. Dzięki darowi czytania w myślach Jeremy widzi, że napotykane osoby pod pozorami serdeczności najczęściej ukrywają samolubne, nienawistne myśli. W powieści nie natkniemy się na ludzi nieskazitelnych, każdy z nich, wbrew pokazywanej na zewnątrz twarzy, ma swe mroczne sekrety. Trzeba przyznać, że taka stylizacja zmusza to zastanowienia się nad otaczającym nas światem, skłania idealistów do spojrzenia nań bardziej krytycznym, racjonalnym okiem. Wątpliwości budzić może jedynie zbyt ckliwe zakończenie, stojące w kompletnej opozycji do ponurej całości.

Drugim z zawartych w publikacji tekstów jest Muza Ognia. Traktuje on o perypetiach trupy aktorskiej specjalizującej się w wystawianiu dzieł Barda ze Stratford w najodleglejszych zakątkach galaktyki. Głównym bohaterem opowiadania jest Wilbr – dwudziestoletni, świetnie rokujący aktor. Jak przystało na artystę, nie stroni od przyjemności jakie niesie ze sobą życie. Pomimo smutnej rzeczywistości, w której rasa ludzka została sprowadzona do roli sług potężniejszych bytów, a rodzima Ziemia stała się ogromną, pozbawioną oceanów oraz wszelkiej flory i fauny nekropolią, Wilbr żyje w stanie względnej beztroski. Do czasu. W pewnym momencie załoga Muzy Ognia zostaje poproszona o występ przed rasą wojowniczych Archontów w ich potężnej twierdzy Mezel-Goull. To bezprecedensowe wydarzenie stanie się początkiem wydarzeń, które mogą nieść za sobą przerażające skutki...

Fabuła przedstawiona w Muzie Ognia budzi zainteresowanie. O ile świat przedstawiony z pewnością nie powala oryginalnością (wszak po raz kolejny mamy do czynienia ze zniewolonymi ludźmi) o tyle pomysł na uczynienie głównymi bohaterami członków trupy aktorskiej, oraz sposób, w jaki autor ukazał problemy z jakimi borykają się artyści, budzi podziw.
Historia nie grzeszy objętością, zajmuje zaledwie 100 stron (a więc mniej niż ź publikacji), ale ilość wydarzeń i przedziwnych osobistości napotykanych podczas lektury może wprawić w nie lada zakłopotanie. Początkowo niełatwo jest odnaleźć się w nawale obco brzmiących nazw planet i kosmitów, z czasem jednak staje się to łatwiejsze. Należy zaznaczyć, że język opowiadania jest znacznie prostszy i o wiele łatwiejszy do przyswojenia niż skomplikowany, naukowy żargon jaki momentami wyziera ze stronic Wydrążonego Człowieka.

Wydrążony Człowiek/Muza Ognia to świetna książka. Simmons snuje dojrzałą, ponurą wizję świata. Stawia przed nami fundamentalne pytania, skłania do zadumy nad społeczeństwem w jakim przyszło nam żyć. Jeśli poszukujemy wymagającej lektury, pozycja wydaje się być bardzo dobrym rozwiązaniem, nawet jeśli nie zaliczamy się w poczet fanów SF.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.