Pietia i Witia. Co złego, to nie my! - Tomasz Duszyński - Recenzja

Lokalizacja: Wrocław
Data: 2011-05-25
Godzina: 23:06

Towarzyszu Sekretarzu! Dziś na swoje biurko otrzymałem zbiór akt o kryptonimie Pietia i Witia. Źródłem informacji jest tw. Mniejszy Grafoman, znany także jako niejaki Tomasz Duszyński. W teczce wyżej wymienionego znaleźć można także informacje o poprzednich jego dokonaniach, między innymi tajemniczym Produkcie Ubocznym.

Szpie... tj. informatorzy, donoszą, iż zbiór akt pt. Pietia i Witia może mieć kluczowe znaczenie dla dalszego istnienia wspaniałego, jedynego w swym rodzaju Związku Radzieckiego – krainy mlekiem i miodem płynącej, zarządzanej przez wybitne osobistości. Dokumenty traktują bowiem o tajnym wojskowym projekcie naszej wspaniałej ojczyzny, w wyniku którego powstać miały liczne klony Waszej nieocenionej osoby, Towarzyszu Sekretarzu. Tak wspaniała armia miała być posłana do walki z kapitalistycznym, zaplutym Zachodem. Niestety, eksperyment nie powiódł się (konsekwencje zostały już rzecz jasna wyciągnięte – winni przypadkowo zatruli się ołowiem w postaci pocisku 9mm), a obiecane klony uległy zanieczyszczeniu. W ten sposób powstali Pietia Potomkin i Witia Wasilijewicz – 2 zdegenerowane osobniki, alkoholicy i nieuki. Ubzdurali sobie, że muszą udać się do Polski, gdzie będą nieść pomoc tamtejszemu ludowi. Sugeruję podjęcie natychmiastowych kroków, bowiem kreatury owe niosą ferment i podburzają spokojne, socjalistyczne społeczeństwo.
Podobno widziano ich także w Tajdze Tunguskiej oraz bezpośrednim towarzystwie obywateli: Marzanny, Jozina z Bazin oraz kapitalistycznego agenta rodem z zakłamanych, plugawych Stanów Zjednoczonych – Św. Mikołaja.

Całość akt niebezpiecznie przypomina teczkę niejakiego Jakuba Wędrowycza, znanego już Partii, polskiego elementu wywrotowego – alkoholika, kłusownika, przestępcy i rzekomego egzorcysty. Podobnie jak w jego przypadku dokumenty opatrzone kryptonimem Pietia i Witia zostały podzielone na kilkanaście (w tym konkretnym wypadku dwanaście) części, opisujących różne, niepowiązane ze sobą bliżej momenty życia kreatur. W obu przypadkach mamy do czynienia z absurdalnymi, niewiarygodnymi przygodami, które można by uznać za śmieszne, gdyby nie godziły w dobre imię Związku Radzieckiego. Można odnieść jednak wrażenie, że tw. Wielki Grafoman (niejaki Andrzej Pilipuk – agent śledzący Wędrowycza), wykonał swe zadanie o wiele rzetelniej. Zarówno działalność, jak i sylwetka polskiego alkoholika zostały nakreślone znacznie sprawniej. W przypadku obywateli Pietii i Witii wyraźnie rzuca się w oczy brak odpowiednio zaawansowanego i krea... kreta... tj. twórczego raportu psychologicznego.

 

Dokumenty zaopatrzone zostały w liczne, wyraźne i interesujące ilustracje. Już sama okładka teczki budzi silną emocje, gdyż widnieją na niej parszywe facjaty wywrotowców. Zdziwienie budzi jedynie fakt, że na w/w fotografii wyraźnie różnią się od siebie, a jak donoszą naukowcy klony powinny być identyczne pod każdym niemal względem. Niejaki Tomasz Duszyński powinien być także skrytykowany za mizerną objętość teczki zawierającej wyniki jego najnowszego śledztwa - raptem 200 stron.

Podsumowując mój raport, Towarzyszu Sekretarzu, jestem zmuszony polecić akta Pietii i Witii, z zastrzeżeniem jednak, iż ich zawartość jest bardzo specyficzna - zewsząd wylewa się absurd i dominuje absolutny brak logiki. Skąd bowiem dwóch degeneratów znalazłoby fundusze na podróż do Tajgi Tunguskiej? Jeśli uwagę Towarzysza przykuła teczka Wędrowycza, także i ta powinna wzbudzić Pana zainteresowanie. Nawet pomimo tego, że raport Duszyńskiego wyraźnie ustępuje jej jakością.

Z poważaniem:
Agent Cursian


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.