Karaibska krucjata: La Tumba de los Piratas - Marcin Mortka - Recenzja

Ahoj przygodo!

Bezpowrotnie mijają chwile gnuśnego trawienia czasu w domowych pieleszach i tęsknego wyczekiwania okazji do zażycia wrażeń. W glorii chwały powraca bowiem niezwyciężony pogromca bałwanów (morskich), zawołany żeglarz i przebiegły dowódca – kapitan William O'Connor. Ratuj się kto może, bowiem wraz z nim przybywa także najbardziej zdegenerowana i najdziksza banda morskich wyrzutków, jakich kiedykolwiek nosiło na swych falach Morze Karaibskie. Wszystko to za sprawą Fabryki Słów, która wydała właśnie wznowienie drugiej części powieści Marcina Mortki pt. Karaibska Krucjata. La Tumba de los Piratas.

Czytelnicy, złaknieni nowych przygód załogi okrętu o nazwie „Magdalena,” już dziś mogą się spodziewać sporej dawki wrażeń. Niezłomny kapitan O'Connor z determinacją godną lepszej sprawy pakuje się we wciąż nowe kłopoty, pociągając za sobą przerażonych postępowaniem dowódcy podwładnych. Trzeba przyznać, że tym razem okrutny los stawia na drodze wilka morskiego potężnych przeciwników. Oprócz znienawidzonego de Gilliery i podłego Christophera de Lanvierre, kapitanowi przyjdzie stawić czoła sto razy groźniejszemu wyzwaniu. Tym wszechpotężnym wrogiem, który sprzymierzył się z piracką bracią, aby siać zniszczenie i śmierć na wodach Karaibów, jest Czarny Szkwał czerpiący siłę z niedoli ludzkiej. Jakby tego było mało, ta niezwykła istota potrafi sprawować władze nad duchami najpodlejszych piratów, jacy kiedykolwiek chodzili po ziemi. Bez skrupułów czyni więc z nich chłopców na posyłki. Od tej pory dumne widma zmuszone są krzyżować wszelkie plany i zakusy bogu ducha winnego Williama.

 

Dzięki temu wątkowi czytelnik ma okazję poznać nowych bohaterów. Oprócz oddanego bez reszty okrętowi Sancheza, czy dodającego gliny do posiłków zwariowanego Butchera, na kartach powieści pojawią się prawdziwe legendy morskiego piractwa, takie jak: Francis Drake, John Howkins, czy John Teach zwany Czarnobrodym.

Zaznajomiony ze specyficznym poczuciem humoru autora spodziewałem się nawiązań do współczesnej popkultury. Co prawda do dziś trudno mi zrozumieć, jak udało się pisarzowi w książce o piratach przemycić murzynka Bambo, a potem jeszcze uczynić z niego bohatera imieniem Rambo. Tym razem jednak autor przeszedł samego siebie nawiązując nie tylko do postaci mitologicznych (cyklop Polifem), czy literackich (dziwnie znajomy latarnik, będący jednocześnie miłośnikiem literatury), ale także wprowadzając do lektury postać błogosławionego Rogera Wesołego, tworząc jednocześnie jego zakon i obdarzając go „kopniętymi” wyznawcami.

W porównaniu z pierwszą częścią przygód kaperskiej załogi La Tumba de los Piratas charakteryzuje się dużo żwawszym tempem i wieloma niespodziewanymi zwrotami akcji. Załoga Magdaleny błyskawicznie pokonuje odległe dystanse, angażując się we wciąż nowe potyczki i bitwy. Szalony kapitan O'Connor co rusz wygrywa bitwę, by po chwili utracić statek lub popaść w niewolę. Potrafi jednak, dzięki swemu niebywałemu szczęściu i sprzyjającym okolicznościom, wyjść obronną ręką z największej nawet opresji. Z czasem kolejne nieprawdopodobne zwycięstwa zaczynają nużyć i stawać się nieco niewiarygodne. Trudno jednak mieć za złe autorowi, że pragnie do końca utrzymać przy życiu głównego bohatera swej książki.

W Karaibskiej krucjacie, podobnie jak w każdej szanującej się powieści przygodowo-awanturniczej, nie mogło zabraknąć wątku miłosnego. Jak wszystko w życiu zwariowanego marynarza, także jego uczucia zdają się niezwykle poplątane i trudne do zrozumienia. W imię miłości zadurzony O'Connor gotowy jest do popełnienia każdego szaleństwa. Niemal do końca lektury czytelnik żywi przekonanie, że wszystkie jego desperackie próby zdobycia Manueli muszą spełznąć na niczym. Życie jest jednak przewrotne.

Podsumowując, Karaibska krucjata. La Tumba de los Piratas to lektura dla wszystkich, którzy lubią książki zawierające dużą dawkę akcji i czarnego humoru. Nieprzekonanych zachęcam do przeczytania wstępu, w którym to sam główny bohater przypomina swe przygody z pierwszego tomu i tłumaczy się czytelnikom. Fragment ten jest najlepszą zachętą do sięgnięcia po książkę.


szakul


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.