Wichry archipelagu - Bradley P. Beaulieu - Recenzja

Ludzkość od setek lat uznaje mknące pod pełnymi żaglami statki za synonim piękna i majestatu. Kojarzą się one z wolnością, niezależnością - możliwością stania się kowalem własnego losu. Jeszcze głębiej zakorzenionym pragnieniem jest odwieczne, do niedawna nieosiągalne, marzenie o lataniu. Bradley P. Beaulieu zdaje się być świadom tego stanu rzeczy. W swej debiutanckiej powieści, Wichry Archipelagu, przedstawia nam wizję świata łączącego oba te pragnienia. Świata wypełnionego podniebnymi żaglowcami.

Główną areną, na której toczy się akcja powieści, jest wyspiarskie księstwo – Kałakowo. Położone w centrum Wielkiego Księstwa Anuski państewko od lat czerpało korzyści z centralnego położenia geograficznego – umocniło pozycję potęgi gospodarczej i osiągnęło stosunkowo wysoki poziom życia mieszkańców. Niestety, od kilku lat sytuacja Kałakowa ulegała systematycznemu pogorszeniu. Dziś, z powodu mizernych połowów, w oczy poddanych księcia Jarosa zajrzało widmo głodu. Co gorsza na sile przybiera pandemia tajemniczej, nieuleczalnej choroby zwanej Wyniszczeniem. By zapobiec wybuchowi tlącego się buntu, syn władcy - Nikandr Kałakow - zostaje zmuszony do zawarcia politycznego małżeństwa z kobietą z rodu Wostromów. Przygotowania do ceremonii ruszają pełną parą, zostaje też powołana Rada – polityczny szczyt, na którym zbierają się głowy wszystkich państw należących do Wielkiego Księstwa Anuski. Zaistniała sytuacja wydaje się być doskonałą okazją do ataku dla Maharratów – wzorowanego na Arabach, nomadycznego ludu pałającego nienawiścią do Lądowców…

Przez pierwsze 200 stron opowieści autor nie popisuje się niczym szczególnym – akcja toczy się raczej niemrawo, a polityczne intrygi są do bólu przewidywalne. Na szczęście wraz z upływem poświęconego na lekturę czasu historia zaczyna nabierać rumieńców. Beaulieu śmielej poczyna sobie z kreowaniem wartkiej akcji oraz serwuje pewne niespodzianki. Tym większa szkoda, że całkiem przyzwoitej w ostatecznym rozrachunku fabule nie towarzyszą wyraziste osobowości. Główny bohater – Nikandr – jest całkowicie bezpłciowy, pozbawiony charakteru. Na stające na jego drodze tragiczne wydarzenia reaguje z pasją leciwego kamiennego  golema – zachowuje zimną krew i rzadko ulega emocjom. Nieco lepiej, choć także nie rewelacyjne, prezentują się bohaterowie poboczni. Na pierwszy plan wybija się Nasim – kilkuletnie autystyczne dziecko żyjące na granicy świata materialnego i duchowego.  

Za najistotniejszy atut Wichrów Archipelagu z całą pewnością należy uznać świat przedstawiony. Wykreowane przez Amerykanina uniwersum stanowi ożywczy powiew świeżości w zatęchłym świecie powieści fantastycznych. Na pierwszy plan wybiją się latające okręty. Nie jest to oczywiście całkowita nowość w literaturze, ale Beaulieu nadaje znanej idei głębi. Oprócz nowatorskiej, widocznej na okładce strony wizualnej, autor w intrygujący sposób przedstawił ich załogę. Najważniejszym jej członkiem jest tak zwany Mistrz Wiatru – rodzaj połączonego ze światem duchowym maga, który kontroluje jednostkę przy pomocy związanego z nim hezana – ducha żywiołów.  

Początkowo odbiór powieści może sprawiać spore problemy. Autor od pierwszych stron rzuca nas na głęboką wodę – niczym  nieograniczony potok postaci oraz nazw geograficznych potrafi przytłoczyć. Przyzwoitym remedium na cały ten chaos okazują się być umieszczone w publikacji suplementy – dwie starannie naszkicowane mapy, oraz krótki spis najważniejszych w powieści osób wraz z ich przynależnością rodową. Owe dodatki nie rozwiązują niestety problemu, charakterystycznych dla świata przedstawionego, niezwykle podobnych językowo terminów: różnica pomiędzy hawakirem, doszkiramem czy arakeszem jest raczej niewielka, a ich znaczenie niemal całkowicie przeciwstawne. Taki stan rzeczy niejednokrotnie doprowadza do poważnych trudności w odbiorze opowieści, a wystarczyłoby przecież zamieścić krótki słowniczek…

Na swoim oficjalnym blogu Bradley P. Beaulieu z nieskrywaną ekscytacją informuje fanów o oficjalnym wydaniu jego powieści w naszym kraju. Zapewnia, że polskojęzyczne wydanie to pierwsza translacja w jego życiu. Entuzjazm Amerykanina cieszy, szkoda tylko, że Wichry Archipelagu są powieścią co najwyżej przeciętną. Pozostaje nadzieja, iż kolejne części trylogii zaprezentują wyższy poziom.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.