Chorągiew Michała Archanioła - Adam Przechrzta - Recenzja #2

„Janusz Korpacki wbił nóż w wątrobę Huberta, a on nie zareagował”. W ten sposób Adam Przechrzta zaprasza do wciągającej historii stosunków polsko-rosyjskich, losów „Alchemika” oraz mitycznej Chorągwi Michała Archanioła. Zaczęło się ciekawie, jednak czy to wystarczy aby na dłużej przyciągnąć czytelnika?

Osią fabuły jest… i tu, niestety, zaczynają się wysokie schody. Tytułowa Chorągiew Michaiła Archistratiga, jak ją zwykli nazywać Rosjanie, pojawia się tu i ówdzie, jednak nie odgrywa nadzwyczajnej roli. Niby cała historia jest wokół niej zogniskowania, jednak czytelnik w gąszczu wątków pobocznych może poczuć się trochę zagubiony. Żyjący w okresie II RP tajemniczy Alchemik, Specnaz, rosyjska mafia, alchemiczna wódka, Afgańcy (nie mylić z mieszkańcami Afganistanu) i powabne studentki. Znamienne dla zrozumienia takich rozwiązań może być przypomnienie o tym, że Chorągiew jest powieścią wyrosłą na bazie opowiadania.

Wspomniany wyżej Korpacki na pozór jest zwykłym historykiem pracującym na jednej z polskich uczelni. Wiedzie normalny akademicki żywot, przerywany wyjazdami na naukowe konferencje. Jego zainteresowanie cybernetyką społeczną zwróciło nań uwagę wojska, dla którego miał już okazję wykonywać kilka mniejszych bądź większych zleceń. Tylko wtajemniczeni wiedzą, że naukowiec skrywa kilka sekretów, upodabniających go nieco do powieściowego Pana Samochodzika Zbigniewa Nienackiego. Trudne dzieciństwo głównego bohatera i pomocna ręka wyciągnięta do niego przez wuja Maksa na stałe zmieniły jego życie. Porzekadło głosi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, jednak w tym przypadku znajomość z jednym z męskich jej przedstawicieli zdecydowanie wyszła protagoniście na dobre. Odebrał solidne szkolenie w zakresie walki nożem i otwierania zamków przeróżnej maści. Podobnie jak Tomasz N.N wykreowany przez Nienackiego, w wolnych chwilach ugania się za złoczyńcami i relikwiami, tu dla zmyłki nazywanymi artefaktami. W międzyczasie nie może opędzić się od pięknych kobiet, a wszelkie zagadki rozwiązuje w mgnieniu oka. Z jednej strony taka budowa postaci staje się być charakterystycznym elementem prozy Przechrzty. Korpacki może być bratem bliźniakiem księcia de Sarnac z debiutanckiego Pierwszego Kroku. Różnią się jedynie stopniem idealności. Jeśli dodać do tego prawie całkowite pominięcie warstwy psychologicznej, czytelnik dostaje bohatera, którego można polubić, jednak ciężko się z nim identyfikować. Janusz krawaty wiąże i usuwa ciążę, a do tego jest świetnym komandosem – w mojej ocenie nadmiar umiejętności zdecydowanie zaszkodził całościowej ocenie tej postaci.
   
Porównując protagonistę do kreacji bohaterów drugoplanowych, muszę przyznać, że postacie poboczne udały się autorowi znacznie lepiej. Warto wspomnieć tu o członku Specnazu – Dżumie, który do samego końca pozostaje dość mroczną i tajemniczą postacią, jednak nie pozbawioną realizmu i dramaturgii. Wspomniany wuj Korpackiego – Maks, czy jego przełożony profesor Davidoff, dopełniają intrygującego obrazu. Każda z postaci ma swój charakterystyczny rys, dzięki któremu zapada w pamięć.
   
Przechrzta w usta swoich literackich tworów wkłada bardzo często swoje własne, autorskie przemyślenia dotyczące otaczającej rzeczywistości. Nie robi tego jednak w sposób nachalny; dozuje je, tak aby sprawiały pozory dopasowanych do opowiadanej historii. Liczne napomknienia dotyczące wspólnego polsko-rosyjskiego frontu walki z terroryzmem, nawoływania do współpracy ponad podziałami pojawiają się w  powieści dość często. Oczywiście nie jest to przeszkodą w postawieniu kilku trudnych pytań. Patriotyzm Korpackiego, jak i Dżumy, nie jest zaprzeczeniem krytycznej oceny własnego państwa. To nie jest ślepe zapatrzenie, a próba racjonalizacji i obiektywnego spojrzenia, które nie stoi w sprzeczności z umiłowaniem swojego kraju.
     
Zastrzeżeń nie można mieć do warstwy językowej. Płynność i komunikatywność pisarskiego stylu powoduje, że powieść czyta się z zapartym tchem. Ponieważ Przechrzta z zawodu jest historykiem, nie powinna nikogo dziwić niesamowita dbałość o każdy najdrobniejszy szczegół (pomijając pewną umowność konwencji i budowę głównego bohatera). Słabo niestety wypada większość dialogów – dość naiwnych, suchych i pozbawionych smaku. Nad tym elementem warto jeszcze popracować.
   
Do zalet Chorągwi Michała Archanioła można zaliczyć: dobrych bohaterów drugoplanowych, płynny styl i przyzwoite wątki poboczne. Do wad: kiepską kreację głównego bohatera, brak jasno sprecyzowanego motywu przewodniego i słabe dialogi. Autor miał kilka interesujących pomysłów, ale zabrakło umiejętności sensownego splecenia ich ze sobą. Całość sprawia wrażenie chaotycznej i nie dogranej. Chorągiew jest solidnym średniakiem, bez możliwości wskoczenia na wyższy poziom. Książek zdecydowanie lepszych jest znacznie więcej.


Ludmo


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.