Początek nieszczęść królestwa - Robert Foryś - Recenzja #2

Z prozą Roberta Forysia czytelnicy mieli już okazję się zapoznać przy okazji lektury Za garść czerwońców wydanej przez  SuperNOWĄ. Autor zaprezentował w niej nowego bohatera – instygatora Jej Królewskiej Mości, czyli imć Joachima Hirsza. W Początku Nieszczęść Królestwa ów protagonista również jest postacią pierwszoplanową i do spółki z dwójką kozaków: Hańczą i Birkutem oraz wachmistrzem Tomaszem Mroczkiem przyjdzie mu rozwiązać kilka nowych zagadek.
   
W poprzednim tomie pisarz podzielił opowieść na trzy odrębne opowiadania, połączone osobą głównego bohatera. Jednak tym razem najlepszy polski XVII – wieczny as wywiadu będzie miał okazję ukazać się w pełnej powieściowej krasie. Foryś rezygnuje z opowiadań na rzecz pełnokrwistej historii.
   
Tym razem Hirsz będzie musiał zmierzyć się z tajemniczymi morderstwami, które w dziwny sposób splatają się z przybyciem do Warszawy zakonnic, uciekających przed wojenną pożogą ogarniającą Ukrainę. Gdyby tego było mało, protagonista wplątuje się w walkę wywiadów, a na swojej drodze spotyka godnego siebie przeciwnika. Wynik potyczki jest z góry przesądzony, ale to raczej czytelnika nie powinno zaskakiwać.
   
Rezygnacja z krótkich formuł, na rzecz dłuższej opowieści nie wyszła niestety na dobre, gdyż autorowi sztuka splecenia ze sobą wspomnianych wyżej wątków, oraz kilku pobocznych po prostu się nie udała. Sprawiają wrażenie naciąganych, pisanych bez większego pomysłu i polotu. Motory napędowe fabuły w tym wypadku się trochę zepsuły. Gdyby Foryś rozdzielił recenzowaną pozycję i obie historie zaprezentował w formie odrębnych opowiadań, wówczas efekt byłby znacznie ciekawszy.
   
Sama postać Joachima Hirsza porównaniu do Za garść czerwońców nie uległa większym modyfikacjom. Nadal pełni zaszczytną funkcję ówczesnego najwyższego państwowego prokuratora. Owiany aurą tajemniczości, twardziel nie może opędzić się od panienek, których największą zaletą jest obfity biust. Autor korzysta ze starego, sprawdzonego schematu - tu szczypta ironii, tam odrobina zgryźliwości. Czytelnicy, którzy lubią tak skonstruowane postacie, nie powinni być zawiedzeni, jednak instygator niczym szczególnym, na tle jemu podobnych protagonistów, się nie wyróżnia. Nie zapada w pamięć, a znacznie bardziej chwytliwym elementem powieści, niż on sam, jest nazwa pełnionej przezeń funkcji. Szkoda, że gdzieś zatracił swój pazur i urok z poprzedniego tomu. Pod koniec pojawia się dość intrygujący wątek człowieczeństwa głównego bohatera, jednak nie poprawia on całkowitego odbioru.

Sprawa podobnie przedstawia się w przypadku bohaterów drugoplanowych. Tutaj również czytelnik nie może liczyć na nic odkrywczego. Schematy, schematy, schematy. Nawet wspomniana dwójka kozaków, wielokrotnie w poprzednim tomie wywołująca uśmiech na czytelniczych ustach, tym razem stała się mało przekonująca.
Warto odnotować, że Forysiowi udało się w interesujący sposób odmalować realia ówczesnej Rzeczypospolitej, z naciskiem na stołeczne miasto – Warszawę. Opisy są dokładne, pełne rzeczywistych nazw własnych i oddane z dbałością o szczegóły. Podczas lektury można poczuć się, jakby samemu uczestniczyło się w sejmowym zjeździe, czy spacerowało po owianej złą sławą Pradze. Autor z  wykształcenia jest archeologiem z historycznym zacięciem, więc skupienie się na tym elemencie nikogo dziwić nie powinno.

Pisarz nie poczynił zaskakujących postępów w warstwie językowej. Nadal pisze sprawnie, jednak bez specjalnego polotu. W Początku Nieszczęść Królestwa mogą razić opisy kobiet, które najczęściej wyglądają jak wycięte z jednego szablonu. Powabne, biuściaste i z lokami. Warto brać poprawkę na ówcześnie obowiązujące kanony piękna, jednak w myśl maksymy „co za dużo, to nie zdrowo”, można było płeć przeciwną w jakiś sposób bardziej zróżnicować wizualnie.

W porównaniu do poprzedniczki, recenzowana pozycja jest dziełem trochę słabszym. Sprawia wrażenie odrobinę niedopracowanej i nie doszlifowanej. Powinna spodobać się jedynie oddanym fanom Joachima Hirsza i zwolennikom niezobowiązującej lektury. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, na tle innych „fabrycznych” książek.


Ludmo


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.