Szaleństwo przychodzi nocą - Grzegorz Gajek - Recenzja

Przemijanie jest tematem dość często podejmowanym w sztuce. Nie może to dziwić, biorąc pod uwagę, że choć na co dzień tego nie dostrzegamy, podlegamy temu procesowi bezustannie. Wszak nawet teraz, z sekundy na sekundę, stajemy się coraz starsi. Co będzie z nami, kiedy nasze włosy zostaną przyprószone srebrem? Kiedy nasze dzieci "wyfruną z rodzinnego gniazda"? O tym wiekszość z nas nie myśli. Dlaczego? Zapewne dlatego, że współczesnemu człowiekowi brakuje czasu na wszystko, a już zwłaszcza na głębsze przemyślenia. Ten moment w końcu nadejdzie, a wówczas nasze życie może ulec załamaniu. Podobnie jak miało to w miejsce w przypadku Stańka, głównego bohatera debiutanckiej książki Grzegorza Gajka pt. Szaleństwo przychodzi nocą.

Staniek jest staruszkiem, którego poznajemy chwilę po tym, jak pochował swoją żonę. Śmierć najbliższej osoby zachwiała życiem mężczyzny, który nie potrafi uciec od wspomnień. Stańkowi wyraźnie zaczyna doskwierać samotność, którą skrzętnie ukrywa przed córką i jej rodziną. Bohater próbuje stworzyć sobie nowe codzienne rytuały, jednak to wcale mu nie pomaga. Staniek nie może zapomnieć o przeszłości i kryjącej się w niej demonach z czasów wojny, które właśnie teraz postanowiły o sobie przypomnieć. I, jak łatwo się domyślić, dokonują tego nocą.

Sfera oniryczna odgrywa w Szaleństwie... bardzo istotną rolę. Z biegiem czasu coraz częściej przeplata się z opisem codziennych przeżyć Stańka, który mimo ogromnej straty stara się żyć zwyczajnie - kupuje nowe ubrania, płyty jazzowe, powraca do lektury ulubionych książek. Za tą fasadą normalności skrywają się jednak wspomniane już doświadczenia z okresu wojny, kiedy był małym chłopcem. Tamte zdarzenia, choć przez lata skrzętnie tajone, zaczynają popychać mężczyznę w ramiona obłędu, zaś sposób, w jaki odkrywamy prawdę o demonach dręczących głównego bohatera, potrafi skutecznie oderwać czytelnika od rzeczywistości. Niewątpliwym atutem powieści jest odpowiednie stopniowanie tempa akcji - przynajmniej w większej częsci dzieła Gajka.

 

Trzeba bowiem zauważyć, że choć wraz z przewracanymi kartkami historia nabiera coraz większego rozmachu, niestety nie wychodzi jej to na dobre. Podczas gdy na początku książki czytelnik ogląda pogmatwany, alternatywny świat snów sporadycznie, o tyle później wizyty w nim stają się na tyle częste, że łatwo można zagubić się w gąszczu serwowanych wątków. Opowieść zdradza pewien większy, ambitny koncept, jednakże autorowi zabrakło chyba narzędzi do przedstawienia go w odpowiednio sugestywny sposób. Łączenie poszczególnych elementów fabularnej układki, które przez większość książki sprawia dużą przyjemność, pod koniec powieści traci sporo na jakości właśnie wskutek zbytniego skomplikowania treści.

W czasie lektury nietrudno zwrócić uwagę na specyficzny język. Autor nie stroni bowiem od stylizacji - współczesna młodzieżowa nowomowa występuje w Szaleństwie... nader często. Nie byłoby w tym dziwnego, gdyby ograniczyć ją małoletniego wnuczka Stańka, czy nawet jego rodziców; w książce można się jednak spotkać również z bardzo potocznym słownictwem używanym przez narratora, co nie było chyba w pełni przemyślanym zabiegiem. W efekcie pozostawia to małą, ale widoczną plamę na starannie odmalowanej przez Gajka historii człowieka starego, samotnego i próbującego stawić czoło demonom przeszłości.

Z powyższego opisu być może trudno wywnioskować, że Szaleństwo... jest horrorem, a właśnie do takiej szufladki zostało odgórnie zakwalifikowane. Sceny naprawdę drastyczne, choć w książce występują, to jednak nie są zbyt częste. Historia Stańka może jednak przejąć strachem, zwłaszcza gdy poznamy ją od początku do końca. A jeśli nawet opowieść ta nie wywrze w czytelniku większych emocji, to z pewnością skłoni go przynajmniej do refleksji nad sobą, podejmowanymi obecnie decyzjami i konsekwencjami, z jakimi być może przyjdzie mu się zmierzyć jutro, za miesiąc, a może dopiero w jesieni jego życia.

Szaleństwo... to bez wątpienia udany debiut. Nie jest pozbawiony wad, jednak miłośnicy nieco "cięższej", refleksyknej prozy nie powinni być zawiedzeni. Jeśli autor wyciągnie ze swego dzieła odpowiednie wnioski, to nie mam wątpliwości, że o Grzegorzu Gajku jeszcze przyjdzie nam usłyszeć.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.