Pradawna Stolica - Michael J. Sullivan - Pradawna stolica - Recenzja

Mówi się, że mężczyznę poznaje się nie po tym, jak rozpoczyna, ale jak kończy. To samo stwierdzenie można by śmiało odnieść do wielotomowych cykli literackich. Nie sztuką bowiem jest spisać rozległą historię w kilku tomach; sztuką jest napisać ostatni tom w taki sposób, by stanowił odpowiednie zwieńczenie poznawanej, nierzadko przez wiele lat, opowieści. Z tak trudnym zadaniem musiał zmierzyć się Michael J. Sullivan piszącPrastarą stolicę - szóstą i zarazem ostatnią odsłonę cyklu zatytułowanego Odkrycia Riyrii, która niedawno trafiła na polski rynek.

Historia w ostatnim tomie bierze swój początek w stołecznej Aqueście. Niebezpieczeństwo związane ze spiskiem Saldura zostało zażegnane, imperatorka Modina rozpoczęła samodzielne rządy, zaś Hadrian i Royce wplątali się w kolejne kłopoty. Są one jednak niczym wobec inwazji elfów, które bez żadnego ostrzeżenia wtargnęły na tereny Imperium i rozpoczęły regularny podbój. Wycieńczone wojną domową cesarstwo i jego zdziesiątkowane wojsko niewiele mogą wskórać wobec wrogiej fali zalewającej Avryn. Jedyną nadzieją pozostaje odnalezienie mitycznego Rogu Gylindory, który został podobno pogrzebany w nie mniej legendarnej pradawnej stolicy - Percepliquis. Któż mógłby wyruszyć na tę z pozoru niewykonalną misję? Odpowiedź, dla miłośników prozy Sullivana (inni raczej nie przedarliby się przez pierwsze pieć tomów), powinna być oczywista.

Odkryciach Riyrii mieliśmy już niemal wszystko: wielką politykę, spiski, bitwy morskie, eksploracje egzotycznych miejsc, czy też pojedynki z mitycznymi stworami. W Prastarej stolicy elementy te się kumulują - nie brakuje właściwie żadnego z nich. Trzeba jednak przyznać, że historia niemal całkowicie zatraciła swój pierwotny, łotrzykowski charakter i stała się kolejną epicką opowieścią o wyprawie po dawno utracony artefakt. Z początku może to się wydawać sztampowe. Co więcej, w książce nie brakuje odniesień do Władcy pierścieni, zaś momentami można odnieść wrażenie, że są one nazbyt mocne - nawet liczba śmiałków ruszających w nieznane jest identyczna jak w przypadku osławionej drużyny pierścienia. Na szczęście z każdym kolejnym rozdziałem opowieści okazuje się, że pierwsze wrażenia były mylne, zaś rozwiązania stosowane przez bohaterów książki Sullivana są niekonwencjonalne i zaskakujące.

Jednym z największych plusów poprzednich odsłon cyklu była kreacja świata i nie inaczej jest tym razem. W Pradawnej stolicy duży nacisk położono na poznanie historii elfów, która do tej pory owiana była gęstą mgłą tajemnicy. W czasie podróży bohaterowie odnajdują wiele interesujących informacji (lub przynajmniej ich strzępków) świadczących o dziedzictwie długowiecznej rasy. Kolejne odkrycia są coraz bardziej zdumiewające, przez co ani na chwilę nie można oderwać się od lektury - jeśli nie zajmuje nas wartka akcja, jak zawsze pełna błyskotliwych dialogów i widowiskowych pojedynków, to robią to odsłaniane pozostałości tytułowej pradawnej stolicy. Składu samej ekspedycji chyba nie wypada tutaj zdradzać, jednakże można śmiało zaznaczyć, że w czasie podróży przyjdzie nam poznać niektórych bohaterów z zupełnie innej strony i lepiej zrozumieć skrywane dotąd cele i motywacje. W swojej najnowszej powieści Sullivan po raz kolejny udowodnił, że tworzenie interesujących, moralnie niejednoznacznych postaci o skomplikowanej psychice nie jest bynajmniej mu obce.

Autor przez całą książkę powoli domyka poszczególne wątki i odkrywa tajemnice fabuły całego cyklu, nie szczędząc przy tym niezłych zwrotów akcji. Sam finał godny jest snutej przez sześć tomów opowieści. W kulminacyjnym momencie, kiedy główni gracze zrzucają maski, a gra pozorów dobiega końca, przebieg ostatecznej konfrontacji okazuje się zupełnie nieprzewidywalny. Jeśli jednak głębiej się nad wszystkim zastanowić, cała układanka tworzy logiczną i spójną całość, której nie sposób się było wcześniej domyślić. I za to pisarzowi należą się ogromne brawa!

Jedynym minusem Prastarej stolicy jest wątek miłosny. Uczucie, które dojrzewało w dwójce bohaterów przez niemal cały cykl, w końcu eksplodowało, ale... W sposób zupełnie infantylny. Trudno sobie wyobrazić, by dorośli ludzie, w dodatku mający za sobą tyle doświadczeń życiowych, zachowywali się w cztery oczy w sposób tak dziecinny. Zdaje się, że wątek ten mógł zostać lepiej przemyślany lub w ogóle usunięty, gdyż kładzie się cieniem na ogólnym obrazie książki.

Mimo wszystko można pokusić się o stwierdzenie, że Pradawna stolica to najlepszy tom cyklu. Ewolucja, którą przeszły Odkrycia Riyrii w czasie pisania kolejnych jczęści okazała się strzałem w dziesiątkę i ostatecznie pozwoliła Sullivanowi w pełni zaprezentować swój pisarski kunszt. Trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek kto przeczytał pierwszych pięć odsłon sagi, mógł odpuścić sobie wielki finał opowieści. Jeśli ktoś natomiast wstrzymywał się z zakupem do momentu ukazania się kompletnego sześcioksiągu, to nie powinien dłużej czekać - dzieło amerykańskiego pisarza powinno znaleźć się na półce każdego miłośnika epickiego fantasy.

Warto zaznaczyć, że choć cykl dobiegł końca, to nie jest to ostatni tom historii przygód Royce'a i Hadriana. W Stanach Zjednoczonych ukazały się już dwie części Riyria Chronicles stanowiących prequel do Odkryć Riyrii. Miejmy nadzieję, że książki niedługo pojawią się również na polskim rynku wydawniczym.


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.