I żywy stąd nie wyjdzie nikt - Antologie - Recenzja

Pisanie wstępu do recenzji zbioru opowiadań zawsze stanowi spory kłopot. Problemy nawarstwiają się zwłaszcza wtedy, gdy współtworzy go dziesięcioro różnych pisarzy. Tym razem z niespodziewaną pomocą przychodzi autor noty redakcyjnej, który stworzył coś w rodzaju myśli przewodniej dla najnowszej antologii Fabryki Słów. Tych kilka słów, wyjątkowo zgrabnie podsumowujących tematykę publikacji, brzmi następująco: „WOJNA – najpopularniejsza dyscyplina sportowa od początku ludzkości. Nieważne kto z kim, gdzie i dlaczego. Ważne, by Hitlera dobrze robaki żarły”. Słowa, które mówią same za siebie.

Jak to często bywa w przypadku antologii, składające się na nią historie prezentują dość zróżnicowany poziom. W tym przypadku na pierwszy plan wybijają się dwie z nich: Żegnaj, laleczko Andrzeja W. Sawickiego i Evviva l’arte! Marcina Pągowskiego. Bohaterem pierwszej z nich jest… opętany przez ducha polskiego nacjonalisty pistolet. W wyniku pospolitego złodziejstwa i pokątnego handlu, broń stworzona do obrony terytorium Polski przed III Rzeszą trafia w ręce młodej Żydówki. Fakt ten, delikatnie mówiąc, nie przypada do gustu radykalnemu demonowi. Mimo, że morał płynący z całej historii dość łatwo przewidzieć, to styl w jakim zafundował go Sawicki zasługuje na rzęsiste brawa.

Akcję drugiego z wymienionych opowiadań osadzono w alternatywnej rzeczywistości, w której Polska jest potężnym imperium dyktującym światu swoje warunki. Liczne powstania i rozbiory istnieją w niej jedynie pod postacią fikcji literackiej zrodzonej w wyobraźni głównego bohatera. Pewnego dnia jego rutynę przerywa wizyta ponurego jegomościa w garniturze, przejawiającego niezdrowe zainteresowanie najnowszym dziełem artysty. Rozwiązanie całej intrygi może się podobać, podobnie jak swobodna, pozbawiona nadęcia forma, którą Pągowskiemu udało się zachować pomimo dotykania istotnej dla naszego narodu tematyki.

 

Warto również zwrócić uwagę na Potworzycę Anny Dominiczak. W wykreowanym przez nią świecie, spokojny, oddany tradycji lud Elmu znalazł się pod okupacją brutalnych Technokratów. Główna bohaterka, Souirin zostaje zmuszona do pracy w jednym z lokalnych domów rozpusty. Przyjmując kolejnych klientów popada w coraz głębszą apatię. W pewnym momencie jeden z nich przypadkowo pozwala jej odkryć w sobie moc, która ma szansę odmienić ponury los Elmijczyków. Co ciekawe, to nie fabuła stanowi największą zaletę dzieła Dominiczak. Opowiadanie wyróżnia przede wszystkim wprawa, z jaką autorka oddała motywacje i emocje Souirin.

Zdecydowanie najsłabszy element antologii stanowi Słowo żołnierza Joanny Maciejewskiej. To dość szablonowa historia o grupie żołnierzy starających się przetrwać na obcej planecie. Bohaterom brakuje niestety wyrazistości, a dialogom charakteru. Na plus trzeba natomiast autorce zaliczyć całkiem zmyślne zakończenie.

I żywy stąd nie wyjdzie nikt to dobra, zróżnicowana antologia. Każdy z autorów znalazł własny, często przewrotny, sposób na poruszenie tematyki wojny, a czytelnik powinien poczuć się usatysfakcjonowany próbując je wszystkie poznać. Książka stanowi całkiem niezły pomysł na wakacyjną lekturę i każdy, kto zapakuje ją do plecaka, raczej nie pożałuje dźwigania dodatkowego ciężaru.


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.