Deus Irae - Phillip K. Dick - recenzja

Pisanie recenzji klasyków, a do takich trzeba z pewnością zaliczyć niemal każde dzieło autorstwa Philipa K. Dicka, to wyjątkowo niewdzięczne zadanie. Niełatwo bowiem powiedzieć coś odkrywczego o książce znanej od lat, takiej, która dawno ugruntowała sobie pozycję rynku i zdobyła szerokie grono oddanych czytelników. Zapewne są jednak na świecie ludzie, zwłaszcza ci wywodzący się z młodszego pokolenia, którzy nie mieli jeszcze styczności z twórczością Amerykanina. To właśnie do nich skierowano poniższe słowa.

Deus Irae powstało w 1976 roku przy współpracy z Rogerem Żelaznym. Wkład tego ostatniego polegał głównie na dostarczeniu Dickowi wiedzy o religii Chrześcijan, gdyż wątek ich wierzeń odgrywa w powieści niezwykle istotną rolę. Mówiąc o przygotowanej przez Rebis reedycji nie sposób pominąć jakości oprawy. Książka prezentuje się bowiem nad wyraz pięknie. Twarda, srebrzysta okładka, otoczona ozdobnym papierem, robi imponujące wrażenie. Wnętrze wzbogacono kilkoma rycinami zasłużonego dla polskiego malarstwa Wojciecha Siudmaka.

Akcja Deus Irae toczy się w świecie otrząsającym się po wojnie jądrowej. Nędzne niedobitki ludzkości zamieszkujące Charlottesville w stanie Utah próbują ułożyć sobie życie w nowych, straszliwych warunkach. Wiele osób odnajduje pocieszenie w religii. Tradycyjny Bóg Chrześcijan, dobry, opiekuńczy ojciec, przestał trafiać do serc większości. W siłę rośnie natomiast kult tytułowego Boga Gniewu. Nadprzyrodzona istota będąca wyidealizowanym obrazem Carletona Lufteufla, człowieka odpowiedzialnego za wybuch wojny, o wiele bardziej pasuje do nowej ery – reprezentuje niezbędną do przetrwania siłę i twardość. Jeden z jego wyznawców, niepełnosprawny malarz Tibor McMasters, otrzymuje zadanie stworzenia fresku przedstawiającego oblicze Lufteufla. Postanawia wyruszyć w długą i niebezpieczną podróż w poszukiwaniu inspiracji.        

Z dzisiejszej perspektywy realia postapokaliptyczne mogą wydawać się niezbyt oryginalne, ale trzeba mieć świadomość, że uniwersum stworzone przez Philipa K. Dicka ma niewiele wspólnego z współczesnym, w gruncie rzeczy silnie realistycznym, podejściem charakterystycznym na przykład dla Głuchowskiego. Świat przedstawiony w Deus Irae przywodzi na myśl obcą planetę. Mutanty, które bohater napotyka na swej drodze, rzadko są krwiożerczymi, czyhającymi na jego życie monstrami. Znacznie częściej są to istoty inteligentne, kierujące się własną logiką i dążące do własnych celów: jaszczurowaci, robale, biegacze – wszyscy oni, mimo że fizycznie inni, są zaskakująco ludzcy w swoich zachowaniach.

Pielgrzymka McMastera, choć stanowi główną oś fabuły, nie jest najważniejszym elementem książki. To zaledwie pretekst do snucia rozważań natury religijnej i filozoficznej. Autor stara się znaleźć odpowiedź na pytania o sens egzystencji i istotę wiary. Czy grzech może stać się przyczyną dobra? Fałszywe założenia leżące u podstaw religii mogą w rezultacie obrócić się na jej korzyść? Czy zwolennicy jednego z wyznań mają prawo narzucać swój światopogląd innym?

Jeśli nad wartką akcję cenisz sobie interesujące, napisane przystępnym językiem rozterki filozoficzne, a także jesteś otwarty na inne niż zwykle spojrzenie na realia świata postnukleranego, nie wahaj się i daj powieści szansę. W przeciwieństwie do wielu innych dzieł Deus Irae naprawdę zasłużyło sobie na tytuł klasyka i szkoda byłoby je pominąć.  


Murky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.