Order - Marcin Jamiołkowski - recenzja

Okup krwi, pierwszy tom przygód Herberta Kruka, daniem popisowym nie jest. Autor zaserwował czytelnikom ciekawe podejście do magii oraz zaledwie akceptowalną fabułę, jednak pod cienką warstwą zjadliwej treści Marcin Jamiołkowski próbuje podać niewiarygodnego bohatera i miejscami słabe dialogi. Pomimo niedociągnięć danie zamiast w koszu, ląduje w żołądku klienta, choć ten jadał w życiu lepsze potrawy. Restauracja nie upada, kucharz nadal gotuje, głodni przychodzą, a mówi się, że niektórzy z nich nawet wracają. Tymczasem do stołu podano kolejne danie Jamiołkowskiego.

Największą zaletą Orderu, bo taki tytuł nosi kontynuacja przygód Herberta, jest niewymaganie od czytelnika znajomości Okupu krwi. Liczba wątków, które można w tym przypadku przeoczyć, wydaje się zbyt mała, by warto było brnąć przez poprzedni tomik. Tytułowy Order, wedle legendy chroniący Warszawę przed niebezpieczeństwem, zostaje skradziony, a zadaniem Herberta będzie jego odnalezienie. W zamian krawiec ma otrzymać kontakt do krajowego astrologa, od którego oczekuje pomocy w wytropieniu Schrödingera – głównego antagonisty z Okupu krwi.

Jamiołkowski niezwykle zgrabnie wpisuje legendę o Orderze oraz fabułę w wydarzenia z życia Warszawy. Dzięki odznaczeniu wszystkie próby terrorystyczne zostają zażegnane, a gdy przedmiot na chwilę znika z miasta, to dochodzi do tragicznego w skutkach wybuchu gazu w Rotundzie (1979), gdzie ginie blisko pięćdziesiąt osób. Jednocześnie w utworze wciąż przebrzmiewa echo zakończonego kilka miesięcy wcześniej Euro, finał powieści zaś nieubłaganie zmierza do jednego wydarzenia mającego miejsce w pewne październikowe popołudnie…

Wydaje się, że po wydaniu Okupu krwi autor wyciągnął pewne wnioski. Dialogi już nie irytują, pozbyto się kompletnie nieudanego Wygi, sam Herbert przestaje być wydmuszką, a z czasem potrafi zdobyć sympatię czytelnika. Dużo ciekawiej Jamiołkowski prowadzi także akcję. Z racji zadania stojącego przed krawcem powieść jest wolniejsza, a nacisk położono głównie na wątki detektywistyczne, które zrealizowano dobrze. Co więcej, w historię wpleciono kilka fałszywych tropów, co świadczy o głębszym przemyśleniu fabuły przez autora. Wszystkie z pozoru nie pasujące do siebie elementy układanki tworzą sensowną całość przedstawianą w mowie końcowej przez Herberta.

Niestety, Order nie uniknął znanego z poprzedniej części nierównego stylu. Ponadto Jamiołkowski momentami zbyt dokładnie w dialogach między postaciami tłumaczy „zawiłości” swoich pomysłów, nie pozostawiając wiele w sferze domysłu. Początkowe strony poświęcone są na wyjaśnienie finału Okupu krwi, więc z braku jakichkolwiek poszlak, bez których pozostawiono czytelnika po lekturze pierwszego tomu, nagle staje on przed gotowym rozwiązaniem. Z próby wytłumaczenia niezgrabności zakończenia wyszła maniera cechująca całą książkę, a niezbyt dobrze świadcząca o podejściu autora do kondycji swoich odbiorców.

Można było podawać w wątpliwość sens poświęcania czasu na zapoznanie się z Okupem krwi. Po lekturze Orderu takie wahanie powinno występować rzadziej. Nie zmienia to faktu, że z omawianą książką mało kto zapozna się więcej niż raz. Spory skok w jakości lektury optymistycznie nastraja nie tylko przed kolejnymi częściami planowanego (w chwili obecnej) na cztery tomy cyklu o Herbercie, ale także przed następnymi książkami wychodzącymi spod pióra Jamiołkowskiego. 


Sonky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.