Oko Jelenia: Srebrna Łania z Visby - Andrzej Pilipiuk - Recenzja

„Srebrna Łania z Visby” to drugi tom stworzonej przez Andrzeja Pilipiuka sagi „Oko Jelenia”. Muszę przyznać, że w porównaniu z częścią pierwszą, odnoszę wrażenie, iż autor powoli zaczyna rozwijać skrzydła...

Pierwszy tom to całkiem przyzwoite czytadło, zawierające jednak sporo irytujących elementów z akcją rozwijającą się w strasznie wolnym tempie. Tak to zazwyczaj z początkami wszelkich historii bywa – tylko najwięksi potrafią sprawić, że już sam wstęp jest szalenie intrygujący, a z całym szacunkiem dla pana Pilipiuka, do tego grona zaliczyć go nie można. Dzięki Bogu średnie wprowadzenie okazało się rozpoczynać całkiem ciekawą historię. Akcja w końcu nabrała tempa, a sama powieść tak przeze mnie lubianej „twardości”, zresztą znaku rozpoznawczego polskiej fantastyki. Nadal niektóre sytuacje aż się proszą, żeby bohaterowie rzucili mięsem, ale nie daje się to zauważyć aż tak, jak to miało miejsce w „Drodze do Nidaros”. Autor chyba też zdał sobie sprawę, że pomysły Marka i Staszka na uruchomienie produkcji parasoli, kaloszy, czy w tej części na wytworzenie penicyliny (!) brzmią dość głupio i przestał, bądź co bądź inteligentnym bohaterom, je wciskać. Po wspomnianej próbie wytworzenia antybiotyku przez człowieka mającego 6 z biologii za ładne akwarium, dziwne pomysły się kończą. Nie będę wyrokował, czego to wynik (czy było to zamierzone, czy autor uświadomił sobie irracjonalność tych pomysłów...) - ważne, że tego nie ma. A dzięki temu powieść znacznie zyskuje – irytacja ustępuje, co sprawia, że pomysły fabularne wydają się lepsze – przecież gdy ktoś nas irytuje ogólnie, nawet mądra wypowiedź w jego wykonaniu psuje wrażenie. W paru momentach też się uśmiechnąłem, a raz nawet zaśmiałem – brawo panie Andrzeju, oby tak dalej, a następne tomy mogą być naprawdę bardzo dobre.

Czas przejść do fabuły, ostrzegam więc osoby nie znające pierwszego tomu – lepiej przeskoczcie do następnego akapitu. Bohaterowie powieści pozostają w niezmienionym od zakończenia „Drogi” trzyosobowym składzie – nauczyciel informatyki Marek, niedoszły maturzysta Staszek i XIX wieczna szlachcianka Hela. Historia jest kontynuowana bez żadnych przeskoków, a więc od momentu natknięcia się na nieznajomego, który udzielił bohaterom schronienia po ucieczce z domu kata. Nasze trio ma jednak poważny problem (bardzo ciekawie potem rozwiązany) – Hela jest zmaltretowana i okulawiona, a terminy gonią (wiecie przecież, że Łasica opóźnień nie wybacza) i trzeba ruszać śladem Alchemika Sebastiana do Bergen...

 

Jak już wspomniałem, historia w końcu nabiera tempa, chociaż przez to tom wyszedł krótszy od poprzedniego. Cóż, wolę krócej, a w większym natężeniu, niż długo i słabo. Pilipiuk zawarł w książce sporo ciekawych pomysłów, umiejętnie (tzn. nie wywołując irytacji) podkładał bohaterom kolejne kłody, bardzo dobrze wykorzystał stworzony w tomie pierwszym materiał, choć nie ustrzegł się pewnych nielogiczności, o których jednak wolę konkretnie nie pisać, aby nie zepsuć wam przyjemności płynącej z poznawania „Srebrnej Łani z Visby”. Mimo wszystko niezmienionym pozostaje fakt, iż książka ta nie należy do dzieł z najwyższej półki, raczej do pozycji średnich – miło się czyta, czasem nawet zaintryguje i porządnie zaciekawi, ale na pewno nie porwie. Nawet całkiem ciekawe zakończenie nie wbiło mi ochoty na natychmiastowe poznanie tomu numer 3. I to jest właśnie największa bolączka obu poznanych przeze mnie tomów „Oka Jelenia” - są dobre, ale jakoś nie potrafią jednoznacznie zmusić do zakupu kolejnego „tomiszcza” (cudzysłów, bo grube to one nie są). Nawet cena 30zł nie jest decydującym argumentem – za te pieniądze możemy kupić inne, lepsze książki, stanowiące zasoby naszej rodzimej twórczości z zakresu fantasy.

W przypadku tomu sagi „Oko Jelenia” nie wypada nie wspomnieć ponownie o wydaniu. Znów otrzymujemy okładkę imitującą stare, oprawiane w skórę księgi, choć wrażenie psuje trochę przyrząd na niej się znajdujący – zegar słoneczny z „Drogi” jakoś o wiele bardziej pasował. Do gustu przypadły mi zdobienia samych, grubych i szczególnie miłych w dotyku, kart książki – zamiast narożnych różowych wzorów, mamy jasnobrązową obwódkę, jak po pociągnięciu pędzla, co wygląda o wiele lepiej. Powoduje też, że na stronach mieści się o wiele mniej tekstu, ale czy to wada, czy zaleta – ocenę pozostawiam wam, dla mnie nie ma różnicy.

Podsumowując, drugi tom sagi „Oko Jelenia” - „Srebrna Łania z Visby”, jest lepszy od poprzedniego - zawiera szybszą i ciekawszą akcję, parę elementów humorystycznych, lepiej się go też czyta. Widać, że Pilipiuk rozwija skrzydła, oby jednak ich z powrotem nie zwinął, jak to zrobił Richard Scott Bakker w trzecim tomie „Księcia Nicości”, a „Oko Jelenia” może się okazać całkiem dobrą sagą.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.