Heros powinien być jeden, ks.1 - Henry Lion Oldi - Recenzja

Czegoś takiego ani trochę się nie spodziewałem. Książka pisana przez duet Ukraińców kryjących się pod angielsko brzmiącym pseudonimem, której akcja toczy się w starożytnej Grecji. W związku z w/w powodami podchodziłem do tej pozycji dość ostrożnie, bez wielkich nadziei.

Racja, wschodni pisarze umieją tworzyć ciekawe fantasy, czego najlepszym przykładem są bracia Strugaccy. Ale starożytna Grecja? Jakże mylne było moje założenie, iż mam do czynienia z epicką, pompatyczną historią o wielkich herosach i jeszcze większych, nadętych bożkach. Tutaj bowiem jest kompletnie inaczej – herosi nie zawsze są zadowoleni ze swej roli, ba, niektórzy się od niej „migają”. Bogowie zaś to banda intrygantów, podejrzewających wiecznie wszystkich o wszystko, którym tak naprawdę bliżej do ludzi niż istot wyższych. Jedynym, co odróżnia ich od maluczkich, są moce i miejsce zamieszkania – Olimp. Jak się później okaże, tak jak różni są ludzie, różnić miedzy sobą mogą się i bogowie...

Fabuła opowiada o losach dwóch braci bliźniaków, Alkidesa i Ifiklesa, synów jednej matki i dwóch ojców. Ich historię poznajemy od samego, dość tajemniczego, ze względu na odwiedziny jednego z bogów, poczęcia. Do Alkmeny, matki chłopców, zawitał (rzekomo) Zeus, który, podszywając się pod jej męża, chciał sprawić sobie potomka, herosa. Zaraz po jego wizycie z podróży wrócił Amfitrion, prawdziwy małżonek kobiety. Po dziewięciu, pełnych dziwnych i niebezpiecznych zdarzeń miesiącach, na świat przyszli bracia. Niestety od samego początku nie będą mieli łatwego, wolnego od niebezpieczeństw życia. Przez resztę tomu będziemy obserwować, jak dorastają, dojrzewają do roli herosów pod opieką rodziców, nauczycieli w palestrionie i... Hermesa. Tak, tego Hermesa, patrona m. in. złodziei. Aż w końcu życie zmusi ich do podjęcia swego mimowolnego „zawodu” tępicieli potworów i innych wszelkiej maści „przeszkadzajek” w imię chwały bogów i spokoju Greków.

 

Z początku nic nie zapowiada, jakoby książka miała być specjalnie ciekawa czy odkrywcza. Powoli jednak autorzy wykorzystują potencjał miejsca akcji, z bogami na czele. Tak, greccy bogowie nie będą się pojawiali tylko w tle, poznamy ich zupełnie bezpośrednio. Będą to m. in. wspomniany wyżej troskliwy Hermes, wiecznie pijany Dionizos, mrukliwy Pan czy, uwaga, sam Hades, władca krainy umarłych. To raj dla ludzi lubujących się w mitologii greckiej, jednakże jeśli ktoś (tak jak ja) słabo się w niej orientuje, i tak nie będzie miał problemu z odbiorem. Wszystko jest przejrzyście i prosto wyjaśnione (chyba, że autorzy sami chcą nas trzymać w niepewności), bez problemu więc przypomnimy sobie, kto jest kim i cóż takiego robił. Poznamy ich obecne knowania związane z naszymi bohaterami, ich osobowości, dowiemy się (a właściwie sobie przypomnimy), że bogowie ci maja niewiele wspólnego z bogami wiar obecnych, jak chociażby chrześcijaństwo. Częściej są okrutni i bezlitośni, niż dobrzy, miłosierni i sprawiedliwi. Duet bardzo dobrze wykorzystał ich potencjał, który nie raz wywoła w nas niemałe zdziwienie.

Niestety odniosłem wrażenie, że mimo iż to bliźniacy są bohaterami głównymi, bogowie są – „nomen omen” – o niebo lepiej przedstawieni. Alkidesowi i Ifiklesowi brakuje trochę wyrazistości. Cóż, może to dlatego, iż przez większość kart są jeszcze młodziakami, końcówka zresztą prowadzi do bardzo mocnych zmian osobowości braci, którzy – mam nadzieję – w tomie drugim zyskają na wyrazistości. Póki co, to tylko kochający się bracia, którzy nie chcą podjąć wyznaczonej przez bogów roli, którzy, jakby tego było mało, bez przerwy sypią im kłody pod nogi.

Nie mam za to kompletnie nic do zarzucenia warstwie „technicznej” tytułu. Gromow i Ładyżeński piszą dobrze, choć bez specjalnego polotu w dialogach czy opisach. Często przy lekturze można się uśmiechnąć, czasem zaśmiać z niezłego żartu, jednakże siła tej pozycji tkwi w umiejętności prowadzenia fabuły tak, iż nawet, gdy nic się nie dzieje (a następuje taki moment po pełnym akcji początku) czytelnik czyta tom z ciekawością. Autorzy umieją wciągnąć, zainteresować swą alternatywną opowieścią o... Heraklesie. Więcej jednak nie zdradzę, skąd się tutaj nagle pojawia Herakles dowiecie się sami, czytając książkę.

Lekturę jej z całego serca polecam. Nie jest to co prawda dzieło wielkie, odrobinę brakuje mu do świetności (przede wszystkim konkretnego celu postawionego braciom), jednak określenie „bardzo dobra” jest już jak najbardziej trafne. Wciągająca, intrygująca, potrafiąca rozśmieszyć, pokazująca bogów greckich z ciekawej perspektywy lektura, która na pewno, nawet gdy średnio przepadacie za starożytną Grecją, zapewni wam kilka przyjemnych wieczorów.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.