Heros powinien być jeden, ks.2 - Henry Lion Oldi - Recenzja

Herakles - oczyszczony, odkupiwszy winy trzyletnim niewolnictwem, staje przed kolejnym zadaniem. Wojna i śmierć, Ares i Tanatos, zaczynają swój nieubłagany przemarsz po Peloponezie.

Czas powrócić do świata starożytnych. Świata niespokojnego, wzburzonego wojną, zniszczonego intrygami. Świata Heraklesa, czy też może... Heraklesów? Henry Lion Oldi w „Heros powinien być jeden, księga II” kolejny raz wskazują czytelnikowi dromos, korytarz do tego świata. Z tą różnicą, że teraz nikogo nie trzeba już zachęcać – z chęcią wejdzie weń z sam.

Autorzy podejmują przerwane wątki po paru latach od wydarzeń z pierwszego tomu powieści. Robią to sprawnie i gładko, uzyskując całość w pełni zrozumiałą, logiczną i spójną. Te lata opuszczone w powieści zawierają w sobie czas, kiedy Herakles wykonywał dwanaście słynnych prac. H.L. Oldi na szczęście omijają ten wątek, płynnie przechodząc dalej i wykazując kunszt w tworzeniu własnej historii, a nie tylko w interpretowaniu mitów.

 

Da się jednak zauważyć istotną różnicę między poszczególnymi tomami. Historia jest spójna, ale... pisana innym stylem. Bardziej barwnym, pełnym figur retorycznych, momentami nawet patetycznym, oratorskim, a tym samym trudniejszym w odbiorze. Zastosowanie takiego stylu sprawdza się jednak doskonale z dwóch powodów. Po pierwsze takowy jest charakterystyczny dla antycznych tragedii, dzięki czemu powieść nabiera kolorytu i klimatu takiego dzieła. Po drugie autorzy w tym tomie zmierzyli się z poważniejszymi tematami, które niezobowiązująco jeszcze rozpoczęli w pierwszej części. Na początku ciekawą powieść, praktycznie zgadzającą się z mitami, opowiedziano nam na nowo, łącząc wszystko w całość i dodatkowo okraszono ją przednim humorem. Sprawiło to, że czytało się ją lekko i bez zbytniego zagłębiania się „między wiersze”, bo treści głębsze były tylko „liźnięte” i uważny czytelnik wychwycił je bez problemu. Inaczej jest w tomie drugim. Tutaj trzeba wejść dalej, przystanąć i zastanowić się, bo wspomniane treści wychodzą na powierzchnię częściej, na co zresztą liczyłam.

Tak samo jak poprzednio przejawia się za to rozplanowanie bohaterów na głównych i pobocznych. Nadal postacią mającą najwięcej do powiedzenia jest Amfitrion / Iolaos, a nie sami bracia Alkides i Ifikles, o których, było nie było, taktuje ta powieść. Ci stoją z boku, widziani i opisywani z perspektywy właśnie głównie Iolaosa. To on jest tutaj najlepiej i najszczegółowiej nakreśloną postacią, to w jego życiu towarzyszymy mu my, czytelnicy, śledząc poczynania Heraklesa razem z nim. To on jest tym charyzmatycznym, silnym i tajemniczym bohaterem powieści, pośrednikiem, za pomocą którego autorzy podają nam kolejne doniesienia z działań herosów, ludzi i bogów.

Rozwinięty, ku mojemu zadowoleniu, został temat, którego rozpoczęcie w pierwszym tomie bardzo mnie zaintrygowało: zestawienie monoteizmu i politeizmu w jednym świecie i w jednym czasie. Teza istnienia Jedynego w tej samej czasoprzestrzeni z Olimpijczykami jest na tyle ciekawa i... nieprzewidywalna, że zdominowała, przynajmniej w moim odczuciu, cały sens powieści. H.L. Oldi podali swoje wyjaśnienie tego zdawałoby się, paradoksu, a co najlepsze – wyjaśnienie to jest zaskakujące i jednocześnie spójne, dokładne i, choć podane jest tylko jako przypuszczenie, zwykłą myśl: „a co by było, gdyby”, sprawia, że powieść nabiera smaku, czegoś więcej, czegoś niepowtarzalnego. Nie chcę powiedzieć „prawdopodobnego”, choć to określenie dość trafne, jeśli pokusić się o założenie, że mity greckie mogłyby być autentyczne. Przyznam szczerze, że dopóki nie dotarłam do momentu, w którym autorzy poruszyli na nowo ten temat, powieść była w moim przekonaniu tylko „standardową kontynuacją” tomu pierwszego. Moje nastawienie zmieniło się diametralnie po tych kilku pierwszych zdaniach, kiedy nagle uświadomiłam sobie, że oto jest coś, z czym wcześniej się nie spotkałam, coś innego.

Jak już mówiłam, tom drugi „Herosa” traktuje o daleko poważniejszych sprawach, niż księga pierwsza. Ale i tym razem, choć nie w takiej ilości, napotkamy humorystyczne opisy i komentarze. Nie jest to jednak już opowieść po prostu, o życiu herosów i ich przygodach, albo nie tylko o tym. Tutaj spotykamy się z wojną, ze śmiercią i tym, co po niej, z nietrafionymi wyborami i ich nieuniknionymi następstwami w postaci głębokich przemian zarówno w osobowości jednostki, jak i w świadomości całego społeczeństwa. Nieuchronność zmian, istne fatum ciążące zarówno nad ludźmi, jak i nad przewrotnymi i podstępnymi Olimpijczykami, rodzi rezygnację, zgorzknienie, a w końcu i zapomnienie. Bo w życiu, jak to w życiu... happy endu najczęściej po prostu nie ma. Ten brak sprawia, że powieść o odległych herosach i jeszcze odleglejszych bogach jest nam bliska, nam, ludziom narażonym na ten sam uporczywy brak, żyjącym tu i teraz, w świecie zgoła innym, ale przecież pełnym takich samych zjawisk. Polecam!


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.