Zaginiona flota. Nieustraszony - Jack Campbell - Fragment #2

Nienawidzę tych narad – pomyślał Geary po raz setny, co było naprawdę imponującym wynikiem, zważywszy, że do tej pory uczestniczył dopiero w pięciu posiedzeniach. Stół konferencyjny w tej sali liczył zaledwie kilka metrów długości, ale dzięki nowym systemom łączności wewnątrz floty i technologii transmisji holograficznych Geary miał wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność. Wokół niego siedzieli fotel obok fotela, rząd za rzędem, dowódcy wszystkich okrętów floty. Najstarsi stażem i stopniem zdawali się zajmować najbliższe miejsca, ale wystarczyło, że skupił wzrok na którymkolwiek z oficerów, nieważne, jak daleko by siedział, a natychmiast uzyskiwał jego zbliżenie, na dodatek obok głowy pojawiał się pasek z informacjami na temat tejże osoby.
Telekonferencje toczyły się swoistym, nieco dziwnym rytmem. Na czas narad flota zacieśniała szyki, ale nawet przy najlepszym układzie prędkość światła wciąż tworzyła bariery komunikacyjne nie do przebycia. Najbardziej oddalone jednostki znajdowały się co najmniej trzydzieści sekund świetlnych od Nieulękłego. Na szczęście dotyczyło to tylko najlżejszych okrętów dowodzonych przez najmłodszych i najmniej doświadczonych oficerów. Tych, którzy jedynie obserwowali obrady, uczyli się od starszych i nigdy nie zabierali głosu. Dlatego element opóźnienia nie był zbyt istotny dla meritum dyskusji. Jednakże rozmówcy nawet przy sekundowych przesunięciach, jakich nie dało się uniknąć w czasie wymiany zdań pomiędzy najbliższymi formacjami, musieli nauczyć się swoistego rytmu wypowiedzi. Pytanie, pauza, odpowiedź, pauza i jeszcze chwila na komentarze.
Kapitan Numos, dowódca Oriona, siedział sztywno z wzrokiem wlepionym w twarz Geary’ego. Bez wątpienia wciąż przeżywał blamaż, do jakiego doszło podczas bitwy w systemie Kaliban, i zapewne nadal bardziej obwiniał głównodowodzącego niż siebie. Obok niego zasiadała kapitan Faresa z Dumnego. Jej oczy miotały gromy, jak zawsze zresztą. Geary czasami zastanawiał się, dlaczego blat przed nią nie jest jeszcze spalony, przecież wielokrotnie musiała podczas narad opuszczać wzrok. Na szczęście byli też tacy, którzy równoważyli negatywny wpływ tych dwojga. Rozparty w fotelu kapitan Duellos z Odważnego wydawał się niezwykle swobodny, choć po jego oczach poznać było, że pozostaje czujny. Jego przeciwieństwem był zawsze flegmatyczny Tulev, dowódca Lewiatana, mierzący pogardliwie wzrokiem zarówno Numosa, jak i jego nieodłączną towarzyszkę. Nieco dalej w głębi sali zasiadała komandor Cresida z Gniewnego – uśmiechnięta, ale i zawsze gotowa do akcji. Tuż przy niej Geary widział pułkownik Carabali, najstarszego stopniem członka korpusu piechoty w tej flocie. Oficera niezwykle zdolnego i godnego zaufania.
Obok komodora siedziała Desjani, zazwyczaj tylko ona jeszcze znajdowała się osobiście na zatłoczonej sali konferencyjnej. Współprezydent Rione wymigiwała się jak mogła z uczestniczenia w kolejnych spotkaniach, ale Geary wiedział, że dowódcy okrętów Republiki Callas i Federacji Szczeliny z pewnością zdają jej szczegółowe raporty z przebiegu narad. Podejrzewał też, że celowo unika uczestnictwa w spotkaniach z dowódcami, aby sprawdzić, co mówią, kiedy jej nie ma w pobliżu.
Geary przywitał zebranych lekkim skinieniem głowy i od razu przeszedł do rzeczy.
– Zanim zaczniemy naradę, proponuję uczcić minutą ciszy załogi niszczycieli Anelace, Baselard i Maczuga oraz lekkiego krążownika Zbroja, które trafiły niedawno w ramiona swoich przodków. Ludzie ci zginęli na służbie, broniąc własnych domów i rodzin. – Mówiąc to, czuł się jak hipokryta, jednakże wiedział też doskonale, że wytykanie teraz prawdziwej przyczyny zagłady tych okrętów byłoby nie na miejscu.
– Czy na pewno nikt nie przeżył? – To pytanie padło z głębi sali.
Geary skinął na dowódcę drugiej eskadry niszczycieli, mężczyzna chrząknął cicho i odpowiedział, nie kryjąc smutku:
– Sprawdziliśmy dokładnie cały sektor. Jedyne kapsuły ratunkowe, do jakich dotarliśmy, były puste i poważnie uszkodzone.
Teraz przemówił Numos, ton jego wypowiedzi był niezwykle ostry.
– Powinniśmy podjąć natychmiastowy pościg za tymi syndyckimi Łowcami-Zabójcami. Powinniśmy pomścić śmierć naszych ludzi i zniszczenie naszych o k r ę tów.
– A jak pan sobie wyobraża dopadnięcie tych jednostek? – zapytał Duellos, celowo przeciągając słowa, aby wszyscy zauważyli, jak wielką pogardą obdarza swojego rozmówcę.
– Cała flota powinna ruszyć w pościg na maksymalnym przyspieszeniu, nie inaczej.
– Nawet najmłodszy oficer tej foty wie doskonale, że prawa fizyki nie pozwoliłyby nam na dopadnięcie Syndyków w tym systemie gwiezdnym, nie mówiąc już o zużyciu niemal całych zapasów paliwa podczas takiej akcji.
W tym momencie oczywiście musiała się wtrącić Faresa, jej głos aż ociekał jadem.
– Żaden oficer floty Sojuszu nie powinien poddawać się, zanim zaczął walkę. „Podejmij się niewykonalnego, a dokonasz tego.”
Słowa, które zacytowała, i sposób ich wymówienia były boleśnie i zaskakująco znajome. Geary spojrzał ukradkiem na kapitan Desjani, na jej twarzy znalazł odpowiedź, ten charakterystyczny blask dumy. Oto kolejny cytat z „Black Jacka” Geary’ego wyrwany z kontekstu, o ile w ogóle kiedykolwiek wypowiedział takie właśnie słowa, ale jakże użyteczny do sankcjonowania bezsensownych posunięć, których Black Jack nie poparłby nigdy, ani w przeszłości, ani tym bardziej teraz.
– Zapewne miałem dobry powód, żeby wypowiedzieć przytoczone tutaj słowa – odparł z absolutnym spokojem. – Ale tym razem muszę zgodzić się z oceną kapitana Duellosa. Pościg nie miał najmniejszego sensu. Los tej floty jest dla mnie ważniejszy niż żądza odwetu i oczekuję takiego samego podejścia od pozostałych oficerów dowodzących okrętami.
– Tradycją jest, że okręt flagowy powinien prowadzić flotę do boju! – powiedziała Faresa tonem wskazującym, że zmierza do konfrontacji.
Geary zamierzał odpowiedzieć jej ciętym komentarzem. Już miał na końcu języka zdanie: „Fakt, że flota zwykła hołdować idiotycznym tradycjom, nie oznacza, że ja zachowam się jak pierwszy lepszy głupiec”, ale Desjani zdążyła go ubiec. Ta zniewaga dotyczyła bowiem nie tylko Geary’ego, lecz także jej okrętu.
– Nieulękły znajdował się w samym środku centralnej formacji na Kalibanie, tam, gdzie Syndykat uderzył z największą siłą – odparła niezwykle ostrym tonem.
– Tak było. – Geary poparł ją natychmiast.
Chociaż prawdę mówiąc – pomyślał – przy takim skoncentrowaniu siły ognia na wektorze podejścia floty syndyckiej to miejsce było zarazem najbezpieczniejszym, w jakim mógł się znaleźć Nieulękły.
Nie powiedział tego jednak. Miał bowiem świadomość, że doprowadzenie Nieulękłego do przestrzeni Sojuszu będzie wymagało jeszcze nie raz złamania starych tradycji floty. Na pokładzie tej jednostki wciąż znajdował się klucz do hipernetu, ale o tym wiedziało jedynie kilka osób prócz niego i Desjani. I jeśli nawet stracą podczas tej podróży wszystkie inne jednostki, powrót Nieulękłego do sektorów kontrolowanych przez Sojusz sprawi, że losy tej wojny zostaną odwrócone. Ale ta myśl wcale nie oznaczała, że Geary ma zamiar poświęcać pozostałe jednostki, aby tylko ocalić Nieulękłego.
Wyraz twarzy Numosa wskazywał, że dowódca Oriona przymierza się do kolejnej riposty, dlatego Geary szybko wskazał palcem na unoszący się nad stołem hologram systemu Sutrah.
– Nie zamierzałem wprawdzie zbaczać z wytyczonego toru lotu przez ten system i zbliżać się do zamieszkanych planet, ale jak zapewne wszyscy już wiecie, wydarzyło się coś, co spowodowało zmianę planu. Mamy pewne podejrzenia, że w obozie pracy na piątej planecie systemu znajdują się nasi jeńcy.
– Podejrzenia? – zapytał niespodziewanie irytującym tonem Tulev. – Naprawdę nie uważa pan, że to pewne?
Geary wziął głęboki wdech.
– Już raz oszukano nas w tym systemie. Syndycy bez trudu mogli sfałszować meldunki mówiące o tym, że na piątej znajdują się nasi jeńcy. – Bez trudu wyczuł, że w ludziach zgromadzonych wokół narasta uczucie buntu. – Ale zamierzam udać się tam i sprawdzić to dokładnie. Niemniej musimy być przygotowani na kolejną pułapkę.
– Zastawili przynętę, by ściągnąć nas w pobliże piątej? – zapytała Carabali mrużąc oczy, jakby się zastanawiała.
– To możliwe. Ale będziemy w stanie wykryć wszystkie pola minowe w drodze na tę planetę, choćby nie wiem jak bardzo starali się je ukryć. A czym jeszcze mogą nam zagrozić?
Carabali wzruszyła ramionami.
– Na planetach tego typu można zamontować naprawdę potężne rodzaje broni, ale każdy strzał musi pokonać atmosferę i siłę ciążenia, zanim trafi w obiekt umieszczony w przestrzeni kosmicznej.
Gdyby nawet spróbowali takiego ataku, będziemy w stanie odpowiedzieć na niego naprawdę potężnym bombardowaniem powierzchni.
– Ma pani na myśli ogromne ładunki kinetyczne? – zapytał nie znany Geary’emu oficer o twarzy intelektualisty.
– Tak – potwierdziła Carabali. – O tym właśnie mówię. BFR-y. Wcale nie marzę o tym, żeby posyłać moich chłopców i dziewczyny na powierzchnię planet okupowanych przez Syndykat. Nie mamy wystarczających sił desantowych do całkowitego zabezpieczenia terenu ewentualnej akcji. Ale los tej planety będzie zależał od zachowań Syndyków. Jeśli przyjdzie co do czego, nie będziemy mieli innego wyjścia.
– Desant na powierzchnię jest jedynym rozwiązaniem? – zapytał Geary.
Kapitan Desjani potwierdziła słowa przedmówczyni.
– Kilka wcześniejszych incydentów z tej wojny utwierdziło nas w przekonaniu, że Syndycy ukrywają część jeńców w takich sytuacjach, zwłaszcza gdy dojdą do wniosku, że mogą im być jeszcze użyteczni. Jedynym sposobem ustalenia, czy ewakuowaliśmy wszystkich, jest bezpośrednie sprawdzenie baz danych obozu pracy, łącznie z liczbą wydanych posiłków i raportami z pogrzebów. To wszystko musi się zgadzać.
– W porządku. – Takie postawienie sprawy miało sens, nawet jeśli Geary’emu nie podobał się pomysł zbliżenia floty do piątej planety i zwolnienia prędkości marszowej na tyle, żeby promy mogły wylądować i zabrać jeńców. – Jak rozumiem, nie możemy ufać syndyckim wahadłowcom i przeprowadzamy ewakuację za pomocą własnego sprzętu… – Wszyscy przytaknęli niemal równocześnie. – Zatem wszystkie okręty posiadające wahadłowce przygotują je do działania w maksymalnie trudnych warunkach. Porozmawiam z panią współprezydent Rione i poproszę, aby wystosowała do Syndyków ultimatum dotyczące naszych jeńców.
Numos rzucił Geary’emu przesadnie nieufne spojrzenie.
– Musimy ją do tego mieszać?
Komodor, nie wiedząc, w czym tkwi źródło niechęci Numosa do Rione, odpowiedział zdawkowo:
– Jest najlepszym negocjatorem, jakiego posiadamy.
– Jej błąd na Corvusie nieomal kosztował nas utratę Tytana.
Geary poczuł, że wzbiera w nim złość. Podstęp, jaki zastosowali Syndycy na Corvusie, używając do ataku jednostek handlowych mających dostarczyć okup dla floty, nie miał nic wspólnego z działaniami współprezydent ani – jeśli już o to chodzi – z działaniami nikogo z nich. I Numos musiał o tym wiedzieć.
– Moja ocena tamtych zdarzeń znacznie odbiega od pańskiej.
– Jakżeby inaczej. Po tym jak wiele czasu pani współprezydent Rione spędza w pańskiej osobistej kabinie, nie spodziewałbym się…
Numos umilkł, gdy pięść Geary’ego uderzyła w stół. Komodor kątem oka dostrzegł wykrzywione złością twarze dowódców jednostek należących do Federacji Szczeliny i Republiki Callas.
– Kapitanie Numos, jest pan zawieszony! – Geary wypowiedział te słowa śmiertelnie poważnym tonem.
– Kapitan Numos powtórzył jedynie opinię znaną wszystkim… – wtrąciła Faresa z właściwą jej pewnością.
– Kapitanie Faresa! – Geary natychmiast ją osadził. – W najczarniejszych koszmarach nie przypuszczałem, że dożyję dnia, w którym oficerowie floty będą się zachowywali jak pospolite plotkary. Zarówno pani, jak i kapitan Numos zdajecie się odstawać od standardów, zarówno zawodowych, jak i osobistych, jakich się wymaga od oficera. – Twarz Faresy zrobiła się biała jak kreda, za to Numos spurpurowiał, tylko oczy obojga wciąż emanowały identyczną nienawiścią do Geary’ego. – Pani współprezydent Rione z Republiki Callas jest senatorem Sojuszu. I powinna być traktowana z szacunkiem, na jaki zasługuje. Jeśli nie potraficie okazać respektu członkowi władz Sojuszu, powinniście natychmiast zrezygnować ze stanowisk zajmowanych w hierarchii floty. Nie będę tolerował jakichkolwiek ataków na oficerów albo przedstawicieli senatu. Czy wyraziłem się wystarczająco jasno?

Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.