Chorągiew Michała Archanioła - Adam Przechrzta - Recenzja

 

Adam Przechrzta, autor „Pierwszego kroku”, tym razem napisał książkę, do której podchodziłem z dużym dystansem i z niewielkim przekonaniem. Po zapowiedziach nie spodziewałem się fajerwerków ani innych eksplodujących zabawek – i muszę powiedzieć, że Przechrzta mnie zaskoczył. Głównie pozytywnie.

    

Warto na samym początku nadmienić, czym właściwie jest ta książka. Otóż jest to mieszanka odrobiny fantasy z sensacją, jeśli tak można nazwać perypetie tajnego agenta służb specjalnych. Osobom, które już teraz wydały z siebie jęk zawodu, śmiem nadmienić, iż dobrze się stało, że Przechrzta nie naładował w tej książce maksimum fantasy. Według mnie dobrze, bo całkowite bajania osadzone we współczesności kompletnie wypaczyłyby sens tej książki. Rozumiem bowiem umiejscawianie elementów fantastycznych w czasach średniowiecznych, gdzie takie rzeczy jak magia czy artefakty wydają się sensowne, bowiem – bądź co bądź – wówczas wierzono w takie rzeczy. Poprzez skupienie się na sprawach realnych, autor niesamowicie dobrze zobrazował klimat tajnych służb oraz akcji antyterrorystycznych.

Narracja Przechrzty jest bardzo dobra, nie zanudza, wręcz przeciwnie - zachęca do czytania. Szczególnie, gdy uwielbiamy w pewnym momencie zatrzymać się w akcji i dokładnie przyjrzeć się postaciom przelanym na papier. W takich chwilach poznajemy różne oblicza bohaterów, co z kolei pozwala czytelnikowi na wybór swojej sympatii czy też antypatii. Dogłębnie poznajemy myśli bohaterów – tu: Janusza – i czujemy do nich niesamowitą więź, z każdym rozdziałem coraz lepiej ich rozumiemy. Ja się złapałem na tym, że w pewnym momencie szczerze współczułem Januszowi i pragnąłem, aby jego marzenia się ziściły. Bardzo duży plus dla autora za umiejętność wzbudzania takich emocji w czytelniku! Dialogi są równie dobre i dopracowane, jak strona psychologiczna książki. Nie ma tu ni krzty sztampowości czy też udawanego komizmu.

   
 

Niestety, akcja utworu nie jest już tak genialna. Problem właściwie polega na tym, że tytułowy wątek przez całą lekturę wydał mi się... wątkiem pobocznym. Bo niby główny bohater, Janusz Korpacki, współpracuje z tajnymi służbami Polski i Rosji; niby ta Chorągiew Archistratiga Michaiła przewija się tu i ówdzie, ale tego jest stanowczo za mało. Można by pokusić się o stwierdzenie, że autor bardziej skupił się na wyeksponowaniu problemów głównego bohatera, niźli na Chorągwi i akcji wokół niej. Główny wątek ciągnie się i ciągnie, ale właściwie nic z tego nie wynika. Za to na in plus autor zapracował sobie za szczegółowe opisy militariów – sceny walk lub nawet poszczególnych broni – to jest to, co trzyma jeszcze ten wątek batalistyczny w ryzach.

Ciężko wydać mi jednoznaczny werdykt co do tej książki. Dla mnie, osoby lubiącej psychologiczne wstawki i zwalnianie akcji, lektura była nad wyraz przyjemna. Nie należy jej oczywiście traktować jako jakiegoś wielkiego dzieła, które kompletnie odmieni dotychczasowe życie czytelnika, jest to po prostu dobra książka, w razie braku lepszych pozycji, mile wypełniająca czas. 400 stron to naprawdę niewiele, patrząc na to, z jaką szybkością można ją przeczytać. Za to zdecydowanie nie podejdzie ona osobom lubiącym szybką akcję, którzy nad przemyślenia bohaterów wynoszą spektakularne, epickie walki. Pomimo fachowych opisów batalistycznych (Przechrzta jest z wykształcenia historykiem i na co dzień naucza w szkole), książka nie wykorzystuje swojego potencjału. Zawarte weń elementy fantastyczne są wręcz nieistotne, sądzę że książka równie dobrze mogłaby się obejść bez nich. Nawiązując do myśli z początku tej recenzji – eksplozji nie było, ale niewypałem to też nie jest.

Nie należy bezpowrotnie skreślać Przechrzty z listy autorów fantastycznych – mam taką cichą nadzieję, że z każdą kolejną książką autor ten mówiąc trywialnie „wyrobi się” i będzie pisał coraz lepiej, nie tylko pod względem historyczno-batalistycznym i psychologicznym, ale i fantastycznym.

„Janusz Korpacki wbił nóż w wątrobę Huberta, a on nie zareagował”. W ten sposób Adam Przechrzta zaprasza do wciągającej historii stosunków polsko-rosyjskich, losów „Alchemika” oraz mitycznej Chorągwi Michała Archanioła. Zaczęło się ciekawie, jednak czy to wystarczy aby na dłużej przyciągnąć czytelnika?

Osią fabuły jest… i tu, niestety, zaczynają się wysokie schody. Tytułowa Chorągiew Michaiła Archistratiga, jak ją zwykli nazywać Rosjanie, pojawia się tu i ówdzie, jednak nie odgrywa nadzwyczajnej roli. Niby cała historia jest wokół niej zogniskowania, jednak czytelnik w gąszczu wątków pobocznych może poczuć się trochę zagubiony. Żyjący w okresie II RP tajemniczy Alchemik, Specnaz, rosyjska mafia, alchemiczna wódka, Afgańcy (nie mylić z mieszkańcami Afganistanu) i powabne studentki. Znamienne dla zrozumienia takich rozwiązań może być przypomnienie o tym, że Chorągiew jest powieścią wyrosłą na bazie opowiadania.

Wspomniany wyżej Korpacki na pozór jest zwykłym historykiem pracującym na jednej z polskich uczelni. Wiedzie normalny akademicki żywot, przerywany wyjazdami na naukowe konferencje. Jego zainteresowanie cybernetyką społeczną zwróciło nań uwagę wojska, dla którego miał już okazję wykonywać kilka mniejszych bądź większych zleceń. Tylko wtajemniczeni wiedzą, że naukowiec skrywa kilka sekretów, upodabniających go nieco do powieściowego Pana Samochodzika Zbigniewa Nienackiego. Trudne dzieciństwo głównego bohatera i pomocna ręka wyciągnięta do niego przez wuja Maksa na stałe zmieniły jego życie. Porzekadło głosi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, jednak w tym przypadku znajomość z jednym z męskich jej przedstawicieli zdecydowanie wyszła protagoniście na dobre. Odebrał solidne szkolenie w zakresie walki nożem i otwierania zamków przeróżnej maści. Podobnie jak Tomasz N.N wykreowany przez Nienackiego, w wolnych chwilach ugania się za złoczyńcami i relikwiami, tu dla zmyłki nazywanymi artefaktami. W międzyczasie nie może opędzić się od pięknych kobiet, a wszelkie zagadki rozwiązuje w mgnieniu oka. Z jednej strony taka budowa postaci staje się być charakterystycznym elementem prozy Przechrzty. Korpacki może być bratem bliźniakiem księcia de Sarnac z debiutanckiego Pierwszego Kroku. Różnią się jedynie stopniem idealności. Jeśli dodać do tego prawie całkowite pominięcie warstwy psychologicznej, czytelnik dostaje bohatera, którego można polubić, jednak ciężko się z nim identyfikować. Janusz krawaty wiąże i usuwa ciążę, a do tego jest świetnym komandosem – w mojej ocenie nadmiar umiejętności zdecydowanie zaszkodził całościowej ocenie tej postaci.
   
Porównując protagonistę do kreacji bohaterów drugoplanowych, muszę przyznać, że postacie poboczne udały się autorowi znacznie lepiej. Warto wspomnieć tu o członku Specnazu – Dżumie, który do samego końca pozostaje dość mroczną i tajemniczą postacią, jednak nie pozbawioną realizmu i dramaturgii. Wspomniany wuj Korpackiego – Maks, czy jego przełożony profesor Davidoff, dopełniają intrygującego obrazu. Każda z postaci ma swój charakterystyczny rys, dzięki któremu zapada w pamięć.
   
Przechrzta w usta swoich literackich tworów wkłada bardzo często swoje własne, autorskie przemyślenia dotyczące otaczającej rzeczywistości. Nie robi tego jednak w sposób nachalny; dozuje je, tak aby sprawiały pozory dopasowanych do opowiadanej historii. Liczne napomknienia dotyczące wspólnego polsko-rosyjskiego frontu walki z terroryzmem, nawoływania do współpracy ponad podziałami pojawiają się w  powieści dość często. Oczywiście nie jest to przeszkodą w postawieniu kilku trudnych pytań. Patriotyzm Korpackiego, jak i Dżumy, nie jest zaprzeczeniem krytycznej oceny własnego państwa. To nie jest ślepe zapatrzenie, a próba racjonalizacji i obiektywnego spojrzenia, które nie stoi w sprzeczności z umiłowaniem swojego kraju.
     
Zastrzeżeń nie można mieć do warstwy językowej. Płynność i komunikatywność pisarskiego stylu powoduje, że powieść czyta się z zapartym tchem. Ponieważ Przechrzta z zawodu jest historykiem, nie powinna nikogo dziwić niesamowita dbałość o każdy najdrobniejszy szczegół (pomijając pewną umowność konwencji i budowę głównego bohatera). Słabo niestety wypada większość dialogów – dość naiwnych, suchych i pozbawionych smaku. Nad tym elementem warto jeszcze popracować.
   
Do zalet Chorągwi Michała Archanioła można zaliczyć: dobrych bohaterów drugoplanowych, płynny styl i przyzwoite wątki poboczne. Do wad: kiepską kreację głównego bohatera, brak jasno sprecyzowanego motywu przewodniego i słabe dialogi. Autor miał kilka interesujących pomysłów, ale zabrakło umiejętności sensownego splecenia ich ze sobą. Całość sprawia wrażenie chaotycznej i nie dogranej. Chorągiew jest solidnym średniakiem, bez możliwości wskoczenia na wyższy poziom. Książek zdecydowanie lepszych jest znacznie więcej.


Zimek


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.