- Próbował nas zabić – usłyszałam. Serce mi stanęło, a potem zaczęło bić jak oszalałe. Myliłam się co do powodów, dla których nie patrzył na mnie. Bardzo się myliłam. Ten „on”, o którym mówił, odnosił się do Samuela. To oznaczało, że „on” już nie sprawował kontroli. Rozmawiałam z wilkiem Samuela. Runęłam na kolana pilnując, by moja głowa znalazła się niżej, niż głowa wilkołaka. Samuel-człowiek ignorował naruszenia etykiety, których nie przegapiłby wilk. Zaś ten, jeśli spojrzałby na mnie z dołu, musiałby uznać moją wyższość, lub wszcząć walkę.
Zamieniam się w kilkunastokilogramowego drapieżnika zdolnego polować na kurczaki i zające. I biedne głupiutkie przepióry. Wilkołak jest w stanie pokonać niedźwiedzia brunatnego. Nie jestem żadnym wyzwaniem dla takiej bestii.
- Mercy – wyszeptał, unosząc głowę.
Pierwsze, co dostrzegłam, to skaleczenia. Przypomniałam sobie, że Jody mówiła o wyciąganiu odłamków szkła. Fakt, że ranki jeszcze się nie zasklepiły oznaczał, iż odniósł o wiele poważniejsze obrażenia, na których jego ciało skupiło się w pierwszej kolejności. Świetnie – coś na osłodę jego nastroju.
Jego oczy były lodowatobłękitne, nieomal białe, dzikie.
Natychmiast odwróciłam wzrok i wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Sam, czy mogę coś dla ciebie zrobić? Może zadzwonię do Brana?
- Nie! – ryknął podrywając się. W sekundzie stał na czworaka, z jednym kolanem uniesionym, jak przy kucaniu, z drugim wspartym na podłodze, jakby klęczał.
Pozycja tej drugiej nogi świadczyła, że nie był jeszcze całkiem gotów rzucić się na mnie.
- Ojciec nas zabije – rzekł powoli, z wyraźnym walijskim akcentem. – Nie chcę... nie chcemy, by to zrobił. – Odetchnął głęboko. – Nie chcę umierać.
Komentarze
Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!