Pół świata - Joe Abercrombie - recenzja

Kontynuacja dobrej powieści zawsze wzbudza w czytelnikach zarówno nadzieję, jak i niepokój.  Pierwszy tom cyklu - "Pół króla" -przyniósł spory rozgłos Joemu Abercrombiemu, a nam porządną porcję ciekawej powieści, w dodatku bardzo dobrze rokującej. Biorąc pod uwagę wysoki poziom początku, drugi tom cyklu, "Pół świata", miał wysoko postawioną poprzeczkę.

Od wydarzeń z pierwszego tomu minęło kilka lat. Yarvi, młody następca tronu, który musiał zawalczyć o życie i należną pozycję, obecnie piastuje prestiżowe stanowisko Ministra, najważniejszego doradcy królewskiego. Nad krajem wisi widmo wojny. Yarvi kompletuje załogę i ponownie wyrusza w morską podróż, tym w poszukiwaniu sojuszników, by wyrównać szanse Gettlandu w globalnym konflikcie.

Fabuła na początku wydaje się niespecjalnie ciekawa, tym bardziej, że pierwszy tom także opowiadał o żeglowaniu tu i tam po Morzu Drzazg. Tym razem owo żeglowanie odbywa się na większym obszarze, bowiem Abercrombie uczynił świat przedstawiony dwukrotnie większym niż w pierwszym tomie, a fakt ten udokumentował zaktualizowaną mapą. Co ciekawe, dostajemy też zestaw nowych bohaterów, w tej odsłonie powieści autor pokusił się o ryzykowny zabieg i palmą pierwszeństwa obdarzył wcale nie Yarviego, który zdążył już zyskać sympatię odbiorców, a parę nieopierzonych młokosów - niepokorną Zadrę i idealistę Branda. Wymiana bohaterów może zaskoczyć, zwłaszcza, że aż chciałoby się kontynuować tę przygodę z charakterystycznym Yarvim. Abercrombie wychodzi jednak naprzeciw takim  potrzebom - z jednej strony osią fabuły jest teraz szkolenie Zadry i Branda, ale... jak się okazuje, całością przedsięwzięcia steruje nikt inny, jak przebiegły i wyrachowany Ojciec Yarvi, którego intrygi sięgają dalej, niż można by się spodziewać.

Jak wspomniałam, początkowo książka nie wydaje się porywająca, akcja rozkręca się wolno, nie dzieje się też nic spektakularnego. Z kolejnymi rozdziałami robi się jednak coraz dynamiczniej i chociaż większość powieści to opisy morderczej podróży w dalekie, niedostępne miejsca oraz polityczne negocjacje, autor w każdym z krótkich rozdziałów wplata coś,  dzięki czemu nie można się od tej książki łatwo odkleić. Epickich walk i honoru tu niewiele, zdecydowanie więcej trudu, zmęczenia, nietrafionych decyzji i ich konsekwencji. Podniosłe pieśni o odwadze wojowników to jedno, a życie to drugie - Abercrombie wyraźnie podkreśla to na każdym kroku i pewnie dlatego ta powieść jest tak dobra i tak prawdziwa.

Abercrombie zachował w tej części swój lekki styl, tu i ówdzie wkłada w usta bohaterów ironiczne komentarze, spotkamy także dużo przemyśleń autora sformułowanych w proste jednozdaniowe życiowe prawdy, które z kolei wzmacniają cały przekaz książki, czynią ją czymś głębszym i poważniejszym niż tylko fajną książką z dobrą fabułą.  Słowem - nic w tej kwestii nie uległo na szczęście zmianie. Od strony wydawniczej też nie uświadczymy nowości. I bardzo dobrze, nie ma przecież potrzeby zmieniać tego co dobre. Przyjemna dla oka okładka, dobrze sformatowany i przetłumaczony tekst bez literówek i innych niespodzianek - po prostu kawał dobrze wykonanej roboty.

Slowem podsumowania - Abercrombie prezentując tak wysoki poziom w pierwszym tomie cyklu, sam na siebie zastawił groźną pułapkę. Z całym przekonaniem można jednak powiedzieć, że ominął ją z daleka i pomknął dalej swoją drogą. Spotkanie z jego starymi bohaterami i poznawanie nowych to po prostu czysta przyjemność, a sama myśl o kolejnym tomie tej historii napawa małą czytelniczą radością. Polecam z czystym sumieniem.


Shane


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.