Relacja z IX Dni Fantastyki

W ostatni weekend maja pod Wrocławiem odbyła się kolejna edycja Dni Fantastyki. Leśnicki zamek gościł fantastów już po raz dziewiąty - tym razem po dwuletniej przerwie spowodowanej organizacją w zeszłym roku Polconu. Tak długa przerwa musiała spowodować pewne zmiany: zmniejszono liczbę bloków tematycznych i skrócono czas trwania konwentu do dwóch dni. To bynajmniej nie znaczy, że konwent stracił na jakości.

Jeszcze przed wejściem do zamku można było poczuć atmosferę iście fantastycznego święta. Na dziedzińcu rozstawiono stoiska z licznymi gadżetami, zaś w pobliskim amfiteatrze można było posłuchać muzyki dawnej w wykonaniu zespołu Tryzna i obejrzeć chorągwiarskie popisy zespołu Gwardia Gryfa. Niemniej był to niejaki dodatek do głównych bloków konwentu, które ulokowano w samym zamku. Pierwsze dwa piętra zajęli miłośnicy literatury i szeroko pojętej fantastyki z niewielkią domieszką RPG-owców. Ostatnie piętro budynku zajęli miłośnicy LARP-ów, podczas gdy katakumby tradycyjnie stały się domeną bywalców Games Roomu - to właśnie tam przede wszystkim gromadzili się wszelkiej maści gracze.

Games Room był zresztą jak zwykle dobrze zorganizowany i oferował wiele popularnych gier do wyboru. Można tam było spotkać zarówno starych wyjadaczy, jak i graczy początkujących. Ci pierwsi dzielili się doświadczeniami podczas licznych prelekcji, w czasie których można było nauczyć się gry w Warhammer Inwazja, czy też poznać praktyczne sztuczki przydatne podczas partii Munchkina.

 

Mimo tak wielu atrakcji, to blok literacki cieszył się chyba największą popularnością. Nie może to dziwić, jeśli spojrzymy na listę zaproszonych gości, wśród których znajdujemy nazwiska takich polskich literatów, jak Anna Kańtoch, Anna Brzezińska, Andrzej Ziemiański, Tomasz Kołodziejczak, czy Jakub Ćwiek. Szczególnie oblegane były te punkty programu, w których uczestniczyła dwójka gości z zagranicy - Mark Hodder i Edward Lee. Pisarze na spotkaniach z czytelnikami opowiadali o swoich inspiracjach, a także, po prośbie lub groźbie, odsłaniali przynajmniej część swoich planów wydawniczych (tak, trzeci tom Pomnika cesarzowej Achai jest w przygotowaniu, a będzie i czwarty!). Na tym jednak aktywność gości konwentu się nie kończyła - uczestniczyli oni również w licznych panelach dyskusyjnych poświęconych motywowi przewodniemu tegorocznych Dni Fantastyki, czyli baśniom. Dyskusje dotyczyły m.in. utworów braci Grimm, elementów kultury ludowej w baśniach, a także specyfiki tego typu dzieł "w klasycznym wydaniu", tj. u Mickiewicza i Słowackiego. Na tym ostatnim panelu szczególnie błyszczał Jacek Inglot, przedstawiając zgromadzonym wiele interesujących aspektów baśni epoki romantyzmu.

Pisarze byli również aktywnymi prelegentami. Witold Jabłoński poprowadził porywającą prelekcję o zagładzie słowiańskiego świata, która nastąpiła w Polsce X-XI w. Z ujęciem niektórych faktów nie do końca mogę się zgodzić pod względem historycznym, ale muszę przyznać, że autor wydanego niedawno Słowa i miecza imponował talentem retorycznym. Podobnymi umiejętnościami wykazywał się Jakub Ćwiek, który próbował przekonać konwentowiczów do koncepcji "Książki 2.0", czyli dzieła tak interaktywnego, że umożliwiającego uruchomienie podczas lektury innych środków przekazu (np. filmu). Z kolei Tomasz Kołodziejczak poruszył zupełnie odmienny temat: mocne i słabe strony fantastyki naukowej. Prelekcja doprowadziła do ciekawej dyskusji na temat tego, jaką konstrukcję świata jest łatwiej zbudować - SF czy fantasy? Na ostateczną konkluzję niestety zabrakło czasu...

Zdecydowaną większość wykładów przygotowali jednak sami uczestnicy konwentu i nie można powiedzieć, by były to wywody mniej zajmujące od tego, co zorganizowali goście Dni Fantastyki. Tematyka była bardzo różnorodna. Mogliśmy więc posłuchać o drugim dnie w baśniach Andersena, a konkretnie o ich straszniejszej, bliskiej horroru stronie. Gdzie indziej można było posłuchać prelekcji na temat mitologii - zarówno oryginalnych chińskich mitów, jak i tych zupełnie fikcyjnych, związanych z Cthulhu i twórczością H.P. Lovecrafta. Można powiedzieć: do wyboru, do koloru.

Gdyby komuś znudziło się słuchanie o literaturze, mógł spędzić czas w gronie miłośników filmów lub Gwiezdnych Wojen - ci ostatni, tradycyjnie już, utworzyli własny blok tematyczny. Wśród jego punktów programu znalazły się prelekcje o łowcach nagród, Blizzard Force, czy też gwiezdnowojenne kalambury. Tak więc bez względu na stopień wtajemniczenia, każdy miłośnik sagi George'a Lucasa mógł znaleźć coś dla siebie.

Punktem kulminacyjnym Dni Fantastyki była gala wręczenia statuetek Kryształowych Smoków. Nagrody przyznawano najlepszym literatom, zawodowemu i amatorskiemu, twórcy najlepszego scenariusza sesji RPG oraz fanowskiego filmu. Przerwy pomiędzy wręczaniem kolejnych nagród uświetniły występy zespołu tanecznego Asz Szams, który zaprezentował dosyć bogaty i efektowny zestaw krótkich spektakli. Było w nich zarówno coś dla oka, jak i ducha. Tak zorganizowana gala wyglądała o wiele lepiej od tych, których byłem świadkiem w poprzednich edycjach Dni Fantastyki - krótkich i dosyć oficjalnych. Oczywiście nie był to jeszcze koniec konwentu, który trwał w najlepsze do niedzielnych godzin popołudniowych.

 

Jak więc widać, program tegorocznych Dni Fantastyki, mimo że uboższy o pewne bloki tematyczne, był jednak wciąż pełen atrakcji. A trzeba tutaj zaznaczyć, że opisane powyżej punkty programu to tylko niewielka część całości, na którą składały się również liczne konkursy i wystawy (m.in. Fantastyczny Komiks Krzysztofa Gawronkiewicza). Z kolei dzięki organizacji bloku dziecięcego atrakcji nie zabrakło również dla najmłodszych fantastów. I oni bawili się świetnie, ale czy mogło być inaczej, skoro często strzegli ich prawdziwi żołnierze szturmowi Imperium?

W kwestii technicznej wszystko również przebiegło sprawnie. Przez niemal cały czas trwania konwentu działał mały bar, w którym można było się najeść i napoić złocistym trunkiem (prawdopodobnie czeskim) w miarę przystępnej cenie, co oczywiście sprzyjało integracji uczestników. Wybredniejsi konwentowicze mogli przenieść się do nieco bardziej renomowanego pubu lub restauracji, gdzie też nieoficjalnie przenoszono niektóre prelekcje i panele. In plus należy zaliczyć również to, że odbyły się prawie wszystkie punkty programu, a informacja o tych, które z jakiegoś powodu zostały odwołane, była publikowana na rozpiskach przy salach dosyć szybko. Warto to odnotować, bowiem sprawny obieg informacji często kuleje na większych konwentach. Jedyne, na co można narzekać, to sam termin konwentu - ostatni weekend maja to dla wielu fantastów okres za-5-minut-sesja, przez co część chętnych, zwłaszcza spoza Wrocławia, z pewnością nie dotarła. Warto rozważyć zmianę tej daty przed organizacją kolejnej edycji konwentu.

Tegoroczne Dni Fantastyki odwiedziło ok. 1500 osób. Jest to całkiem dobry wynik, jeśli wziąć pod uwagę dwuletnią przerwę w organizacji DF-ów. Ostatnia wizyta w leśnickim zamku pozostawia po sobie bardzo miłe wrażenie i nie sądzę, by moja opinia była odosobniona. Jestem zdania, że jeżeli tylko będzie taka możliwość, to w przyszłym roku konwent powinien powrócić do swojej dawnej, trzydniowej formuły. Wszak fantastycznej zabawy w doborowym gronie nigdy za mało, prawda?


Mrozie


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.