Zabawne, że człowiek chce niby czegoś nowego, lecz kiedy podtykają mu to pod nos, zawsze w ostatniej chwili się zawaha. Spodobała mi się koncepcja lekkiej, humorystycznej fantastyki, ale prawie zdezerterowałem, czytając w zapowiedziach coś o „fenomenie TikToka” i rekomendacjach ze strony osób, których nazwiska absolutnie nic nie mówią. (...) Obawy okazały się na szczęście bezpodstawne: Legendy i latte są dowcipne, ale nie infantylne, a nadmiernego politykowania dopatrzą się w nich chyba tylko najbardziej przeczuleni.

Do tej pory sprawa z książkowymi Asasynami była względnie prosta – premierę miała nowa odsłona gry komputerowej, więc towarzyszyła jej powieść w zbliżonym klimacie. Za niechlubnych czasów Olivera Bowdena było to proste przepisanie tej samej fabuły na inne medium, z czasem zaczęto jednak podchodzić do tematu mądrzej i uzupełniać rozmaite luki bądź przedstawiać znane z ekranu wydarzania pod nieco innym kątem. Spisek Maga zrywa z „growym” rodowodem jeszcze śmielej, bo zdaje się wracać w czasy… Assassin’s Creed: Syndicate.

“Rosja to stan umysłu”, zwykło się mawiać. Któż zrozumie to lepiej niż Słowianin, zwłaszcza Polak, od wieków tkwiący - zarówno geograficznie jak i mentalnie - na rozdrożu pomiędzy wschodem a zachodem. (...) Dlatego właśnie Opowieści o ojczyźnie, choć pisane z myślą o Rosjanach, wybrzmiewają bolesną prawdą także i nad Wisłą.

Mam wrażenie, że czy to o grze, filmie, czy książce pierwsza opinia jest mniej więcej trafna. Oczywiście, wciąż wiele może się zmienić, ale z grubsza wiadomo czego się spodziewać albo przynajmniej jakiego stylu można oczekiwać. Zupełnie inaczej jest w przypadku Tej, która stała się słońcem autorstwa Shelley Parker-Chan.

Kiedy widzę napisaną kobiecą ręką książkę z “trzema młodymi bohaterkami” w rolach głównych, mój umysł automatycznie zakłada, że oto stanął w obliczu śmiertelnego zagrożenia zwanego tanim romansidłem. (...) W Wiedźmach Kijowa faktycznie pojawiają się miłostki, ale mają marginalne znaczenie dla fabuły, a co ważniejsze nie grożą czytelnikowi nagłym napadem cukrzycy.

Wyśmienita książka, naprawdę wyśmienita. Zastanawiam się tylko, czy dział reklamy nie zrobił jej przypadkiem nieodwracalnej krzywdy. (...) Odwołania do komiksowych superbohaterów sugerują płytką, niepoważną historyjkę o praniu się po buźkach, a osadzenie w roli głównej opętanego przez demony księdza znamionuje pogoń za tanią sensacją. W rzeczywistości żadne z tych zdań nie mogłoby być dalsze od prawdy.

Sięganie po książki nieznanego sobie autora zawsze wiąże się ze sporym ryzykiem. Na szali kładzie się bowiem nie tylko pieniądze, ale także czas, a na jednym i drugim nikomu w obecnej sytuacji raczej nie zbywa. (...) Nazwisko Hogan kojarzyło mi się do tej pory wyłącznie z emerytowanym wrestlerem. Dzięki Tyglowi dusz mam i drugie skojarzenie. Też dobre.

Ach, te nasze kochane fantasy. Pozwala nam przeżyć niesamowite przygody, których w normalnym świecie na szczęście lub nie nigdy nie doświadczymy. Losy królestw i bohaterów mogą się odmienić niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prosty chłop może zostać wyniesiony do boskiej rangi lub przynajmniej poślubić księżniczkę, bogowie mogą upaść, antagoniści przegrają, a wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Albo zupełnie na odwrót, jeśli to pomoże opowieści. I wiecie, w tym nie ma nic złego, wszak książki, gry czy filmy mają nas wyrwać z okowów otaczającej rzeczywistości, jednak każda dobra historia, niezależnie jak bardzo wymyślna, powinna mieć w sobie ziarno realizmu.

Zacząłem się już obawiać, że Insignis postawiło z jakiegoś powodu wziąć rozbrat z Blizzardem i cisnąć polskich fanów Azeroth w doskonale im znaną otchłań zapomnienia. (...) Na rodzime wydanie Sylwany wprawdzie jeszcze troszkę poczekamy, ale jest za to okazja nadrobić inne zaległości.

Bywają książki, po których ukończeniu za diabła nie wiesz, co o nich sądzić, a już tym bardziej, co napisać. Debiutancka powieść Eweliny Stefańskiej to jedna z nich. (...) Zacznijmy może jednak od początku.