Skocz do zawartości

Superkarpik

Użytkownicy
  • Postów

    548
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Superkarpik

  1. Serenity i Endymion byli w Sailor Moon, dobrze kojarzę? 8) http://www.youtube.com/watch?v=pU5YWUEgEWA
  2. Superkarpik

    Kilka słów o sobie

    przepraszam za ten afront z mojej strony, po prostu, rzadko można spotkać dziewczynę o tak idealnych zainteresowaniach 8) Serdecznie Witam
  3. 11. Dziesięciornica pod Oceollą Było jeszcze wcześnie rano. Dom na przedmieściach zrujnowanego miasta Jeferson był swoistą oazą pomiędzy ruinami jego podobnych. Budynek przypominał jeden z tych domków jednorodzinnych umieszczanych na przedwojennych plakatach. W środku mieszkanka głośno rozmawiało kilku ludzi. Ubrani w skurzane kurtki, podarte dżinsy i czarne wojskowe buty sprawiali wrażenie pochodzących z jednego środowiska. Ponadto każdy miał ogoloną głowę na wzór irokeza i tatuaż przypominający fioletowego węża wijącego się naokoło ręki od nadgarstka aż po ramie. - Masz zapałki? – spytał jeden z nich trzymając pomiętego papierosa w ustach. - Zbierajmy się już stąd szefie. – odpowiedział wysoki mężczyzna zapalając. Jego twarz była oszpecona poparzoną skorą w okolicach policzka. - Wyluzuj. Bractwo nie pokazuje się w tym rejonie od kiedy trzy miesiące temu dostali w dupę pod St. Louis. - No właśnie. Teraz cały ten teren aż roi się od mutantów… - Niech się twoja czaszka o to nie martwi – odpowiedział szef klepiąc po głowie drugiego. – Mutanci zabunkrowali się w Oceolli. To prawie trzy kilometry stąd. - A jak będzie patrol? - Znikniemy za dwie godzinki. Ten domek jest nieźle zaopatrzony. Znalazłem fajki na kolejnych parę tygodni. Sporo też tu mieli amunicji do dubeltówki. Chyba mieszkał tu jakiś myśliwy przed wojną… Mężczyzna z poparzoną twarzą nie zdążył powiedzieć kolejnego „ale”. W jego czaszce znajdowała się teraz sporych rozmiarów dymiąca dziura. Członek gangu padł na ziemię, jakby rażony piorunem zalewając najbliższą ścianę krwawymi resztkami swojego mózgu. Pozostali zaczęli gwałtownie rozglądać się po pokoju. Jedynym śladem ataku był niewielki otwór wybity w oknie. - Co to, kurwa było?! – krzyczał jeden z nich. Nagle usłyszeli głośny huk na piętrze. W tym samym czasie kolejny bandyta padł na ziemie trafiony w głowę. Pozostała przy życiu trójka uklękła chowając się przy ścianach i pod stołami. - Ktoś do nas strzela szefie! – krzyczał kulący się pod stołem mężczyzna w czarnej kurtce z ćwiekami na ramionach. Szef jednak jedynie podniósł rękę by uciszyć swoich towarzyszy. Nagle dało się słyszeć tupanie butów okutych metalem o drewnianą podłogę na piętrze. Następnie po schodach potoczyła się mała puszka kształtem i kolorem przypominająca dojrzały owoc. Nim skulona trójka zdążyła rozpoznać w metalowym przedmiocie granat było już za późno. Rozgrzane eksplozją metalowe odłamki uśmierciły dwóch najbliżej znajdujących się członków gangu. Ostatni z nich skulony siedział nadal pod stołem. Słyszał jedynie pisk w uszach. Nie spostrzegł nawet mężczyzny w stalowej zbroi schodzącego po schodach. Trzymał on krótki karabin maszynowy. Szybkim krokiem podszedł do stołu i wyciągnął spod niego jeszcze zamroczonego mężczyznę. Dopiero teraz bandyta dostrzegł Namalowane czarną farbą na pancerzu godło Bractwa Stali. Miecz na tle kół zębatych otoczonych orlimi skrzydłami. Była to jednak ostatnia myśl przechodząca przez głowę mężczyzny. Chwilę później żołnierz Bractwa skręcił mu kark. Omijając zwłoki wojownik zapukał w okno szybko odsuwając się od niego. Nie minęły dwie minuty a do środka weszło kolejnych czterech żołnierzy. Musieli być z jednego oddziału. Każdy z nich miał na sobie zgniło zielony metalowy pancerz. Jeden z nich miał na szyi dziwny medalion. Czarny potok. - Shauri, włącz radio. Musimy skontaktować się z generałem Dekkerem i oddziałami naokoło nas. Fletcher, Zszywacz, rozstawcie na piętrze działko. Luneta, Sprawdź cały dom. Nie wiemy czy nie było ich więcej. Rozejrzyj się także za dodatkowymi drzwiami. Sprawdź też spiżarnię. – Cała drużyna natychmiast się rozeszła wykonując przydzielone im zadania. Medyk pomagał Charliemu wnieść ciężkie, sześciolufowe działko po schodach na piętro. Mieli je rozstawić w kierunku Oceolli. Miasta – Bazy Super Mutantów. Shauri wyjęła z torby duże i nieporęcznie wyglądające radio. Powoli zaczynała je nastrajać. Chris zaciągnął wszystkie zwłoki do pokoju z kafelkami na podłodze i ścianach. Z pewnością wcześniej służyło za pomieszczenie sanitarne. Smród krwi zaczął powoli rozchodzić się po całym domu. Rycerz wykorzystał tę chwilę, by zetrzeć w miarę możliwości resztki mózgu ze ściany. - Mamy połączenie z bunkrem gamma. – zameldowała Shauri przekazując swojemu dowódcy słuchawkę radia. - Drużyna Potok melduje zajęcie pozycji. - Zrozumiałem Potok. Czekaj na dalsze instrukcje. Bez odbioru. – W radiu zatrzeszczał głos generała Dekkera. W przeciągu tych trzech miesięcy, Chris zdążył nauczyć się zasad taktycznych jakimi kierował się bunkier Gamma jak i jego dowódca. Po bitwie pod St. Louis została zarządzona reorganizacja. Bractwo zaczęło stosować strategię partyzancką by osłabić wroga. Otwarte starcia były działaniami zaplanowanymi w najdrobniejszych szczegółach, choć mimo to straty w ludziach były przytłaczające. Walczyć z oddziałem Super Mutantów to jak atakować bunkier. Każdy z nich był uzbrojony w broń podobną do tej, którą Zszywacz Montował teraz z Charliem… - Przełącz na częstotliwość 14.5 – polecił. Po chwili usłyszał znajomy głos w słuchawce. -… kurestwo nie będzie działać, to będę musiał puszczać znaki dymne chyba. - Solo? Solo słyszysz mnie? - Brandon? No nareszcie. Kosa, zostaw ten kabel. Mamy już połączenie. - Czy wszystkie drużyny są już na pozycjach? Generał Dekker kazał mi czekać na dalsze rozkazy. - Jak na razie rozstawiły się drużyny Repo, Smuga, Cień i Sztylet. - Sztylet też jest zaangażowany w akcję? – Chris natychmiast pomyślał o swoim przyjacielu Maximusie. - Tak. Pierwsi zgłosili gotowość operacyjną. Pozostały jeszcze drużyny Armada i Gral. – dziesięć drużyn, pomyślał Chris. Więcej niż pod St. Louis. Tym razem to jednak sama Elita. Sam Sztylet uznawany jest za żywą legendę. Podobnie jak Szpon paladyna Solo. Drużyny Smuga i Cień to drużyny rozpoznawcze, powstałe ponad rok przed potokiem. Repo było mniej więcej tego samego stażu. Pozostałe dwie nazwy nic mu nie mówiły. Możliwe, że były to drużyny z bunkrów bardziej na południe. Ta akcja będzie kwintesencją dyscypliny jaką reprezentuje Bractwo Stali. Chris obawiał się, by nie popełnić jakiegoś błędu. Plan bowiem polegał na skoordynowanym ataku ze wszystkich stron. Dziesięć drużyn utworzyło swoimi pozycjami koło o średnicy sześciu kilometrów. Jedna drużyna miała atakować minutę po tym jak zaatakowała drużyna naprzeciwko nich. Miało to wprowadzić jak największy zamęt i chaos w dowództwie Super Mutantów. - Patrol! – krzyczał Fletcher z piętra. Chris natychmiast pobiegł do góry by sprawdzić co się stało. Zastał Charliego i Marco leżących na podłodze tuż za działkiem wstawionym w otwarte okno. Dowódca natychmiast przykucnął wyciągając lornetkę. Jakieś pięćset metrów od ich pozycji przechodził właśnie patrol. Pięciu Super mutantów powolnym krokiem zmierzało na zachód. - Strzelać? – pytał Charlie chwytając za działko. - Nie. Nie wiemy, czy nie ma ich więcej. Zresztą atak by nam zaszkodził. Nasza pozycja musi pozostać tajemnicą jak długo to tylko możliwe. - Dlaczego? - Atakujemy jako czwarta drużyna. Dokładnie minutę po drużynie Repo. Jeśli zaatakowalibyśmy teraz Wszyscy mutanci z obozu skierowaliby się na nas a my nie wytrzymalibyśmy natarcia nawet pierwszych oddziałów. - więc jak mamy atakować bazę. - Pierwsze i drugie natarcie należą do drużyn Sztylet i Szpon. Oni przyjmą na siebie najmocniejsze uderzenie armii Super Mutantów. Kolejne drużyny będą miały już łatwiejszą przeprawę, co nie oznacza, że nie spotkamy się z zażartym oporem. - Nie rozumiem, szefie. - Przetrzymują tu generała Barnacky’ego. Według wywiadu, to tu zabrali go spod St. Louis. Ktoś taki jak nasz dowódca będzie pilnie strzeżony. Na pewno nie oddadzą go bez walki. Chris powoli zszedł po schodach obserwując jeszcze stanowisko swoich kompanów. Długie, sześciolufowe działko strzelało pociskami o spłaszczonej głowicy. Głowica rozpadała się po trafieniu w cel siejąc spustoszenie wewnątrz atakowanego. Była to amunicja opracowana przez bractwo do walki z wszelkiego rodzaju zmutowanymi istotami. Działko jednak zapewniało im wsparcie jedynie w sytuacji pozostania w domu. Nie było sensu taszczenia go ze sobą poza nim. - Jak zapasy? – spytał widząc Elizabeth „Lunetę” Wychodzącą ze spiżarni. - Sporo konserw i amunicji. Znalazłam nawet kilka bandaży i leków pierwszej potrzeby. Wygląda na to, że ten budynek był swoistą bazą zaopatrzeniową. Jak długo jeszcze będziemy musieli czekać na rozpoczęcie akcji? – spytała zmieniając temat - Prawdopodobnie za pół godziny. Czekamy aż drużyny Armada i Gral rozstawią się. Do tego czasu musimy być w pełnej gotowości bojowej. Nagle rozległo się głośne trzeszczenie w radiu. Była to częstotliwość krótkiego zasięgu na której Chris jeszcze przed chwilą rozmawiał z Solo. Od razu rozpoznał głos Paladyna Maximusa. - Drużyna Szpon Słyszycie mnie? - Słyszę cię, Maximusie. - Drużyna Armada została wykryta i wybita do ostatniego żołnierza. Najbliżej nich znajdowała się drużyna Repo, która także została związana z walką. Poinformuj Drużynę, Potok, że jeżeli chcemy by coś jeszcze wypaliło z naszego planu, to muszą zaatakować natychmiast. Przekażcie im, że mają się w tej chwili zbierać i… - Słyszę cię Maximusie – Chris drżącą ręką chwycił słuchawkę od radia. W głowie miał mętlik. Poczuł jak zaczyna się pocić. Próbował przekonać samego siebie, że to nie o jego drużynie mówią. - Świetnie Potok. To znaczy, że nic już nie muszę mówić. - Jak to?! Co ja mam robić? Mam wyjść i strzelać do wszystkiego? - Dokładnie tak, Brandon. Macie przesuwać się cały czas do przodu w miarę możliwości. Macie zwrócić na siebie uwagę jak największej ilości Mutantów. - Przecież oni nas zmasakrują! Dlaczego Nie zaatakujecie wy albo Szpon? Albo chociaż Smuga lub Cień? - Przestań panikować Brandon! – Chris od razu rozpoznał głos Solo wcinającego się w eter. W jednej chwili opanował paniczny strach gromadzący się w nim z każdą sekundą. – Pokaż, że jesteś wart tej stalowej zbroi, którą na sobie nosisz! Jesteś żołnierzem Bractwa Stali! A teraz zbierz ekipę, wyłaź z tej chatki i pokaż tym zasranym mutantom co to znaczy zadzierać z Paladynami! Zaraz po was zaatakuje Cień. Nim się obejrzycie, wszystkie drużyny będą walczyć! Bez Odbioru. – Maximus także się już nie odezwał. Widocznie uznał to za zbędne. Shauri i Luneta patrzyły na Chrisa z przerażeniem w oczach. Miał właśnie wydać rozkaz prawdziwego pójścia na rzeź. Jak miał to w ogóle rozegrać? Mieli wyjść na zewnątrz i z krzykiem strzelać do wszystkiego co się rusza? Może właśnie tego spodziewali się po nim Solo i Maximus? - Zawołam chłopaków – powiedziała Shauri wyciągając mu słuchawkę z dłoni. Był tak zszokowany nowo zaistniałą sytuacją, że całkowicie o niej zapomniał.
  4. niekoniecznie potrzebny est spory wstęp opisujący świat. Wiele znakomitych książek zaczyna się bez opisu świata i wogóle o co będzie chodzić. Wędrowycz, Harry Potter, Piknik na Skraju drogi (mam tu na mysli zonę) To tylko tytuły które wpadły mi do głowy na poczekaniu a z pewnością jest ich znacznie więcej 8)
  5. Nie powiedziałbym, żeby nasze społeczeństwo było względnie nowe. Świat gier internetowych istnieje już ponad 15 lat. W międzynarodowym towarzystwie jesteśmy raczej zaaklimatyzowani, jako że jesteśmy mistrzami świata w wielu tytułach jak choćby Counter Strike. Bycie polakiem w sieci nie ma raczej żadnych konsekwencji. Innych graczy po prostu nie obchodzi skąd pochodzisz. Czasami co prawda zdarzają się dyskusje ale tylko przyjacielskie. Ja na przykład jadąc do hiszpanii kilka dni wcześniej grałem w warhammera 40000 dawn of war. W jednej rozgrywce spotkałem właśnie hiszpana mieszkającego w Barcelonie. Spytałem czy nie zna położenia jakiegoś sklepu z fantastyką na terenie. Od razu przedstawił mi dokładne wytyczne do sklepu, który jak się później okazało był najniesamowitszą mekką figurek, komiksów i fantastyki jaką kiedykolwiek widziałem. Kłótnie zdarzają się jedynie wśród graczy do 13 roku życia, ale są raczej bardzo sporadyczne z uwagi na szczątkową znajomość języka angielskiego przez te jednostki 8)
  6. Superkarpik

    Wiara

    Czy ja wiem czy bezcelowa, droga Shane? Dzięki takiej dyskusji, forumowicze dużo częściej zaglądają na forum a ich posty są naprawdę imponujące. Zobacz post cavlera. 8)
  7. Superkarpik

    Wiara

    Strasznie się wczuwasz Farsa. odrobinę spokoju. Może jestem teologiem? a może nie? Jeśli nie wiesz tego nie zakładaj tego z góry. Poza tym teolog nie jest jedyną osobą która w dziedzinie wiary może się wypowiadać i wie co mówi. Nie, nie pojawił się obok mnie żaden morderca, a obok ciebie? Nie używaj argumentów, które cię deklasują, chyba że rzeczywiście masz do czynienia z mordercami, jak tak to przepraszam. 8) W bardzo łopatologiczny sposób wyjaśniał istnienie Boga film Bruce Wszechmogący. Tak wiem, że to komedia amerykańska ale niesie pewne przesłanie. Bóg nie zsyła cudu w postaci wygranej w totka lub pioruna na swych wrogów. Cudem jest gdy zapracowana matka znajduje czas na wyjście na mecz syna, lub nastolatek uczy się zamiast ćpać. Mamy wolną wolę. Wolno nam czynić dobro i zło. Morderstwa są wynalazkiem człowieka, ale również ludzkim wynalazkiem jest walka ze złem, że tak to heroicznie określę. Poza tym jeżeli osoba jest ateistą, lub wierzącym w stylu "jak trwoga to do Boga" to nie spodziewałbym się specjalnie pomocy z nieba 8)
  8. Superkarpik

    Wiara

    Cieszy mnie Haz, że studiujesz medycynę, dzięki temu możesz podważyć moje argumenty w prawdziwie naukowy sposób co bardzo mi się podoba. 8) W opętaniach nie mówimy o języku angielskim czy niemieckim, lecz staro hebrajskim, egipskim, perskim i tym podobnym, których nie ma możliwości znać na co dzień. Zgodnie z twoją teorią, mówiłbym po japońsku bo nam kilka słów w tym języku. Oczywiście istnieje możliwość, że osoba opętana znała wcześniej np. Łacinę pokrewną z martwymi językami, aczkolwiek wydaje mi się to znaczną nadinterpretacją. Stygmaty. Ok, a przypadek ojca Pio? Co prawda, o wiele łatwiej zasugerować brak stygmatów u jego osoby, ponieważ bardzo często nosił rękawiczki, żeby owe stygmaty schować, a same znamiona zniknęły po jego śmierci co może dodatkowo świadczyć o tym, ze sam je sobie robił. Dodatkowo spytam o sprawę Mnichów tybetu. Wielu twierdzi, iż mnisi potrafią lewitować. Widziałem film na którym mnich podpalił kartkę papieru swoją energią chi. Przez długi trening potrafią przebijać rękoma, kamienne mury i przyjmować bez szwanku obrażenia, które zabiłyby normalnego człowieka. Siła ludzkiego umysłu, czy wsparcie nadprzyrodzonej mocy?
  9. Bez rewelacji powiem szczerze. Składnia mocno mi nie przeszkadzała, ale dialogi rzeczywiście wyglądają sztucznie. Ale nie martw się, każdy kiedyś zaczynał, ja pisałem kiedyś duuużo gorzej. Znaczy, teraz też nie piszę rewelacyjnie, ale i tak jest lepiej niż było kiedyś 8) Jak najbardziej zachęcam do dalszej pracy nad opowiadaniem. bardzo chętnie czytam wszystko zamieszczane w tym dziale
  10. Superkarpik

    Wiara

    Czy nie ma dowodów na istnienie Boga? Podepnę się nieco pod to pytanie i jako wierzący postaram sie racjonalnie (lub na wpół racjonalnie ) Przedstawić pewne dowody. Opętania - osoba tak zwanie opętana mówi w nieznanych sobie językach, parzy ją często krzyż i woda święcona, a sam egzorcyzm przeprowadza ksiądz. Nie wiem jednak czy egzorcyzmów nie odprawia się też w innych religiach. Stygmaty. - niezabliźniające się rany na ciele identyczne do Jezusowych po zdjęciu go z krzyża. Często stygmatykom towarzyszą inne nietypowe zjawiska. Teresie Neumann serce zatrzymywało się w każdy piątek na kilka sekund. Według obserwatorów, przeżywała w podświadomości drogę krzyżową z Jezusem. Miała też liczna wizje na temat golgoty. Uzdrowienia - różnego rodzaju uzdrowienia i wyleczenia, na których pamiątkę na przykład wierni przynoszą swoje kule i laski do kapliczek Oczywiście wypisałbym więcej dowodów, ale nie bardzo mam czas w tej chwili.
  11. Jest wielki, przytulaśny i kudłaty, a do tego pięści ma jak trzy bohenki chleba. Przypomnieć tylko jakś się lał ze śmierciożercami. No i jest taki prostoduszny. Opiekuje się wszystkimi i wogóle jest ekstra ;D
  12. Superkarpik

    Wiara

    Coś podobnego powiedział ksiądz w "hrabia monte christo" Nie musisz wierzyć w Boga. On wierzy w ciebie" Behemot, moim zdaniem nałożyli będzie w tym wypadku delikatnym określeniem dla podpieprzyli. No bo co innego zrobili? Święto zostało to samo tylko zmienili się święci i nazwa święta. To tak jak pepsi. Wygląda i smakuje jak cola, ale to nie jest cola. Rozumiecie mam nadzieję co chcę przez to powiedzieć? nie chce mi się rozpisywać tej alegorii kłębiącej się w mojej głowie. Nie mówiąc głośno prawd o kościele, kościół odwraca się sam od wiernych. Jak mam zaufać kościołowi skoro kościół mi nie ufa? Obawiali się, że odejdziemy od kościoła i przestaniemy do niego uczęszczać? Dręczą mnie te pytania od Bożego Narodzenia właściwie i choć dobrze się czuję w wierze katolickiej (pomaga mi chodzenie na mszę, spowiedź i tak dalej) To jednak przez te niewyjaśnione sprawy i przekłamania jakbym się odcinał od kościoła.
  13. Superkarpik

    Skąd jesteś?

    fajnie by było pojechać enklawową ekipą na konwent. Ja zresztą na konwentach pojawiam się zawsze w szacie sitha
  14. Superkarpik

    Co czytacie?

    piknik na skraju drogi wciągnąłem od razu. Pomyślałem, że metro jest w podobnym klimacie zwłaszcza do fallouta, a fallouta uwielbiam ponad wszystko Jak widzę zdania podzielone są na temat tego dzieła
  15. 2. Armia Umarłych Baza na terenie Egiptu przypominała raczej koczowisko kupców, niż jednostkę militarną. Tysiące namiotów, różnej wielkości, dwa, może trzy murowane budynki służące za szpital i centrum łączności i kilka wież sensorycznych zagłuszających sygnał myślowy. Pomysł ucznia klanu Ukrytych Samael Trzymając ręką pożółkły turban na głowie podszedł do oficera gwardii anielskiej. Dowódca ubrany był w żółty mundur z wyszytymi na plecach skrzydłami. Wyglądał o wiele dostojniej od chłopaka w poszarpanej piaskiem tunice o tym samym kolorze co turban. - Jak wygląda sytuacja majorze? – Mag umysłu starał się przekrzyczeć nasilającą się burzę piaskową. Gdy po trzeciej próbie zrozumienia odpowiedzi dowódcy nie usłyszał ani słowa, uniósł rękę do góry tworząc na terenie bazy głuchą przestrzeń o rozpiętości kilku kilometrów. Swoista tarcza energii, zatrzymywała wszelki wiatr i pył. Major zamilkł podziwiając to niecodzienne zjawisko. Magowie nowej generacji – pomyślał z pogardą Samael. Były ich dziesiątki tysięcy. Każdy człowiek, u którego wykryto zdolności magiczne był pośpiesznie uczony kilku zaklęć i po odpowiednim szkoleniu został przydzielany do anielskiej gwardii, jednostki stworzonej przez Gabriela. Byli oni nieporównywalnie słabsi od uczniów klanu ukrytych. Sam Samael byłby w stanie roznieść całą tę bazę w pył. Nie mógł jednak w pojedynkę zdobywać pustyni… - Półk ognisty utworzył kolumnę na wprost wejścia do katakumb wroga. Zajmują się w tym momencie spopielaniem każdego umarłego który się zbliży. – Zaczął tłumaczyć major rysując znacznikiem na piasku karykaturalny obraz całej sytuacji. Długą linią zaznaczył miejsce przebywania swoich oddziałów. - Spopielają ich pojedynczo? – wtrącił Samael. - Cóż… tak. - Każ dziesięciu z nim podpalać cały teren raz na godzinę. Żadnych kul ognia. Acheron posiada niezliczone zastępy nieumartych i w ten sposób niepotrzebnie tylko marnujecie energię… - Oczywiście Lordzie Samaelu. – mężczyzna drgnął na sam dźwięk rangi jaką mu nadano. Drugą jedyną istotą na planecie posiadającą ten stopień był Kazitimir, choć w mniemaniu Samaela, mistrz był od niego o wiele ważniejszy. Jedyny, kto posiadał wyższy stopień był anioł. Ponieważ Uriel zaginął, nie przyznano mu takiego tytułu. Chłopak cały czas miał nadzieję na odnalezienie przyjaciela. - Pozostałe dwa pułki czekają na rozkazy w namiotach. W skład każdej dywizji… - Wystarczy. Wiem już wszystko – Samael dosłownie widział, co chce powiedzieć major. Czytał w myślach każdej osoby w obozie, nawet majora. Znał nastawienie żołnierzy do siebie. Wiedział, że cieszy się wśród nich dużym zaufaniem. Potrafił nakierować natarcia na odpowiednie miejsca ponosząc przy tym nikłe straty w ludziach. Sam zresztą uczestniczył w każdej walce na pierwszej linii frontu, ale nawet on nie mógł uratować wszystkich. Na skinienie dłoni, burza piaskowa ponownie zawładnęła obozem. Bariera zniknęła, a Lord udał się do swojej kwatery, trzeciego i ostatniego, murowanego budynku w obozie. Jego pokój był urządzony podobnie do celi w dawnej siedzibie klanu ukrytych. Stare, drewniane biurko, zawalone było różnego rodzaju pergaminami, depeszami z dowództwa Europejskiego, rozkazy lokalne, dziennik. Leżało tam nawet kilka zwojów z zaklęciami. Chwycił akurat zwój napisany jeszcze przez Magnusa. Zaklęcie teleportacji na teren klanu ukrytych. Cóż, kiedyś mogło to być skuteczne, gdy ich siedziba nie była jeszcze spopielonym gruzem na szczycie Himalajów. Teraz to była raczej pamiątka po czasach tak innych od teraźniejszości, jakby działy się w innym stuleciu. Przyglądał się chwilę zwojowi zastanawiając się jak wygląda sytuacja w Himalajach, którą zajmował się jego mistrz. Przez zagrania Gabriela, coraz więcej ras odwracało się od Ludzi. Samael już wiele razy próbował kłócić się z nim na temat jak powinien wyglądać ład na świecie i jakimi metodami powinni go wprowadzać. Wszystko jednak zdawało się na nic. Gabriel świadomy swojej niezrównanej mocy nie słuchał niczyich rad. Twierdził, że sam wie jak poradzić sobie z tym wszystkim. Rozmyślania przerwał mu silny alarm psioniczny. Strach. Na terenie pułku ognia. Coś musiało się pojawić. Coś co przeraziło gwardzistów. Samael natychmiast wybiegł z budynku zarzucając pożółkłą tunikę na plecy odsłaniając tym samym pancerz bojowy z mitrilu wzbogacanego złotem. Kunsztownie wykonane ochraniacze na łokciach, kolanach jak i sam napierśnik ozdobione były licznymi runami o rubinowym kolorze. Była to swoista ochrona przed słabszymi zaklęciami. Przed tymi mocniejszymi, Lord musiał bronić się sam. Przedzierając się przez burzę piaskową widział błyski i eksplozje świadczące o rozgorzałej walce. Gdy dotarł na miejsce zobaczył skarabeusze. Wielkie jak domy i naprawdę przerażającej liczbie. Jego żołnierze byli rozrywani na strzępy przez odnóża tych przerażających monstrów. Wielu krzyczało o pomoc i wybawienie. Jeden skarabeusz widząc Nowo przybyłego Samaela obrał go na cel swoich szczypiec. Ten jednak zatrzymał potwora wystawiając jedynie rękę do przodu. Przerośnięty robal wił się wściekle starając się oswobodzić z pułapki, której nie mógł nawet dotknąć. Gdy Lord zacisnął pięść, ogromna siła zmiażdżyła skarabeusza na kulę niewiele większą od człowieka. Zielona posoka rozpłynęła się po całym polu bitwy zwracając na siebie uwagę nie tylko gwardzistów ale także pozostałych robali. Wydały z siebie głośny pisk przypominający zawodzenie skrzypiec, po czym wszystkie ruszyły prosto na Samaela. - Wezwijcie pozostałe dwa pułki! – krzyczał do żołnierza stojącego najbliżej – przygotujcie natarcie. Każ majorowi uderzyć klinem gdy tylko będziecie gotowi. Tylko magia daleko zasięgowa! – po tych słowach wzbił się w powietrze przeskakując nad watahą sług Acherona W powietrzu zobaczył, że w jego stronę nie zmierzają tylko Skarabeusze ale także dwunożne biesy, sługi Anubisa. Było ich kilka tysięcy, szara fala trupich ciał zmierzała w ich stronę. Samael wylądował z taką siłą, że biesy znajdujące się w jego najbliższym sąsiedztwie odrzuciło do tyłu na kilka metrów. Armia umarłych otoczyła go dokładnie na kształt leja który utworzył lądując. Skarabeusze głośno klekotały szczypcami, a biesy warczały śliniąc się na gorący piasek. - Wiem, że tu jesteś. Żaden nekromanta nie może kontrolować tak wielu istnień ze zbyt dużej odległości. Nawet ty nie jesteś tak potężny, Acheronie… Krąg rozstąpił się. Do środka weszła istota, chuda i wysoka jak tyczka. Spod rękawów długiej szaty wystawały szare, kościste palce zakończone długimi czarnymi paznokciami. Każdy jego krok znaczyły glizdy wypadające spod jego szaty. - Więc to ty jesteś powodem dla którego wezwano mnie zza grobu? – odezwała się postać bulgoczącym głosem zdejmując kaptur. Z pustych oczodołów także wychodziły larwy. Skóra istoty była pozrywana w wielu miejscach odsłaniając zgniłe pozostałości po mięśniach i organach. - Acheron jak się domyślam. – Zwrócił się w jego stronę lord Gwardii Anielskiej. - A ty musisz być tym osławionym aniołem. Tym, który rozprzestrzenia zarazę jaką są ludzie na całej planecie. - Niestety mylisz się nekromanto. – Powietrze wokół dłoni Samaela zaczęło drżeć. Jego białe włosy zaczęły stroszyć się ku górze. Burza piaskowa momentalnie ucichła. – Jestem człowiekiem. Acheron uniósł dłoń i na jego rozkaz armia nieumartych, rozpoczęła atak. Uczeń klanu ukrytych tylko na to czekał…
  16. Superkarpik

    Co czytacie?

    nie? dużo słyszałem o tej książce. Patronów medialnych ma więcej niż Harry Potter w Polsce. Aż się zdziwiłem, czemu my nie byliśmy patronami. Mówisz, Farsa, że to słaby tytuł?
  17. Superkarpik

    Co czytacie?

    orietuje się ktoś czy książka metro 2034 jest pierwszą częścią? Bo chciałem sobie kupić i nie byłem pewien
  18. pociiisk 8) Behemot ma racje. To że nie znoszę matmy nie uprawnia mnie do mówienia "matma jest gupia" zasadniczo każda dziedzina nauki jest potrzebna i mniej lub bardziej praktyczna w życiu codziennym. Lecz gdybyśmy mieli patrzeć tylko na to co nam się przyda na co dzień, poszedłbym pewnie na mechanika albo elektryka. No bo jak w domu mi się coś przepali albo żona "coś zrobi" z samochodem to ja bym wtedy to naprawiał. Ale przecież nie można nauczyć się wszystkiego
  19. Superkarpik

    Czego słuchacie?

    Buuu, biedny kiwi. aż mi się smutno zrobiło. Ale ścieżka dźwiękowa jest naprawdę rewelacyjna coś podobnego. Soundtrack dobrego anime Fairy Tail http://www.youtube.com/watch?v=_8IaMBh0GdM&feature=BF&playnext=1&list=QL&index=1
  20. Superkarpik

    Wiara

    Czy taki durny ten serial, to nie jestem pewien. Amerykański to na pewno. Naukowcy zwykle ateistami bo zajmując się samą nauką ( w szerszym tego słowa rozumieniu) negują istnienie Boga. Jeśli chodzi o chrześcijaństwo, to kojarzy się ono w znacznym stopniu, a wręcz w zbyt dużym z kościołem i Watykanem. Przez co postrzegany jest ( i w zasadzie prawidłowo) za coś w rodzaju organizacji mafijnej. Chrześcijański Bóg? Powiedziałbym raczej katolicki. Chrześcijaństwo to raczej coś w rodzaju odłamu a w zarówno protestantyzmie, anglikanizmie a nawet w religii żydowskiej istnieje ten sam Bóg Jehowa, tylko w innych postaciach, nazwijmy to tak dla uproszczenia. Zaskoczyło mnie, że w święta podano w radiu (wreszcie) że święto 24 grudnia zostało przejęte z pogańskiego święta Boga słońca i zostało przyjęte przez kościół jako Boże Narodzenie. Co dziwne ludzie jakoś szczególnie na to nie zareagowali. Ja raczej poczułem się oszukany przez kościół jako jego... członek? chyba mogę tak napisać. Wśród ludzi przeszło to bez echa. Czyżbyśmy byli aż tak otumanionym społeczeństwem?
  21. Superkarpik

    Wiara

    ateistka? jakie to... typowe dla współczesnego społeczeństwa chciałoby się powiedzieć 8) ostatnio na podstawie serialu dr Haus doszedłem do wniosku, że szerzy się pogląd, iż człowiek inteligentny jest ateistą. Nie wiem czy to chodzi o to, że jest tak mądry i odkrył że nie ma Boga, czy sam nie wiem o co 8)
  22. Superkarpik

    Czego słuchacie?

    Eminem - każda piosenka 8) nie będę umieszczać linków bo go nie znać to więcej niż wstyd 8)
  23. Superkarpik

    Skąd jesteś?

    pyrkonu w tym roku nie odpuszczę na pewno więc może szykować się większa impreza ;D
  24. Superkarpik

    Wiara

    czerwona magia? nie słyszałem o niej. wydaje mi się, że magia musi w jakimś stopniu istnieć bo przecież nic nie mogło zostać wymyślone bez przyczyny. klątwy czy choćby ciskane fireballe, musiało się coś dziać choćby na podobę tego zjawiska.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...