Duh, to już... 17 lat? Saga Rodu Windjammerów, od której zaczynałem swoją recenzencką przygodę, cały czas stoi w rodzinnej biblioteczce. Pamiętam, że tekst wysyłałem jako uczeń gimnazjum. No, może to był przełom gimnazjum/liceum, najpóźniej. Jeśli dobrze liczę, to będzie to jakieś 14 lat? Cholera wie, na pewno da się to sprawdzić, ale to pozostawmy na "osiemnastkę". Niestety, od dawna już udzielam się dużo mniej, niż kiedyś. Dorosłe życie kawał czasu temu uderzyło mnie z siłą pędzącego tramwaju i bardzo mocno namieszało w worku o nazwie: "Hobby, rzeczy do zrobienia i inne osobliwości". Część rzeczy odłożone na czas nieokreślony, a z częścią pogodziłem się, że nie uda się ich nigdy zrealizować. A że niedługo doczekam się najprawdopodobniej potomkini, to ponownie trzeba będzie się odnaleźć w drastycznie zmienionej rzeczywistości.
I cóż, wstyd przyznać, Panie i Panowie, ale jakoś z worka wypadło "Czytanie". Nie bawi mnie to już jak kiedyś, a i mam wrażenie, że jakoś rynek podupadł. Mam tylko nadzieję, że to kwestia wypadnięcia z obiegu i nieaktualnych wiadomości, więc poprawcie mnie, jeśli się mylę. Chętnie poznam opinie ludzi, którzy są dużo lepiej rozeznani. Wracając do czytania. Paradoksalnie faktowi nie pomaga to, że koniec końców udało się zrealizować marzenie i tworzyć gry, a to drenuje ogrom energii, ale w zamian pozwala się kreatywnie realizować. A niestety, ale twórczej siły nie wystarcza mi na wiele więcej.