Rude
-
Postów
52 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Rude
-
-
Zawsze możecie pomyśleć o założeniu spółki autorskiej, to dość modne ostatnio.
-
Mdleli, bo nie mogli znieść tej żenady. Skoro uważacie, że to jest dobrze napisane, to nie wiem, bo byście powiedzieli o pisaniu Kołodziejczaka, Orkana, Sapka, Orbita. To, że facet umie sklecić zdanie o poprawnym szyku, nie świadczy jeszcze o tym, że ma talent. Bo dla mnie to jednak sprawa dość wątpliwa.
Tak, wiem, kim jest autor i dlatego tym bardziej mi się to "coś" nie podoba.
-
Niech autor tego posta będzie tak miły i pokaże mi choć jedną, godną uwagi cechę któregoś z przedstawionych opowiadań.
-
Dlaczego akurat ta?
-
Dyskusja w ten sposób nie ma sensu. Być może wykładowcy z mojej uczelni słabo się znali na zagadnieniach językowych, albo też pochodzili z Chin i ich pogląd na świat był nieco zaburzony. Dlatego niniejszym Cię, Michale, za nich przepraszam i zwracam honor, pełna podziwu dla Twojej wiedzy słowotwórczej.
-
Cytuj
Ludzie wymyślają słowa, żeby nazywać rzeczy w sposób dla siebie wygodniejszy, a kultura języka musi takie zwroty przyjmować lub odrzucać.
Kultura języka? To znaczy co?
Bo wiesz, to bardzo ładne wyrażenie i slogan... ale nic nie wnosi. Bo co? Zbierze się jakaś komisja? Urzędnicy? Wydane zostaną uświadczenia o dopuszczalnych formach wypowiedzi? Co to, komuna?
Nie. Decydować będzie większość, ludzie. Jak zawsze. Jeśli chodzi o język (popatrz na historię!) kształtował (i kształtuje) się on w sposób całkowicie nieopanowany ŻADNYMI ramami. Ważne jest tylko to, co wejdzie do świadomości ludzkiej, zostanie zaadoptowane.
Nie, mój Drogi. Kultura języka to taki przedmiot, z którego robi się doktoraty, habilitacje itd. I tak, są ludzie, którzy się zbierają i decydują o tym, czy i w jakiej formie coś znajdzie się w słowniku.
CytujNiektóre z czasem przenikają do słowników i stają się formą poprawną, jednak w przypadku "angel fantasy" na pewno tak nie jest.
E,e. Bez takich pochopnych twierdzeń.
Nie możesz tego wiedzieć. Wszystko zdefiniuje czas i ogół. Taka jest prawda. Czy stety, czy niestety - nie wiem. Nie mnie to, maluczkiemu, oceniać.
Czas tu nie ma nic do rzeczy i nie ogół decyduje.
-
Ale literatura zawsze podlega jakiejś klasyfikacji, współczesna również. A fantastyka anielska nie jest jakimś specjalnie wyrazistym gatunkiem, tylko po prostu konwencją, w stronę której kilku pisarzy podąża. Jak ja zacznę pisać o pieskach, to fantastykę psią dla mnie stworzymy?
-
To, że ktoś tego używa, nie znaczy, że tak jest poprawnie. Ludzie wymyślają słowa, żeby nazywać rzeczy w sposób dla siebie wygodniejszy, a kultura języka musi takie zwroty przyjmować lub odrzucać. Niektóre z czasem przenikają do słowników i stają się formą poprawną, jednak w przypadku "angel fantasy" na pewno tak nie jest. 100% pewności, że do teorii jakiejkolwiek literatury taka nazwa nigdy nie trafi, bo kto niby to zdefiniuje? Jak już ktoś wcześniej wspomniał, powinny w takim razie istnieć "fantasy afrykańskie, australijskie, piekielne, domowe, szkolne".
Co miałoby być sklasyfikowane do fantastyki anielskiej? Czy Orbit też, skoro w Nadchodzi jest opowiadanie z martwym aniołem? Gdzie się zaczyna i kończy granica? Jesteś w stanie ją wytyczyć? Literatura jest klasyfikowana albo ze względu na okres powstania, czyli od do jakiegoś ważnego wydarzenia, które rozpoczyna lub kończy coś istotnego w dziejach świata. Wszystkie powstałe wtedy teksty charakteryzują się pewną cechą dominującą, coś musi je ze sobą łączyć, i są to najczęściej sztywno określone ramy.
-
"Zwierząt wprowadzać nie wolno".
-
Ładne! Co to za diabelstwo?:>
-
O każdym można tak powiedzieć, że ma jakiś styl. Ale to nie gwarantuje, że wszystko, co podpisane nazwiskiem "Grzędowicz", będzie świetne. Już się wyleczyłam z takich przekonań po tym, jak ubóstwiałam Sapka. Później się czułam jakbym straciła miłość życia.
-
Nie wiem Ced, jak Tobie się mogło to podobać. Mnie Grzędowicz urzeka raczej w krótszych formach, trzeci raz z rzędu czytam "Farewell Blues". To jest niestety jedyne, co ratuje "Niech żyje Polska!".
-
Bardzo Ci współczuję z tą trylogią. Ja się czułam jakby z obowiązku, z miłości, że muszę przeczytać. Z każdą stroną czułam się coraz podlej, i winiłam się za to, że mi się nie podoba. Tak, wiem, to chore.
-
"Sopel" Kornewa, zdecydowanie cudowny.
"Pies i klecha" Orbita, zdecydowanie świetny, chociaż nie jest to lekka lektura przez ten dziwny szyk zdaniowy, do którego dopiero się przyzwyczajam.
-
Bardzo nam miło, że zdecydowałaś się nareszcie coś napisać na forum. Ale wszystko, co proponujesz miałoby być zapewne na zasadzie 'społecznej' pomocy. Czy tak?
-
Nie znam tej trylogii, ale rzeczywiście tym nazwiskiem pół empiku jest zastawione. Mówisz, że to nie przerost formy nad treścią?
A co do Achaji, to chyba jedyna kobieca postać, która mnie nie irytuje. Bo nikt mi tak nie działa na nerwy, jak wszelkie czarodziejki i metresy. Wolę dziwki, niż te...
-
Oznaką miłości jest pierścionek? Ja bym wolała czyjąś głowę na złotej tacy.
A karty były zrobione pod bardzo niewymagających, pseudo męskich odbiorców, o.
-
W Real-life nie jest chyba aż tak, przynajmniej u nas. A to co w linku... Bluźnisz, Kocie!
-
Nie jakoś super, żeby się gzić za skromny pierścionek. To była współczesna wiedźminowi odmiana galerianki.
-
Mnie ostatnio zachwyciła ta:
http://orkan.zaginiona-biblioteka.pl/wp-content/uploads/2009/11/dziki_mesjasz_large.jpg
Kolorystyka+blizny=cudo
http://www.debski.art.pl/ksiazki/niegrzeszny_mag.jpg
Mężczyzna niemal idealny.
-
Ja za pierwszym razem stwierdziłam "Geralt jest mój!" i starałam się nie stwarzać takich sytuacji. Ale za drugim ciekawość wzięła górę i brałam wszystko jak leci - tyle że jak towar właśnie - wszystkie prawie wyglądały na tych kartach jak rasowe dziwki, więc dziwić się nie ma co. W ogóle nie podobało mi się to rozwiązanie właśnie, że seks się sprowadzał do karty i kilku sekund przerwy w grze. No a po drugie sama łatwość i brak emocjonalnej otoczki choćby z jakąś wybraną kobietą też nie był najszczęśliwszym rozwiązaniem.
-
Coś mi się zdaje, że za chwilę zginę w niewyjaśnionych okolicznościach, ale dla mnie to wykonanie jest dużo gorsze od wersji Nightwisha. Ale cóż, ze mnie romantyk marny, wolę "epickość" i ciarki na plecach.
Właśnie przez to babsko nie ma szału, gdyby ktoś inny śpiewał z M., to na pewno wyszłoby to o wiele lepiej. Po drugie ten utwór nie był napisany z myślą o wyjącej mimozie...
-
Ale to już jest taka bardzo fantastyczna, fabularyzowana fantastyka. Ale "Merlin" był naprawdę fajny, mimo że banalny.
-
Nie zignorowaliśmy, Kocie, ale do posłuchania tego muszę mieć noc, więc wypowiem się, kiedy zrobi się ciemno. A nie o najtłisza chodzi, tylko o krnąbrnego Vieara.
Fallout Tactics - opowieść bohatera
w Twórczość własna
Opublikowano
Parę błędów do poprawienia? Czyżby ktoś tu miał ambicje korektorskie?