Zgadzam się. Odkąd zacząłem uprawiać czytelnictwo "nałogowo", nie dość, że znalazłem sposób na nudę to jeszcze zacząłem z niego czerpać niewymierne korzyści o których była już mowa, ze o radości już nie wspomnę. Pytanie o to, jaka pozycja sprawiła tym razem, że podczas przerw i mniej zajmujących lekcji sprawiła, że wyłączyłem się na amen stało się już standardem wśród tych, którzy stykają się ze mną na co dzień.
Jednak jak powiedziała Shane czytać po prostu trzeba lubić i jeśli tak jest, to czas znajdzie się zawsze, bez względu na wiek i zakres wykonywanych obowiązków. My ludzie młodzi mamy ich w sumie najmniej, toteż czas ten sprzyja czytaniu. Jednakże większość wciąż wychodzi z błędnego założenia, że dorobek światowej literatury zamyka się w obowiązkowym kanonie lektur szkolnych, a samo czytanie to nuda i strata czasu- gdyby udało się przełamać ten mylny stereotyp, z pewnością wskaźnik czytelnictwa wywindowałby znacznie do góry. Co innego bowiem książka, którą czytamy z wypiekami na twarzy, przestępując nerwowo z nogi na nogę i nie mogąc się doczekać, co będzie dalej. a co innego obowiązkowa lektura, którą ocenia się po ilości stron i wielkości czcionki zabierając się do niej z musu modląc się, aby koniec był już bliski po odwróceniu każdej kartki. Czytelnictwo, jak i książka sama w sobie posiadają nieodparty urok- po prostu każdy musi odnaleźć tylko swój mały. literacki świat, w którym będzie gotów zatopić się bez pamięci- dla nas to świat fantastyki, dla innych, cóż... miejmy nadzieję, że prędzej czy później każdy znajdzie własny.