Skocz do zawartości

Filmy grozy


Sir Jedi

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 99
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Ja zdecydowanie wolę stare horrory - mimo że są pozbawione tych wszystkich efektów specjalnych, często bywają o wiele bardziej straszne, klimatyczne, z głębią właśnie - a sutków  w nich nie obcinają. ;)

Ja jak wspomniałem również jestem fanem starszych horrorów, co nie przeszkadza mi w oglądaniu tych obrzydliwszych :D. A co do obcinania sutków, to pewnie jakiś tytuł bym znalazł starszy ;>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamięta ktoś z was film "Dom cieśli"? Widziałam go chyba 100 lat temu i wiem tylko tyle, że wtedy był dla mnie maksymalnie przerażający, już sama muzyka jeżyła włosy na karku. Chętnie bym go obejrzała z perspektywy dorosłej osoby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dawno nie oglądałam filmu grozy, na którym bym się bała. Większość które teraz są kręcone to jednak w większości jakieś paskudztwa, krew i flaki. Najbardziej przerażają mnie sceny, w których właśnie nie widać potworów, tylko jest to napięcie, że zaraz coś wyskoczy i urwie bohaterowi łeb.

chciałbym obejrzeć film z kilkoma ludźmi mówiącymi o horrorach w ten sposób. Nie wierzę, bo po prostu nie wierzę, że nic absolutnie człowieka nie przestraszy w trakcie oglądania horroru nawet takiego jak 1408, który choć do najstraszniejszych nie należy, to jednak też posiada mocne momenty.

Na forum każdy jest cwaniakiem  8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weź się ogarnij, Karp, bo Twoje wnioski są naprawdę na poziomie...

Jeśli miarą "straszności" horroru jest to, że serce zabije mi szybciej w chwili, gdy coś się wydrze albo coś w ten deseń, to sorry, mamy inne kryteria oceny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest sztuką sprawić, że człowiek odruchowo podskoczy gdy nagle głośno się trzaśnie drzwiami - albo rzuci w widza potworem, także głośno.

Tyle, że to nie o to chodzi - takie Lśnienie (wersja Kubricka) niewiele miało takich momentów, miało natomiast klimat i napięcie będące tam od samego początku. Wyczuwalne nawet w scenach, w których nic się nie dzieje - Jack Nicholson podczas rozmowy o pracę przy samym początku filmu choćby. Już czuć, że coś wisi w powietrzu, choć nie wiadomo co.

Dlatego Lśnienie to jeden z naprawdę nielicznych horrorów, które lubię. I jedna z nielicznych ekranizacji, która jest dużo lepsza od książkowego oryginału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi mi o samo podskakiwanie. Horror ma za zadanie STRASZYĆ nie ważne czy to będzie muzyka, efekty specjalne, klimat czy też maniak z siekierą i taakim hakiem. Pisząc poprzedniego posta nie chodziło mi o to co jest straszne, tylko, że ludzie często piszą, że  "nie boją się horrorów" A potem w środku seansu szukają horrorów. Wiem to z doświadczenia. Sam prowadzę larpy survival horrorowe w klimacie ringa. Facet 20 lat twierdzący że nie będzie się bał, tak się przestraszył, że najpierw chował się w szafie, a potem próbował uciec wogóle z terenu larpa.

Tak wiec wiem co i jak  8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo LARP = film, jeżeli chodzi o środki, jakimi operuje, wrażenia, jakie wywołuje, oczekiwania względem niego ze strony uczestnika/widza, sposoby oddziaływania na tegoż...

No, wait.

Przyrównywanie odgrywania sesji w klimacie horroru IRL (swoją drogą, adekwatną reakcją w sytuacji granej na larpie jest strach, więc trzeba go odgrywać prawda?) do reakcji na film jest tak nietrafione, że nie wiem, czy da się nie trafić bardziej.

Nie chodzi mi o samo podskakiwanie. Horror ma za zadanie STRASZYĆ nie ważne czy to będzie muzyka, efekty specjalne, klimat czy też maniak z siekierą i taakim hakiem.

Jak zostało wspomniane, czym innym jest "strach" w postaci podskoczenia w reakcji na nagły głośny dźwięk i nagły obraz, czym innym - wywoływanie napięcia i uczucia niepokoju. Nie przeczę, że to pierwsze sporej części filmowych horrorów udaje się wywołać, ale to i żadna sztuka, dlatego nie czuję się usatysfakcjonowany takim widowiskiem. To drugie udaje się niezwykle rzadko i tym bardziej cenię takie filmy (Lśnienie, pierwszy Egzorcysta).

Nota bene, filmy podane przeze mnie jako przykłady horrorów spełniających moje oczekiwania są raz, że dość stare, dwa - bardzo niespiesznie prowadzące akcję, przez większość czasu nic szczególnego tam się nie dzieje - operują atmosferą, budują ciężki i niepokojący klimat, nie stawiają zaś na szybką akcję, intensywność doznań i szybkie straszenie niewybrednymi metodami, co zdarza się obecnie aż nazbyt często.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodziło mi o odgrywanie strachu ale o prawdziwy strach podczas larpa (life action role playing)  Larp polegał na tym że chodziłem po domu w stroju sitha powolnym krokiem terkocząc od czasu do czasu drewnianą żabą. Poruszałem się bezszelestnie, nie widać mnie było choćbym stał obok, co z resztą często miało miejsce. Gracze choć mieli latarki woleli ich nie używać bo wskazywała ich pozycję. Strach polegał na klimacie ale pojawienie się zjawy (czyli mnie) wywoływało dużo większy atak paniki niż sam klimat.

Czy nie jest sztuką zmusić kogoś by podskoczył w fotelu ze strachu? Uważam że to jest sztuka. Klimatyczne WAAAAA potrafi podnieść tętno wielokrotnie. Nie chodzi mi tu o WAAA w stylu piątku trzynastego czy koszmaru z ulicy wiązów ale o WAAAA w stylu klątwy i reca.

Btw. Podoba mi się także piła, gdyż momentami jest naprawdę gore. np. scena w części 3 czy 4 gdzie facet sam z głośnym trzaskiem łamie sobie stopę. Sam wtedy zawołałem GHAAAAA! ( w sęsie że strasznie okropne  ;) )

Lubię takie coś kiedy horror oddziałuje na mnie do tego stopnia, że muszę komentować całą akcję z kumplami.

Dodatkowo uważam, że oglądanie horrorów w grupie jest fajniejsze momentami zabawniejsze ale także tak samo straszne jak oglądanie samemu. Wystarczy dobrze się wkręcić, a krzyk kolegi "Nie idź tam k***wa!" bywa niezapomniany.

Karp przemówił  8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...you didn''t get it, did you?

LARP. Film. Nie to samo. Inne środki oddziaływania, inne cele, inne oczekiwania. Inne medium.

I względem LARPów wypowiadał się nie będę, bo się nie znam. Nie uczestniczyłem, nie mam zamiaru.

I cóż, film który straszy mnie tylko i wyłącznie nagłym głośnym zdarzeniem, tudzież gore (na które, swoją drogą, jestem względnie odporny), nie dostarcza mi rozrywki, nie spełnia moich oczekiwań. I to jest perfekcyjnie ok, bo zwyczajnie nie mieszczę się w targecie. Problem polega na tym, że:

a) opisuje się to tą samą nazwą gatunkową, jak te filmy, które moje oczekiwania spełniły, więc zdarzają się przypadki, iż nie jestem w stanie bez obejrzenia odróżnić jednych od drugich i tracę czas na oglądanie rzeczy, które mi się nie podobają,

b) zdominowały tenże gatunek, nie pozostawiając praktycznie żadnych przedstawicieli, którzy pasują do moich wymagań.

Co powoduje, że po prostu straciłem zainteresowanie gatunkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy dobrze się wkręcić, a krzyk kolegi "Nie idź tam k***wa!" bywa niezapomniany.

Osobiście bardzo często mam do przekazania informacje w stylu "nie idź tam k***wa!" podczas oglądania horrorów  ;) Ale raczej właśnie wtedy, kiedy jest odpowiednio zbudowane napięcie, nie jak wyskakuje koleżka odziany w strój zombie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Dlatego Lśnienie to jeden z naprawdę nielicznych horrorów, które lubię. I jedna z nielicznych ekranizacji, która jest dużo lepsza od książkowego oryginału.

Oj, tu się nie zgodzę! Gdy czytałem książkę jeszcze w liceum bodajże, w momencie gdy opętany tatusiek idzie z siekierą, żeby zarąbać synka powtarzając jak mantrę REDRUM, REDRUM... czuło się coś nie do odtworzenia w filmie. Bowiem na srebrnym ekranie wszystkie sugestywne opisy nie mają racji bytu. Albo może właściwiej byłoby napisać, nie ma na nie czasu. Film jest dobry muszę przyznać, Nicolson spisał się po mistrzowsku. Jednak książka to książka, nie do podrobienia. Tak na prawdę jest tylko jeden film, a właściwie trzy filmy, które uważam za równie dobre, a nawet lepsze od oryginału; bo ekranizacja heksalogii (nie mam zielonego pojęcia dlaczego Firefox podkreśla mi to słowo :( ) Władca Pierścieni. Szczególnie zgrabnie wpleciony wątek romansowy Aragorna z Eowyną, którego w książce nie było.

No ale temat jest o horrorach, więc by wypadało napisać co mnie przeraziło swego czasu.

Requiem dla snu - chyba nie ma nic co by lepiej zniechęciło mnie do narkotyków niż ten film. Bałem się jeszcze przez tydzień po obejrzeniu, że obudzę się bez ręki, albo skończę jeszcze gorzej...

Ring - szczególnie po tym jak w chwilę po skończeniu filmu kumpel zadzwonił na domowy telefon... ;) Ale i tu muszę nadmienić że książka była moim zdaniem lepsza. Może dlatego ze oglądałem wersję amerykańską, a nie japońską - oryginalną, która jest podobno lepsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, widzisz, mam do twórczości Kinga stosunek ambiwalentny - i książkowe Lśnienie było dla mnie kolejnym jego horrorem, który owszem, czytało mi się sympatycznie, ale nie wywołał we mnie jakiejś szczególnej reakcji.

Co uważam za genialne posunięcie w filmowej adaptacji, to ograniczenie do minimum wszystkiego co nadprzyrodzone, pozostawiając ledwie tego cień, który można nawet dość łatwo przeoczyć, bo film nadal ma sens, jeżeli olejemy w ogóle cały pomysł "opętanego hotelu". Dostajemy w zamian coś, za co Kinga się chwali, a czego ja nigdy nie byłem w stanie w jego twórczości dostrzec: studium psychologiczne.

I bardziej mnie poruszyło napięcie wynikające z tego, że to kochany tatuś traci kontakt z rzeczywistością i odchodzi od zmysłów w odizolowanym od świata hotelu, przy pomocy alkoholu, niż że jest to wina tajemniczych sił opętanego budynku. Dlatego, że to pierwsze gra na poczuciu bezpieczeństwa, niszcząc je w sposób jak najbardziej możliwy.

No i owszem, film posiada inne środki wyrazu niż książka - nie będzie tu opisów, ale będą kolory, kadry, praca kamery, gra aktorska, muzyka, dźwięki. To też pozwala oddać dużo, i w przypadku Lśnienia zdecydowanie wolę wersję filmową.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że wspomniałeś o motywie studium psychologicznego. Bo widzisz ja nawet jestem w stanie wskazać na przykładzie Lśnienia gdzie w książce się ów pojawia. Otóż jest taki moment na początku książki, gdy cała rodzina udaje się na badaniach lekarskie. O ile mnie pamięć nie zawodzi to były chyba ostatnie badania kontrolne przed sezonem zimowym. Otóż na tych badaniach rodzice zaniepokojeni zachowaniem synka rozmawiają o tym z lekarzem i ten tłumaczy, że dzieciak jest po prostu bardzo bystry i kojarzy wiele faktów podświadomie. Dlatego właśnie pamięta o jakiejś tam rocznicy ciotki czy sprawia wrażenie jakby wiedział więcej niż wie. Lekarz już na samym początku, wręcz łopatologicznie wyjaśnia "mechanizm" tytułowego lśnienia, lecz czytelnik prawie tego nie zauważa. Bardziej ciekawi go to co paranormalne, ot chociażby opowieść pracownika hotelu o tym jak kiedyś w jakimś pokoju mafia rozstrzygnęła swoje porachunki. W dalszej części książki pojawia się wspomniany przez Ciebie wątek stopniowego tracenia zmysłów przez ojca, albo coraz silniejszy autyzm chłopca. Jednak książka jako gatunek - horror sprytnie to wszystko ukrywa za ozdobnikami i sugestywnymi opisami. Dlatego moim skromnym zdaniem to, co zarzucasz książce, a mianowicie przeładowanie paranormalnymi motywami, jest niczym innym jak sprytnym wybiegiem, aby zmusić czytelnika do poczytania między wierszami, albo przynajmniej rzetelnie od deski do deski. ;)

Jednak jak głosi prastara sentencja: De gustibus non est disputandum. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak jak głosi prastara sentencja: De gustibus non est disputandum. Pozdrawiam.

Tak, jest kilka takich zdań, wypowiedzianych przez panów, którzy lubili się kąpać razem z innymi panami. I przyjęło się je uznawać za prawdy oświecone, ponieważ zostały powiedziane dawno i po łacinie.

Ale ad rem: Lśnienie Kubricka ma nadal więcej sensu, jeżeli obrać je ze wszystkiego co nadprzyrodzone, niż Lśnienie Kinga. Mniej trzeba dopowiadać, mniej ekwilibrystyki uprawiać, mniej jest to kolejna historia o nawiedzonym domu. Jasne, że i u Kinga na upartego da się doprowadzić do podobnych wniosków, ale więcej trzeba włożyć w to wysiłku, żeby usprawiedliwić luki, jakie wtedy powstaną.

Kilka rozwiązań filmu jest także zwyczajnie bardziej interesujących i mniej sztampowych, na przykład - uwaga, spoiler (do filmu, który ma 30 lat, huhu) - ten czarny, w książce przybywający jako wybawienie; w filmie również jego podróż do Panoramy jest budowana w takim klimacie, ale gdy tylko przekroczy próg, dostaje siekierą i więcej się nie podnosi; zakończenie, które zupełnie nie jest definitywne i rozwiązujące sprawę.

No i jedna rzecz, która w istocie jest sprawą gustu - styl Kinga jest potwornie amerykański, a mnie ta amerykańskość mierzi. Kubrick pokazał dużo bardziej uniwersalny obraz, co mi się zdecydowanie podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jest kilka takich zdań, wypowiedzianych przez panów, którzy lubili się kąpać razem z innymi panami. I przyjęło się je uznawać za prawdy oświecone, ponieważ zostały powiedziane dawno i po łacinie.

Oj, haz, haz. Nie zapominaj, że Sulcus tendinis musculi, flexor hallucis longi

No i jedna rzecz, która w istocie jest sprawą gustu - styl Kinga jest potwornie amerykański, a mnie ta amerykańskość mierzi. Kubrick pokazał dużo bardziej uniwersalny obraz, co mi się zdecydowanie podoba.

To raczej kwestia gustu lub jego braku ;].

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jest kilka takich zdań, wypowiedzianych przez panów, którzy lubili się kąpać razem z innymi panami. I przyjęło się je uznawać za prawdy oświecone, ponieważ zostały powiedziane dawno i po łacinie.

Oj, haz, haz. Nie zapominaj, że Sulcus tendinis musculi, flexor hallucis longi

W rzeczy samej, wszelako circumferentia articularis capitis radii. Ale i to tylko i wyłącznie, gdy tractus spinobulbothalamocorticalis, w przeciwieństwie do prominentia canalis semicircularis lateralis.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, jest kilka takich zdań, wypowiedzianych przez panów, którzy lubili się kąpać razem z innymi panami. I przyjęło się je uznawać za prawdy oświecone, ponieważ zostały powiedziane dawno i po łacinie.

Oj, haz, haz. Nie zapominaj, że Sulcus tendinis musculi, flexor hallucis longi

W rzeczy samej, wszelako circumferentia articularis capitis radii. Ale i to tylko i wyłącznie, gdy tractus spinobulbothalamocorticalis, w przeciwieństwie do prominentia canalis semicircularis lateralis.

Ramus communicans nervi, facialis cum plexu tympanico, mój przyjacielu, ramus communicans ...

(chociaż dodałbym też, że Vagina tendinum musculorum extensoris digitorum et extensorum indicis - ale to nie przy dzieciach :3)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...