Skocz do zawartości

Dziesięć minut Zbigniewa Jędrzymowicza


Superkarpik

Rekomendowane odpowiedzi

I'm back :D

                                              *******************

Był wyjątkowo ciepły dzień. Pomimo, że był to marzec, musiało być co najmniej dwadzieścia stopni. Ludzie na ulicy chodzili w porozpinanych zimowych kurtkach. Inni mieli już na sobie lżejsze ubranie. Stałem właśnie na przejściu dla pieszych, gdy zobaczyłem przebiegającą dziewczynę na czerwonym świetle. Stary mercedes zahamował z piskiem tuż przed nią. Idiotka. Wszyscy ludzie to idioci. Starają się zaoszczędzić trzy minuty ryzykujący przy tym czasami ponad trzydzieści lat życia. Młoda licealistka nawet nie przejęła się tym, że prawie spowodowała wypadek. Co tam wypadek. Prawie sama nie straciła życia. Zanim właściciel tego dwudziestoletniego złomu zdążył wysiąść dziewczyna już zniknęła w nadjeżdżającym autobusie. Wreszcie zapaliło się zielone światło . Ruszyłem przed siebie. Byłem umówiony na spotkanie. Taka moja praca. Nie pamiętam jak długo już siedzę w tym zawodzie. Każdy dzień wydaje się być taki sam, jednak każdy przypadek jest inny. Korzystam z okazji by poobserwować wystawy sklepów odzieżowych. Martwe manekiny stojące cały dzień na wystawie przypominają mi o własnej egzystencji. Martwej, tak jak one. Patrzę na zegarek, choć wcale nie muszę. Zawsze jestem punktualny. Mijam jeszcze dwa przejścia dla pieszych. Długie białe pasy przypominają most zbudowany na tej asfaltowej rzece. Jestem na miejscu dziesięć minut przed czasem. Zawsze tak robię. Adres się zgadza. Generała Józefa Piłsudzkiego 7. Była to wysoka kamienica wyglądająca na zapuszczoną. Wysoki żywopłot nie był przycinany chyba odkąd został posadzony. Cały budynek był porośnięty winoroślami. Otworzyłem zardzewiałą furtkę skrzypiącą niemiłosiernie. Z trudem można było w ogóle rozpoznać jej kolor. Z początku myślałem, że musiała być biała, choć później zacząłem wątpić. Nie zastanawiając się dłużej nad wyglądem tego zdewastowanego budynku podszedłem do dużych dębowych drzwi. Przeczytałem listę lokatorów. Jędrzymowicz.  Mieszkanie numer 4. Chwyciłem za klamkę. Drzwi nawet nie były zakluczone. Skrzypiące pod moimi budami schody obwieszczały sąsiadom moje przybycie. Zanim dotarłem na drugie piętro, zapewne wszyscy już wiedzieli o mojej obecności. Z trudem rozpoznałem numer 4 na zaśniedziałym medaliku przybitym do ściany. Zapukałem głośno.

- Wojtek? To ty? – Otworzył mi przygarbiony staruszek. Wyglądał na jakieś osiemdziesiąt lat. Miał na sobie podarty i pobrudzony sweter. Ortalionowe spodnie także były podarte na kolanach…  – A przepraszam pana najmocniej! Myślałem, że to mój syn, Wojtek.

- Zbigniew Jędrzymowicz?

- Zgadza się.

- Pozwoli pan, że porozmawiam z panem. To nie zajmie więcej jak dziesięć minut…

Staruszek zaprosił mnie do swojego salonu. Wszędzie unosił się zapach stęchlizny. Normalny człowiek zrzygałby się na miejscu. W salonie stał stół na trzech nogach. Czwartą nogę zastępował przywiązany kij golfowy. Usiadłem na kanapie okrytej starą derką. Przez moment patrzyłem na stary telewizor jeszcze z czasów PRL-u. Po chwili Pan Zbigniew przyszedł trzymając dwa kubki z gorącą herbatą w środku. Być może herbata było to złe słowo. Substancja była tak okrutna w smaku, jakby ten staruszek najpierw ugotował parówki, a potem z tej samej wody zaparzył herbatę. Być może moje przypuszczenia były słuszne. W „herbacie” widoczne były kropelki tłuszczu.

- Co więc pana do mnie sprowadza.

- Pana syn tu mieszka? – spytałem z ciekawości, choć i tak już znałem odpowiedź na to pytanie.

- Nie. Wpada ty do mnie od czasu do czasu. – Staruszek wyraźnie posmutniał.

- A kiedy był u pana ostatnio?

- W Boże Narodzenie.

- A kiedy rozmawiał z nim pan ostatnio?

- W Boże Narodzenie…

Wojciech Jędrzymowicz. Postaram się zapamiętać tego typka…

- Dlaczego pyta pan o mojego syna?

- Chciałbym, żeby pan do niego zadzwonił panie Zbigniewie. Niech usłyszy pana głos. Niech przypomni sobie, że ma ojca mieszkającego w rozpadającej się kamienicy. Niech przypomni sobie, że od kiedy skończył czternaście lat, gdy umarła pańska żona, wychowywał go pan samodzielnie. Chwytał się pan różnych zajęć, byle tylko zarobić na edukację syna.

- Skąd pan to wszystko wie? – Starzec był wyraźnie zaskoczony.

- Gdy wyjechał na studia, przyjeżdżał raz na pół roku.  Mógłby częściej, z uwagi na to, że to było zaledwie sto kilometrów stąd.

Nagle przestałem wyliczać widząc, że starcowi napływają łzy do oczu. Już dawno przyzwyczaiłem się do tego widoku jednak…

- Kim pan jest?

- Przyszedłem właśnie po pana panie Zbigniewie Jędrzymowicz. Chciałbym aby pożegnał się pan ze swoim synem. Pański czas na tym ziemskim padole dobiegł końca.

Przez kilka minut starzec siedział w fotelu jak sparaliżowany. Patrzył mi w oczy a ja patrzyłam w jego. Ujrzałem cierpienie i zmęczenie życiem doczesnym. Zobaczyłem także uczciwość i miłość. Miłość do syna. Jedynej rodziny jaką posiadał.

- Proszę do niego zadzwonić.

- Staruszek wstał z fotela. Chwycił za telefon stojący na szafce, lecz ręce tak mu się trzęsły, że komórka spadła na podłogę.

- Niech pan usiądzie. – poleciłem mu. Staruszek powoli zaczynał płakać…

Znalazłem w „kontaktach” tylko trzy pozycje. Szpital. Wojtek. Mój Numer.  Wybrałem numer Wojtka i rozpocząłem połączenie. Następnie podałem telefon Panu Zbigniewowi.

Niech pan z nim porozmawia. Proszę powiedzieć, co tylko pan zechce.

Starzec przyłożył komórkę do ucha obiema dłońmi.

- Madziu? Halo Madziu? Co? Ale…  Aha, dobrze. Pa Madziu. Pa.

- Co się stało?

- Powiedziała, że abonent jest teraz niedostępny. Zawsze mówi do mnie tak oficjalnie jak nie ma Wojtka.

- Magda to żona Wojtka tak?

- Tak.

Zabrałem telefon z rąk starca. Ponownie wykręciłem numer Wojtka. Gdy odezwała się poczta głosowa zacząłem mówić.

- Witaj Magda. Pan Zbigniew chciałby z wami porozmawiać. Może mówić? Świetnie.

Przekazałem telefon powrotem w ręce starca, któremu oczy aż zaczęły błyszczeć na sama myśl o rozmowie synem .

- Madzia? Słyszysz mnie? Kocham was wszystkich. Cieszę się, że przyszliście do mnie na święta. Co u was słychać? Jesteście zdrowi? Bardzo chciałbym was odwiedzić… - Właściciel mieszkania znów zaczął płakać. – Chciałbym jeszcze raz was usłyszeć. Zobaczyć was i wasze dzieci. Ja… Chciałem powiedzieć, żebyście zawsze byli zdrowi…  Ja…

Pan Jędrzymowicz rozpłakał się już na dobre. Zabrałem mu ponownie telefon. Wiadomość została nagrana. Mam nadzieję, że ją odsłuchają.

- Panie Zbigniewie. Czas na nas.

Chwyciłem go za ramie. Poczułem jak jest wychudzony. Poczułem jaki smutek i żal zgromadził w sercu przez tyle lat. Cały czas zanosił się płaczem.

Potem było już po wszystkim…

Opuszczając kamienice spojrzałem na zegarek. Cała wizyta zabrała mi dziesięć minut. Jak zwykle zresztą… Czasami denerwuje mnie perfekcyjność mojego zawodu. Nie miałem jednak czasu na ponowne rozmyślania o własnej z góry zaplanowanej egzystencji. Za godzinę mam kolejną wizytę na drugim końcu miasta. Wiem jednak, że będę o czasie. Jak zwykle zresztą…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno Cie nie było :P  Witaj!

Zrobię to co zwykle. Przyczepię się :P Ale tylko dla dobra tego tekstu i jego autora.

Pomimo, że był to marzec, musiało być co najmniej dwadzieścia stopni. Ludzie na ulicy chodzili w porozpinanych zimowych kurtkach.
Jak jest 20 stopni to nihuhu nikt nie chodzi w rozpiętej zimowej kurtce. Raczej pozbywa się jej z grzbietu jak najszybciej.

Stałem właśnie na przejściu dla pieszych, gdy zobaczyłem przebiegającą dziewczynę na czerwonym świetle.
Czy ona przebiegała PO świetle? Bo z tego zdania tak wynika. Szyk zdaniowy - powinno być "przebiegającą na czerwonym świetle dziewczynę" (dobrze by też było dodać, że przez ulicę przebiegała)

Starają się zaoszczędzić trzy minuty ryzykujący przy tym czasami ponad trzydzieści lat życia.
Skoro to młoda licealistka, to zaryzykowała nawet więcej. Dużo więcej niż "ponad 30"

Była to wysoka kamienica wyglądająca na zapuszczoną
Coś jest zapuszczone, albo nie. Nie może wyglądać na zapuszczoną. Może wyglądać na opuszczoną. Ale zapuszczona może tylko być lub nie.

Po chwili Pan Zbigniew przyszedł trzymając dwa kubki z gorącą herbatą w środku.
nie sądzisz, że "środek" jest jednak zbędny?

A ogólnie. Motyw znany, ale całkiem przyjemnie mi się to czytało :) Robisz postępy. Całkiem fajny tekst. Czekam na kolejne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, to i ja może dosypię swoje trzy grosiki... :) (czasami mogę pisać to samo, co Shane, ale cóż, nie chce tracić rozpędu i chęci, więc nie będę kasował ;] )

Pierwsze, co zauważyłem, to akapity, a właściwie ich brak tudzież minimum. Tekst wygląda przez to tak sobie...

Pomimo, że był to marzec, musiało być co najmniej dwadzieścia stopni. Ludzie na ulicy chodzili w porozpinanych zimowych kurtkach.

Rany, przy 20 stopniach?! W zimowych kurtkach?

Pal licho porozpinanych, ale już teraz na zewnątrz temperatury podchodzą do 15 może stopni i ludzie już chadzają bez kurtek (niektórzy), a ja sam w swojej skórze się pocę czasem... a co dopiero 20 stopni.

Idiotka. Wszyscy ludzie to idioci.

Ach ;] Masz u mnie plusa ^^

że prawie spowodowała wypadek. Co tam wypadek.

Powtórzenie.

Każdy dzień wydaje się być taki sam, jednak każdy przypadek jest inny.

Jw.

Adres się zgadza. Generała Józefa Piłsudzkiego 7. Była to wysoka kamienica wyglądająca na zapuszczoną.

Sugeruję pisać w tym samym czasie, a jak już zmieniasz, to nie ,,ot tak i gdzie popadnie" ;)

Drzwi nawet nie były zakluczone.

Wiem, wiem, slang i może wystąpić w takiej narracji, ale IMO lepiej brzmi ,,zamknięte" ;]

Skrzypiące pod moimi budami schody obwieszczały sąsiadom moje przybycie.

Masz budy rozumiem, a pod nimi schody skrzypią? ;>

(wybacz, nie mogłem się powstrzymać ^^)

A swoją drogą - moimi, moje...

Myślałem, że to mój syn, Wojtek.

Bez Wojtek.

- Zbigniew Jędrzymowicz?

A może najpierw coś w rodzaju ,,nie szkodzi"? Bo to tak... nienaturalnie.

- Pozwoli pan, że porozmawiam z panem. To nie zajmie więcej jak dziesięć minut…

,,że z panem porozmawiam" - lepiej. Inna sprawa, że znowu nienaturalnie. ,,Chciałbym z panem porozmawiać." ,,Czy mógłbym...?" itp.

jakby ten staruszek

Zauważyłem, że ciągle piszesz ,,ten" ,,tamten" ,,tego" itp. Niepotrzebne. Wywalić.

- Co więc pana do mnie sprowadza.

,,?"

- Staruszek wstał z fotela.

To raczej dialog nie jest.

... I dalej jest trochę powtórzeń, ale to znajdziesz.

No i cóż, Panie Autorze? Refleksje końcowe. Nie jest źle. Fabuła przyjemna, choć mnie nie powaliła. Od połowy opowiadania wszystko już było oczywiste.

Ale mimo to mi się podoba. Lubię takie klimaty. Mam tylko wrażenie, że po napisaniu tego ani razu nie przeczytałeś. A było trzeba.

W skali szkolnej... czwórka z małym minusikiem ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Fabularnie tekst nawet daje radę, choć, jak to stwierdził Ced, szybko można się domyślić, o co chodzi. O wiele gorzej, jak dla mnie, jest z interpunkcją. Gubisz wszędzie przecinki, przez co ciężko się w niektórych sytuacjach połapać, co jest zdaniem np. podrzędnym. Za to już kompletna masakra jeśli chodzi o styl pisania, tj. masz tendencję do opisywania świata poprzez krótkie zdania. Ze świecą szukać u Ciebie jakichś dłuższych, rozbudowanych zdań. Strasznie to denerwuje, bo tekst czyta się topornie, jakby się słuchało dukających dzieci w podstawówce. Zabieram się za krytykę drugiej części :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z większością zarzutów muszę się zgodzić, jednak jeśli chodzi o ogólną jakość tekstu - jest bardzo dobrze. Opowiadanie praktycznie pochłonąłem, co prawda bez wypieków na twarzy czy specjalnej ekscytacji, ale - a to najważniejsze - było przyjemnie, mimo iż pomysł dość oklepany. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...