Skocz do zawartości

Alkaria - Raj Ogniem Płonący


alkaria

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie przybysze!

Chciałam zaprezentować Wam moją nową, debiutancką powieść fantasy. Nie wrzucę jej tutaj w całości bowiem jest "troszkę" długawa, ale zachęcam wszystkich, którzy kochają czytać do zapoznania się z e-bookiem.

Jest to moja pierwsza książka, dlatego proszę o wyrozumiałość. Będę wdzięczna za cenne opinie, uwagi i komentarze, dotyczące wszystkiego na temat "Alkarii".

Wszystkie informacje na temat książki i fabuły znajdziecie tutaj:

http://chomikuj.pl/alkaria

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Właśnie, nie mogę pisać na tym forum wiadomości prywatnych (proxy) więc nie ekscytujcie się :P Toteż chcę, aby czytelnicy kontaktowali się ze mną przez maila, bo nie mam jak odpowiedzieć inaczej. Ale jesteście nerwowi :>

To znak, że Twój tekst wywołuje emocje :) Powinnaś się cieszyć ^^

Ale mogłabyś dać np. sam epilog na forum, jako wiadomość, nie jako wiadomośc prywatną :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem wrzucam prolog, jednak nie jestem zwolenniczką oceniania książki po tak zwanej okładce. Powieść ma ponad 600 stron i trudno ukazać w jednym fragmencie wszystko, co się w niej dzieje. Zaznaczam, że jestem amatorem i proszę mi wybaczyć wszelakie błędy. Życzę miłej lektury  ;)

[align=center]PROLOG[/align]

      Potężne łapy bursztynowego Smoka odbiły się od ziemi. Jego ogromne ciało wzbiło się w powietrze, rozsypując dookoła złoty pył. Skrzydła zalśniły w nikłym blasku trzech księżyców. Noc była wyjątkowo ciemna i zimna. Im wyżej leciał, tym gęstsze chmury pojawiały się wokół niego. Po chwili, ciemność była niczym otchłań, w którą Smok świadomie się zatapiał. Pojedyncze pasma światła, które były tak delikatne, że zdawały się złudzeniem, nadawały scenerii aurę niezwykłości. Lecz nie ujmowały nawet w najmniejszym stopniu mroku i grozy.

Serce Smoka trzepotało zawzięcie, jak gdyby chciało krzyczeć, lecz nie potrafiło. Ogromne ciało przeszywały pasma nieokreślonego bólu i niepokoju. Jego skrzydła wydawały ciche trzepoty, które były jedynym słyszalnym dźwiękiem pośród tej obezwładniającej ciszy. Oczy Smoka spowijał złoty kolor, lecz nie taki, który można było zobaczyć zazwyczaj. Bowiem teraz pojawił się w nich ogromny strach. Choć zwierzę było potężne i większość znanych mu istot była o wiele mniejsza, Smok odczuwał strach, który coraz bardziej skręcał jego żołądek. Był to strach przed złem. Przed okrucieństwem, którego Smok nigdy nie widział i nigdy nie miał prawa widzieć. Wiedział, że gna wprost w szpony śmierci. Wiedział, że ucieczka to marzenie, które nigdy się nie ziści. Lecz nie miał wyboru. Musiał gnać poprzez ten mrok nocy, bowiem tak, jak jego pasażerka, miał do wypełnienia misję, z której nie było już odwrotu.

Kobieta, która siedziała na grzbiecie Smoka zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Zimny wiatr owiewał jej twarz i wzbijał w powietrze kosmyki jasnobrązowych włosów, które w pewnym stopniu zlewały się z kolorytem skóry Smoka. Pięści kobiety były zaciśnięte niezwykle mocno. Jakby przeżywała ogromy ból i próbowała go okiełznać. Strach Smoka był też jej strachem, choć mogłoby się wydawać, że czuła jeszcze większą rozpacz, bowiem to na nią spadło to pasmo odpowiedzialności. Choć nie wszystko rozumiała, choć tak wiele rzeczy nie zostało jeszcze powiedziane, nie było odwrotu. Mknęła więc poprzez ciemność, na spotkanie z przeznaczeniem. Przez zieleń jej oczu przebijała się powaga i niepewność, lecz nie było w nich widać strachu, który targał nią od środka. Kamienna twarz nie zdradzała żadnych emocji, była jak wykuta z brązu, zastygła w czasie i bezpieczeństwie. Choć była sama, mając do towarzystwa tylko Smoka, który mknął z wielką prędkością, ukrywała swoje emocje. Jakby nie chciała, aby zwierzę również je dostrzegło, choć wiedziała, że Smok wie, co w tym momencie czuje. Można oszukać człowieka tą aktorską, opanowaną mimiką twarzy, lecz nie można było oszukać Smoka, bowiem on patrzył prosto w serce. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że próbuje oszukać samą siebie, udowodnić sobie, że strach nie jest władcą, który rozkazuje, nie jest oceanem, który pochłania, nie jest Bogiem, który o wszystkim decyduje. Lecz strach był wszystkim. Nie można go było wymazać, usunąć, zapomnieć. Wraz z nim rodziło się pasmo niepewności. Kobieta zadawała sobie w myślach tysiące pytań, na które nie miała usłyszeć odpowiedzi. Czy uda jej się pokonać największe lęki? Czy znajdzie w sobie tyle siły i odwagi, aby spojrzeć w oczy złu? Czy zdoła ocalić tę cudowną krainę? Co się stanie z wszystkimi duszami, jeśli jej się nie uda? Co się stanie z nią? Czy śmierć będzie wybawieniem, od tego, co na nią czeka? Jakie mroczne tajemnice ma jeszcze do okrycia? Czy przeżyje i pozna odpowiedzi na te wszystkie pytania, które dręczyły ją od tak dawna? Najważniejsze, a zarazem najbardziej bolesne pytanie zawsze pojawiało się na samym końcu. Czy zdoła uratować życie osobie, którą tak bardzo kocha? Czy on jeszcze żyje, czy może jest już martwy, jak ta czerń dookoła?

      Kiedy Smok wylądował na ziemi nie było już więcej czasu na zastanawianie się. Łapy zwierzęcia wzbiły w powietrze tumany pyłu i piasku, który dostał się jej do oczu. Kobieta zamrugała kilka razy i poczuła się, jakby ocknęła się ze snu, letargu i dopiero teraz poczuła w sobie ogromną odwagę. Lecz czy ona wystarczy? Oto nastała chwila walki. Walki ze złem, w najgorszej jego postaci. Złem, którego nie rozumiała i nie pojmowała. Lecz musiała je pokonać

Zeskoczywszy z grzbietu Smoka zacisnęła delikatną dłoń na rękojeści miecza, którym jeszcze nie tak dawno, w ogóle nie umiała się posługiwać. Chłód złota i rubinów wywołał falę wspomnień, którą szybko musiała zagłuszyć wewnętrznym krzykiem. Nie było, bowiem czasu na słabość. Nie było czasu na łzy.

      Z determinacją na twarzy podążyła w kierunku najmroczniejszego i najciemniejszego miejsca, jakie kiedykolwiek widziała. Mroźny wiatr oplótł jej ciało niczym wąż. Jej serce było jak zamknięty w słoju ptak, trzepotało szaleńczo próbując się wydostać z tej matni. Stróżka potu pociekła jej po czole i karku. Zimny wiatr nie potrafił ochłodzić strachu i silnych emocji. Choć miała ochotę zawrócić, uciec i krzyczeć, szła naprzód, zatapiając się w ciemności. Pozwoliła, żeby ten mrok otoczył ją niczym wróg. Pozwoliła, aby odebrał jej wzrok. Lecz ta ciemność nie była tak straszna, w porównaniu z tym, co ją czekało.

      Nagle ciemna postać, która wzięła się jakby znikąd zastąpiła jej drogę. Był od niej nieco wyższy i potężniejszy. Kiedy stanął tuż przed nią, tak blisko, jej oddech zatrzymał się na moment. Jego twarz krył cień czarnego kaptura, jednak żaden cień nie mógł ukryć tych oczu, na widok, których serce kobiety zatrzymało swój szaleńczy bieg. Tak nienaturalne, a zarazem piękne, intensywnie fioletowe oczy, wpatrywały się w jej twarz. Były abstrakcją, światłem na tle mroku dookoła. Były jak tęcza, iskrząca się w świetle ostrego słońca. Jak kropla rosy, która bezszelestnie spada z brzegu płatka róży. Jak migoczący Księżyc: chmurne, a jednak jasne i nie odkryte. Były pięknem i mrokiem zarazem. Ich magnetyzm nie pozwolił jej wykonać żadnego ruchu. Zdawały się ją hipnotyzować, obezwładniać. Odbierały całą odwagę, przyćmiły wszelkie uczucia, także strach, który stał się nagle białą kartką. Ich niezwykły kolor i blask niósł oczyszczenie.

Kiedy wszelkie myśli i emocje kobiety ucichły, postać wyciągnęła powoli dłoń ku piersi kobiety. Obydwoje wstrzymali swoje oddechy. On spojrzał głęboko w jej oczy, odbierając resztki rozumu. I jednym szybkim ruchem wyrwał jej serce…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadnej łaski nie robię, będę wdzięczna za jakiekolwiek uwagi itp. Jednakże miejcie

Ja to wiem, i Ty też do wiesz. Ale wygląda tak, jak wygląda, po prostu autoprezentacja ^^

na uwadze, że nie jestem profesorem Miodkiem i mam prawo do błędów, a poza tym to pierwsze "coś", co udało mi się napisać. Pozdrawiam wszystkich.

Wezmę. Mam jednak nadzieję, że posiedziałaś nad tym, zanim wypuściłaś. No i poza tym gratuluję, jeśli pierwsze coś i od razu książka...  Co prawda wydawnictwa raczej tego nie wezmą, ale znacznie sobie przez to poprawiłaś warsztat, pisanie czyni mistrza ^^

Ok, zaczynamy z tym Prologiem (Viear, pomyliłem się zwyczajnie.... ot, przejęzyczenie :) )

PS. Tak się z ciekawości zapytam:

1. Ile pisałaś całość?

2. Od ilu lat piszesz?

Skrzydła zalśniły w nikłym blasku trzech księżyców. Noc była wyjątkowo ciemna i zimna. Im wyżej leciał, tym gęstsze chmury pojawiały się wokół niego.

Zauważyłem, że nadużywasz epitetów. Nikłe, ciemna, zimna... ok, ok. Jest ok, tylko już od początku trochę tego wsypałaś. To nie czyni tekstu ładniejszym i zamiast budować klimat - psuje go. Tak jak i prawie we wszystkim, tak i tu trzeba znaleźć złoty środek :)

I druga sprawa - wtrąciłaś tą noc ciemną i zimną tak nagle. W środku lotu, bla bla - bum - bla bla. Mogłabyś zacząć od opisu pogody, bądź dać go gdzieś później, do osobnego akapitu. Tak, dla porządku :) 

Bo tak, widzisz, mamy smoka, potem noc a następnie mówisz że leciał. Trzeba się domyślać, że chodzi o Smoka, a to powinno wynikać samo z siebie :)

Pojedyncze pasma światła, które były tak delikatne, że zdawały się złudzeniem,

Przebudować. ,,Które były" nie pasuje.

Może ...pasma światła, tak delikatne, że... ?

aurę niezwykłości. Lecz nie ujmowały

Jesteś pewna, że tu musi być kropka? A jeśli już, to czy ,,lecz"?

Jego skrzydła wydawały ciche trzepoty, które były jedynym słyszalnym dźwiękiem pośród tej obezwładniającej ciszy.

1. epitety.

2. Skrzydła smoka i ciche trzepoty... a i właśnie... trzepoty? L. Mnoga?

Oczy Smoka spowijał złoty kolor, lecz nie taki, który można było zobaczyć zazwyczaj. Bowiem teraz pojawił się w nich ogromny strach.

Spowijał, a może spowite były?

No i znów kropka tak dziwnie... w sumie to zdanie cale bym przebudował.

Wiedział, że gna wprost w szpony śmierci. Wiedział, że ucieczka to marzenie, które nigdy się nie ziści.

Wiem, że powtórzenie celowe, ale IMO nie potrzebne :)

Mknęła więc poprzez ciemność, na spotkanie z przeznaczeniem.

Następne spostrzeżenie - wiem, że to fantasy, ale strasznie stylizujesz, przez co robi się okropny patos.

choć wiedziała, że Smok wie, co w tym momencie czuje.

Kto, Smok, ona? (wiem, że ona. Ale to nie wynika).

Można oszukać człowieka tą aktorską, opanowaną mimiką twarzy, lecz nie można było oszukać Smoka

Oszukac, oszukac - powt.

Oto nastała chwila walki. Walki ze złem, w najgorszej jego postaci. Złem, którego nie rozumiała i nie pojmowała. Lecz musiała je pokonać

Azaliż my, poprawiacz, uprzejmie waćpannę chcemy poinformować, jakobyśmy w onym manuskrypcie patos odnaleźli :>

która wzięła się jakby znikąd zastąpiła jej drogę.

Postać... wzięła się?

W sumie to tyle...

Podsumowując, jak na razie nie jest bardzo źle, ale trzeba potrenować. Styl, patos, błędy. Są i do eliminacji, ale spokojnie, da się :)

Wierz mi, sam jeszcze nie tak dawno przez to przechodziłem. Imć Viear świadkiem ^^

Czekasz po prostu na przełom. Pisz dalej, zobaczysz, jak to Cię rozwinie. Liniowo, liniowo, potem nagle zobaczysz, że jest bardzo dobrze (choć tak nie będzie) i kiedyś będzie takie ,,Hoop!" - wszystko się zmieni ^^

Popracuj nad tym tekstem, nad błędami, stylem, wywal patos. I pisz dalej! Jak najwięcej. Wierzę, że Ci się uda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam na post Cedricka.

Zaczęłam to pisać około rok temu. Pół roku pisałam całość, a pół roku poprawiałam, dodawałam wątki i łatałam dziury fabularne. Jednakże pisałam wyłącznie dla zabicia nudy, czasami miałam miesiąc przerwy, czasami tydzień. Więc trudno określić, ile zajęło pisanie całości, jeśli chodzi o dokładną miarę czasową. Można więc określić na upartego, że piszę od roku.

Nie mam zamiaru wydawać tego, ani próbować (broń Boże  :)). Ja piszę z nudów po prostu, a tworząc tę historię, nie przypuszczałam, że będę ją upubliczniać. Pisałam do dla siebie  :) Oczywiście, masz rację, poprawiłam tekst na miarę mojej wiedzy i nie wrzuciłam do Internetu "surowej" jego wersji.

Jeśli chodzi o patos, to uważam, że nie jest to błędem czy nadużyciem gatunkowym, ale świadomym wyborem autora. Prolog (jak sama nazwa wskazuje), jest swoistym wstępem, ukazującym patetyczną formę opowieści. Rozdział Pierwszy jest już pisany w innej formie, w narracji pierwszoosobowej. Być może Tobie nie pasuje ten patos, ale są tacy, którym to on właśnie nadaje oryginalności. Zależy to od gustu czytelnika. A wiadomo, że autor nie zadowoli całej rzeszy czytających  ;)

Oczywiście książka obfituje w błędy, literówki, źle budowane zdania itd, można by wyliczać długo. Jednakże nie mam odpowiedniej wiedzy, aby te błędy ujarzmić, nie wiążę swojej przyszłości z pisaniem, jak już wspominałam - to tylko sposób na nudę. Oczywiście będę starała się kształcić i być lepsza, jednakże bez przesadyzmu :D Na wystawę to nie pójdzie :P

Weźmy dla przykładu chociażby mistrza Kinga, kiedy zaczynał tworzyć swoje dzieła. Oczywiście, niemożliwą rzeczą jest, że jego rękopisy, czy maszynopisy były pozbawione jakikolwiek błędów. Od tego są korekty i skrupulanta edycja odpowiednich ku temu ludzi. Poza tym, pisanie to wiedza, którą zdobywa się całe życie. Ja jestem młoda, mam praktycznie zero doświadczenia, więc owe błędy oczywiście się pojawiają.

Nie mniej jednak zachęcam do  przymrużenia oka na błędy i czytania dalszego tekstu. Kiedy wyłączycie umysł profesorów  ;D, historia może Was wciągnąć. Ale, z drugiej strony, mężczyźni nie czytają o miłości  :) A to ona jest głównym tematem. Ale cóż, jestem kobietą toteż taki temat się pojawia  ;D

Dziękuję za wszelkie porady i mam nadzieję, że przeczytacie dalszy ciąg. Głównym atutem autora jest wyobraźnia (czasami niepohamowana), możliwe, że dostrzeżecie to w późniejszych etapach.

Pozdrawiam czytających  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kiedy wyłączycie umysł profesorów, historia może Was wciągnąć.

I bez tego może. A ja z mózgiem się nie rozstaję na krok :P

Ale, z drugiej strony, mężczyźni nie czytają o miłości :)

Taak? A, to dobrze wiedzieć^^ Oczywiście o ile rozróżnimy dobrą historię o miłości/ z miłością w tle od jakiegoś romansidła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można więc określić na upartego, że piszę od roku.

W takim razie gratuluję. Samozaparcia, czasu... :)

Nie mam zamiaru wydawać tego, ani próbować (broń Boże  :)). Ja piszę z nudów po prostu, a tworząc tę historię, nie przypuszczałam, że będę ją upubliczniać. Pisałam do dla siebie  :)

I o to chodzi :)

No i... masz naprawdę WIELKĄ nudę ^^

Być może Tobie nie pasuje ten patos, ale są tacy, którym to on właśnie nadaje oryginalności. Zależy to od gustu czytelnika. A wiadomo, że autor nie zadowoli całej rzeszy czytających  ;)

Cóż, tak. W końcu ja patrzę na ten tekst ze swojej perspektywy... dla mnie, jako czytelnika ( i pisacza) jest on taki sobie w zastosowaniu, ale tylko i wyłącznie dla mnie ;] 

Nie mniej jednak zachęcam do  przymrużenia oka na błędy i czytania dalszego tekstu. Kiedy wyłączycie umysł profesorów  ;D, historia może Was wciągnąć. Ale, z drugiej strony, mężczyźni nie czytają o miłości  :)

Ależ czytają, czytają i lubią, tyle, że nie, jeśli jest to książka typu ,,zmierzch" :P

Dziękuję za wszelkie porady i mam nadzieję, że przeczytacie dalszy ciąg. Głównym atutem autora jest wyobraźnia (czasami niepohamowana), możliwe, że dostrzeżecie to w późniejszych etapach.

Niewątpliwie tak, ale forma też jest bardzo ważna. A kiedy jedno z drugim współgra, wychodzi coś wspaniałego :)

Pozdrawiam czytających  :)

Pozdrawiam piszącą! ^^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...