Skocz do zawartości

O głębi i spoinie w literaturze fantastycznej.


Bardal

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Natchniony wczorajszą rozmową z "Matimakiem", doszedłem do pewnych przemyśleń. Jest to swobodny wywód myślowy i nad niektórymi jego aspektami wciąż się zastanawiam. Proszę, nie traktować tego jako stanowisko mojej osoby, bardziej luźne przemyślenia.

Parę dni temu ukończyłem czytanie, kolejnego już tomu, przygód Inkwizytora Mordimera, autorstwa Jacka Piekary. Kiedy to zamknąłem ostatnią stronę zadałem sobie pytanie:  "Czy to właśnie tego oczekuję po dobrej książce?". W wymienionym wyżej tytule natknąłem się na wiele ciekawych aspektów: intrygi, ciekawi bohaterowie, alternatywna historia podparta chrześcijańskimi filarami, zaskakujące zwroty akcji czy też świetne wątki humorystyczne. Akcja w książce poprowadzona była w sposób wartki, namawiając czytelnika do przerzucania stron bez odrywania oczu od tekstu. Wolne momenty umilały perypetie głównych postaci, które nie gorzej przykuwały do tej pozycji.

Powiecie: "Do czego zmierzam?". Spieszę z odpowiedzią. Otóż, niesmak mój po skończeniu tej książki, wynikł z kwestii samej formy pisania, którą zauważam w wielu współczesnych pozycjach. Czy nie jest tak, że w dobie wielkiego konsumpcjonizmu, w nasze ręce wpadają pozycję, choć przemyślane, to nie mające swoistej "głębi"? Owej "głębi", czy też "otoczki twórczej" zabrakło mi w wyżej wymienionej pozycji autorstwa pana Jacka Piekary. Dostajemy w ręce twór, napakowany do granic akcją, z momentalnie zmieniającym się czasem i miejscem wydarzeń, o ilości bohaterów pojawiających się, nie wspomnę. Czy nie jesteśmy w jakiś sposób otępiani, takim podejściem do przedstawienia fabuły? Analogię widzę tutaj w kinematografii. Z jednej strony mamy film, który trwa osiem godzin, gdzie są przedstawione ciekawe wątki poboczne, piękne i dokładne zdjęcia plenerów, opisana jest historia (w przypadku świata całkowicie wymyślonego) na wiele wydarzeń wstecz niż ta z głównej fabuły, nie ma przeskoków miejsca i czasu, akcja jest spójna. Z drugiej strony dostajemy film, który trwa trzy godziny. Nie ma w nim miejsca na rozległy opis wprowadzenia do fabuły, czy też dokładnych zdjęć plenerów, poprowadzenia akcji w sposób możliwie szczegółowy. Dostajemy twór, który w żadnym momencie nie ma nas znudzić, naszpikowany akcją i szybko zmieniającymi się wydarzeniami. Taki "smakowity kąsek, dla nas, konsumpcjonistów". Mówi się "ta książka była łatwa i przyjemna". Prawda jest taka, że większość ludzi właśnie takie książki najbardziej ceni i wraca do ich czytania po raz wtóry. Gdzie się podziały takie twory jak "Diuna" Franka Herberta, gdzie sposób przekazu treści, był tak unikatowy, iż nad każdym zdaniem człowiek musiał się pochylić i zastanowić? Czyż nie ma takiej tendencji, aby współczesne książki były łatwe, szybkie i przyjemne?  Człowiek wszak zapracowany, dlaczego miałby jeszcze zbytnio nadwyrężać swój umysł skomplikowanymi pozycjami?

Chciałbym tutaj przytoczyć pozycję autorstwa J.R.R Tolkiena, "Władca Pierścieni". Przez wielu czytelników jego spuścizny, uważany jest za geniusza w swojej kategorii, za pisarza wielkiego formatu, który nie tylko napisał książkę a stworzył swoistą mitologię. Porównanie tej pozycji, z tworem przytoczonym na wstępie tekstu, może być dla wielu nieporozumieniem. Zabieg jest to celowy, gdyż pokazuje różnicę w sposobie przekazu, czy też stworzenia, fikcyjnej historii i przekazania jej szerszej masie ludzi. Tolkien powiedział kiedyś sentencję: "Ja nie wymyślam przygód moich bohaterów. Ja podróżuję wraz z nimi." To zdanie idealnie obrazuje w jaki sposób poprowadził on wydarzenia w swojej książce. Jest to ta "głębia" o której wspomniałem na początku. Akcja poprowadzona w sposób bardzo szczegółowy, czytelnik ma czas przystanąć, wraz z autorem podziwiać piękno wyimaginowanej przyrody, wsłuchać się w dźwięk pieśni, odkrywać świat w sposób możliwie dokładny. Tolkien stworzył "otoczkę", nie tylko napisał książkę. Wszystko to co jest dookoła głównego nurtu fabularnego, sprawia iż jest to pozycja genialna, choć dla konsumpcyjnego czytelnika - nudna. Czyż nie jest to ta prześwietna "spoina", która powinna łączyć akcję w pisarstwie fantastycznym? Mam wrażenie, że w ramach wielu współczesnych pozycji, dostajemy swoiste "pół-produkty", zawierające tylko esencję historii opowiedzianych. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy zjawisko to występuje na dużą skalę. . Ba, nie jestem nawet w stanie stwierdzić czy w ogóle ma to miejsce. Zapewne wielu pozycji książkowych nie przeczytałem i wielu jeszcze nie przeczytam. Mam tylko nadzieję, że dane mi będzie jeszcze zaznać tak godnego tworu jakim jest wspomniana historia Śródziemia i magicznych pierścieni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, na tym polega fantastyka - ona ma bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli. Jeśli chcesz jakichś prawd życiowych, to poczytaj wspomnienia ludzi, albo jakieś rozprawy filozoficzne. Książka ma być przyjemnością, chwilą relaksu. Oczywiście, dobrze jest jak między rżnięciem wrogów i kochaniem kobiet jest jakaś otoczka psychologiczna, ale bez przesady. Nie wymagajmy od pisarzy fantastycznych habilitacji z filozofii nieożywionej.

Tolkien jest klasykiem, który po raz pierwszy stworzył tak ogromny świat, pełen ciekawych postaci. Ale w Tolkienie nie ma żadnej ideologicznej głębi. Jest dobro i zło, ktoś musi wygrać. Tyle to i w dzisiaj powstającym fantasy się dzieje, zawsze jest ten sam konflikt. Tolkien po prostu zrobił coś, czego wiele osób próbuje wyszarpać dla siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odmawiaj proszę fantastyce prawa do bycia głęboką, prowokującą filozoficzne przemyślenia, etc.

Na półeczce fantastyki jest miejsce zarówno dla kolejnych tomów szmatławych powieści ze świata Star Wars jak i na Lema i Dukaja (s-f, nie fantasy, ale nadal fantastyka) - problem pojawia się wtedy, gdy takich jak ci drudzy zaczyna ubywać na rzecz tych pierwszych (jakby nie było ich i tak cholernie mało).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Analogię widzę tutaj w kinematografii. Z jednej strony mamy film, który trwa osiem godzin,

?!

Osiem? Jeden film?!

Który to?

Z drugiej strony dostajemy film, który trwa trzy godziny. Nie ma w nim miejsca na rozległy opis wprowadzenia do fabuły, czy też dokładnych zdjęć plenerów, poprowadzenia akcji w sposób możliwie szczegółowy.

A ,,Władca pierścieni" ?

Dla mnie tu było całkiem głęboko...

A jeszcze lepiej ,,Into the Wild".

Gdzie się podziały takie twory jak "Diuna" Franka Herberta, gdzie sposób przekazu treści, był tak unikatowy, iż nad każdym zdaniem człowiek musiał się pochylić i zastanowić? Czyż nie ma takiej tendencji, aby współczesne książki były łatwe, szybkie i przyjemne? 

Cóż, masz trochę tu racji. W Sf jest dziś inaczej, niż wtedy. Niby ewolucja, ale, z tego, co widzę, ta dzisiejsza Sf w większości nie jest głęboka. Ot, akcja.

A przeczytaj sobie zbiory Wollheima, Diunę właśnie, książki Lema, C.Clarka, Dicka... tu była inteligencja, myślenie.

Dziś, w przytłaczającej większości, jest tylko akcja. Prawda, bawi, czyta się fajnie, ale... brakuje.

Co nie znaczy oczywiście, że dziś w ogóle Sf nie uczy i nie nakłania do myślenia ^^

Mam tylko nadzieję, że dane mi będzie jeszcze zaznać tak godnego tworu jakim jest wspomniana historia Śródziemia i magicznych pierścieni.

Och, jest wiele dobrych książek... pamiętaj tylko, że nie możesz wszystkiego przyrównywać do ,,Władcy" raz na czas trafia się coś tak wspaniałego.

A inne pozycje też są dobre. Niektóre też genialne.

I, cóż, pisanie niejako odzwierciedla czasy, w których żył autor. Dziś mamy czasy masy, konsumpcji. Książki stają się lekkie i nafaszerowane akcją, podążają za trendami. Wszystkie, choć trochę, czy tego chcą, czy nie. Taka myśl.

Wiele z nich jest mniej ,,TRENDowatymi" - i te prowokują jeszcze myślenie, mają głębie.

Inne powieści, te z akcją, tez jeszcze nie są takie złe. W końcu przy książce też trzeba odetchnąć czasami...

Jednak tak, potępiam książki totalnie nieambitne, zawierające literki, ale nie myśl. Tu się zgadzam w 100%.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, na tym polega fantastyka - ona ma bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli. Jeśli chcesz jakichś prawd życiowych, to poczytaj wspomnienia ludzi, albo jakieś rozprawy filozoficzne. Książka ma być przyjemnością, chwilą relaksu. Oczywiście, dobrze jest jak między rżnięciem wrogów i kochaniem kobiet jest jakaś otoczka psychologiczna, ale bez przesady. Nie wymagajmy od pisarzy fantastycznych habilitacji z filozofii nieożywionej.

Po części się zgodzę, po części nie. Czy książka ma bawić? Oczywiście może, lecz nie musi. Moim zdaniem książka powinna uczyć myślenia, pojmowania rzeczy na pierwszy "rzut oka" niewidocznych, ukrytych gdzieś między wierszami. Książka powinna dawać satysfakcję, kiedy to po jej przeczytaniu dochodzimy do pewnych przemyśleń, wcześniej dla nas niejasnych. To jest ta otoczka filozoficzna, która nawet nie musi być wielce wyolbrzymiona w danym utworze. Wystarczy "zaszczepić" jej dawki w odpowiednich momentach.  Nie chce też aby z tego wywodu wynikło, iż dobrze napisana książka nie daje satysfakcji. Jak najdalej mi od takiego poglądu ale... ("ale" jest w pierwszym poście :))

Na półeczce fantastyki jest miejsce zarówno dla kolejnych tomów szmatławych powieści ze świata Star Wars jak i na Lema i Dukaja (s-f, nie fantasy, ale nadal fantastyka) - problem pojawia się wtedy, gdy takich jak ci drudzy zaczyna ubywać na rzecz tych pierwszych (jakby nie było ich i tak cholernie mało).

Szczególnie jako szmatławiec osadzony w realiach Star Wars polecam "Mroczne Widmo", autor Terry Brooks. Wyobrażam sobie multum sposobów na napisanie tej historii w bardziej porywający sposób.

Analogię widzę tutaj w kinematografii. Z jednej strony mamy film, który trwa osiem godzin,

?!

Osiem? Jeden film?!

Który to?

Przepraszam, źle sformułowałem wstęp do tego przykładu.

Och, jest wiele dobrych książek... pamiętaj tylko, że nie możesz wszystkiego przyrównywać do ,,Władcy" raz na czas trafia się coś tak wspaniałego.

A inne pozycje też są dobre. Niektóre też genialne.

Oczywiście, zgadzam się z Tobą. Chociaż, sam musisz przyznać, że moja nadzieja wyrażona w ostatnim zdaniu, jest jak najbardziej zgodna z pragnieniami wielu czytelników :) "Władca" miał posłużyć tylko i wyłącznie jako przykład, dla mnie najlepiej obrazujący kwestie o których pisałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, na tym polega fantastyka.

Czy my czytamy taką samą fantastykę?  :o

Są typowi pisarze, którzy napychają akcją swoje książki do granic możliwości. Ale z drugiej strony są autorzy, którzy wtrącą cały wór refleksji. Wiele sprowadza się do komercji. Mniej słyszy się o takich literatach, bardziej eksponuje się sprzedajnych "kosiarzy", którzy nie myśląc wiele piszą następną książkę. ;)

Co do sf: to chyba najlepsze poletko na przemyślenie. Do puli dołożę tylko dwa nazwiska: Dick i Watts. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z reguły siedzę cicho na forach, bo nie przepadam za wypowiedziami "publicznymi", jednak to com tutaj przeczytał "delikatnie" mną wstrząsnęło. Przełamię się zatem i parę słów sklecę. Od razu zaznaczam, że moja wypowiedź nie ma na celu nikogo urazić, lecz zwrócić uwagę na na zagrożenie wynikające z wspomnianego przez Bardala konsumpcjonizmu. Ale o tym na końcu.

Wiesz, na tym polega fantastyka - ona ma bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli.

Jeśli podążyć Twoim tokiem rozumowania, to pewnie każdy - nie tylko fantastyczny - utwór ma "bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli". Proszę Cię nie szufladkuj gatunku tak obszernego w tak wąskie ramy twórczości "rozrywkowej" - to raz. Dwa - jeśli tak uważasz, to przepraszam, ale dla mnie Twoje pojmowanie świata jest raczej płytkie, wnioskuję zatem, że jeszcze tak na prawdę nie "posmakowałeś" życia. Jeśli nie szukasz prawd filozoficznych, życiowych, duchowych etc. w fantastyce, to śmiem twierdzić, że nie robisz tego w żadnej innej twórczości (także filmowej), czy też w samym życiu.

Książka ma być przyjemnością' date=' chwilą relaksu.[/quote']

A skąd wniosek, że książka zawierająca jakieś filozoficzne - czy jakiekolwiek inne - przesłanie nie może być "przyjemnością, chwilą relaksu"? Czy to jakieś odgórne zasady opisujące twórczość zawierającą treści filozoficzne każą Ci tak sądzić? Jeśli czegoś na ten temat nie wiem, to proszę, uświadom mnie w tej kwestii, bo według tego co napisałeś, jeśli spotkam się z elementami jakiejś głębszej myśli autora, to powinienem przestać odbierać dany tytuł z "przyjemnością" i "relaksować się" podczas jego czytania. Wydaje mi się, że to bardzo ograniczyłoby nasze doznania, nie sądzisz?

Oczywiście, dobrze jest jak między rżnięciem wrogów i kochaniem kobiet jest jakaś otoczka psychologiczna, ale bez przesady.

Fakt, "bez przesady", jednak bez otoczki psychologicznej, o której wspominasz, każdy bohater jest dla mnie "martwy". Czy chciałbyś czytać książkę, w której wszystkie decyzje podejmowane przez postaci tam występujące były czymś w rodzaju komputerowej analizy danych? Czymś bez przekazu emocjonalnego, jakiejś głębi? Bez tła? Przykład:

[pre]Piotr wykorzystał nóż aby zadać obrażenia przeciwnikowi. [/pre][pre]Ostatni wróg został pozbawiony funkcji życiowych, więc nie stanowi już żadnego zagrożenia.[/pre] [pre]Wszyscy przeciwnicy zostali wyeliminowani.[/pre] [pre]Wstępna obserwacja wykazuje, że dziewczyna Piotra także straciła życie.[/pre] [pre]Piotr podnosi z podłogi swój płaszcz i kieruje się w stronę wyjścia.[/pre] [pre]Teraz musi udać się do pomieszczenia,[/pre][pre]w którym znajduje się jego najgroźniejszy przeciwnik, przez którego Piotr stracił swoją partnerkę.[/pre] [pre]Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Piotr także zginie.[/pre]

Przepraszam, ale chyba nie o tego oczekujemy po dobrej powieści.. Zginęła moja miłość, co tam, znajdę sobie inną.. Lubię wiedzieć kim są bohaterowie, o których czytam, co czują, jakimi są ludźmi. Wówczas wiem czym się kierują, skąd biorą się ich decyzje i nawet jakie mogą być ich kolejne kroki. To wszystko buduje atmosferę, pozwala wczuć się w postać, o której czytamy i przeżywać wraz z nią. To dla mnie piękne doświadczenie. Nie wiem co Ty o tym sądzisz..

Tolkien jest klasykiem' date=' który po raz pierwszy stworzył tak ogromny świat, pełen ciekawych postaci. Ale w Tolkienie nie ma żadnej ideologicznej głębi.[/quote']

Ten fragment po prostu mnie załamał. Zapraszam do analizy biografii pisarza i zrewidowania własnych poglądów. Jak na człowieka z kilkoma doktoratami, zasłużonego w wielu dziedzinach nauki i filozofii, wybitnego lingwisty i osobę, która przeżyła obie wojny światowe, jest przez Ciebie dość nisko ceniony nie sądzisz? Jestem gotów stwierdzić, że to co napisałeś jest wręcz obrazą zarówno dla niego, jak i jego twórczości.

Podam przykład. Autor w trylogii przedstawił obraz wielkiego konfliktu między Sauronem i jego armią (Tyran i ciemiężca, którego spokojnie można utożsamiać choćby z Hitlerem) i zjednoczonymi nacjami zarówno ludzi jak i istot "magicznych" (analogia do krajów Europy, które przeciwstawiły się zjednoczone, wspomnianemu wcześniej przeze mnie uzurpatorowi), który to konflikt zagrażał wszystkiemu co dobre i piękne, w tym także jakiejkolwiek wolności. Mamy tutaj zatem przedstawienie ideologii totalitarnej i wiążących się z nią zagrożeń. Tolkien chyba nie bardzo był za takim światopoglądem, skoro pozwolił sobie unicestwić główne zagrożeni i tym samym dał jasno do zrozumienia jakie jest jego zdanie na ten temat. Zastanów się nad tym.

To jedynie jeden przykład a gwarantuję Ci, że jest ich tam zdecydowanie więcej. Ale jeśli Ty nie dopatrujesz się w trylogii podobnych analogii i wynikających z nich ostrzeżeń, żadnego przekazu filozoficznego i prawd życiowych, żadnej ideologii to przyznam szczerze, nie wiem w jakim świecie zostałeś wychowany i jaką znasz historię..

Się rozpisałem.. więc jeszcze krótkie podsumowanie nawiązujące do wstępu i koniec.

Co miałem na myśli odnosząc się do zagrożeń konsumpcjonizmu? Kompletny brak potrzeby jakichkolwiek głębszych wartości, czy to moralnych, czy jakichkolwiek innych a wszelkie filozoficzne przesłania zmuszają do zrewidowania naszych poglądów. Mam niestety wrażenie, że jest to bardzo męczące zadanie dla zdecydowanej większości dzisiejszego społeczeństwa. Bawić się póki żyję, to jest główna dewiza konsumpcjonizmu. Jednak jeśli nie zaczniemy zastanawiać się nad konsekwencjami takiego stylu życia to w końcu całkowicie zatracimy naszą tożsamość i staniemy się jedynie marionetkami. Nieprawdaż?

Przykro mi, że przyczepiłem się właśnie do Twojego posta, ale to właśnie on skłonił mnie do zabrania tutaj głosu. Fantastyka jest głębsza niż Ci się wydaje. Choćby nasz rodzimy "Wiedźmin" ma całą masę głębokich przekazów. Nie trzeba wcale daleko odchodzić by znaleźć ciekawą i porywającą powieść, która nie tylko nie nudzi, ale i skłania do refleksji. To tyle.. dziękuję za uwagę.. Dobranoc  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli podążyć Twoim tokiem rozumowania, to pewnie każdy - nie tylko fantastyczny - utwór ma "bawić, a nie zatapiać się w filozoficzne myśli". Proszę Cię nie szufladkuj gatunku tak obszernego w tak wąskie ramy twórczości "rozrywkowej" - to raz. Dwa - jeśli tak uważasz, to przepraszam, ale dla mnie Twoje pojmowanie świata jest raczej płytkie, wnioskuję zatem, że jeszcze tak na prawdę nie "posmakowałeś" życia. Jeśli nie szukasz prawd filozoficznych, życiowych, duchowych etc. w fantastyce, to śmiem twierdzić, że nie robisz tego w żadnej innej twórczości (także filmowej), czy też w samym życiu.

Wow, that's one hell of an overinterpretation. Or a straw man, call it as you will.

Jakkolwiek nie zgadzam się z wypowiedzią Zimka, tak ty popadasz w kolejną skrajność. Szczególnie wpychając rozmówcy pod palce słowa, których nie napisał.

Fakt, "bez przesady", jednak bez otoczki psychologicznej, o której wspominasz, każdy bohater jest dla mnie "martwy". Czy chciałbyś czytać książkę, w której wszystkie decyzje podejmowane przez postaci tam występujące były czymś w rodzaju komputerowej analizy danych? Czymś bez przekazu emocjonalnego, jakiejś głębi? Bez tła? Przykład:

Reductio ad absurdum i straw man po raz kolejny.

Bo czym innym jest zaprezentowany przez ciebie styl, a czym innym skrajnie uproszczona psychologia postaci, bezrefleksyjność, nastawienie na akcję. Srsly, Szklana Pułapka nie ma głębi psychologicznej ani filozoficznej i wcale tak nie wygląda (wiem, że przykład tyczy się innego medium, ale szklanopułapkowe analogi w książkach nadal spełniają wszystkie warunki).

I mean, seriously, odkąd brak filozoficznego przekazu = drętwy styl?

Ten fragment po prostu mnie załamał. Zapraszam do analizy biografii pisarza i zrewidowania własnych poglądów. Jak na człowieka z kilkoma doktoratami, zasłużonego w wielu dziedzinach nauki i filozofii, wybitnego lingwisty i osobę, która przeżyła obie wojny światowe, jest przez Ciebie dość nisko ceniony nie sądzisz? Jestem gotów stwierdzić, że to co napisałeś jest wręcz obrazą zarówno dla niego, jak i jego twórczości.

Podam przykład. Autor w trylogii przedstawił obraz wielkiego konfliktu między Sauronem i jego armią (Tyran i ciemiężca, którego spokojnie można utożsamiać choćby z Hitlerem) i zjednoczonymi nacjami zarówno ludzi jak i istot "magicznych" (analogia do krajów Europy, które przeciwstawiły się zjednoczone, wspomnianemu wcześniej przeze mnie uzurpatorowi), który to konflikt zagrażał wszystkiemu co dobre i piękne, w tym także jakiejkolwiek wolności. Mamy tutaj zatem przedstawienie ideologii totalitarnej i wiążących się z nią zagrożeń. Tolkien chyba nie bardzo był za takim światopoglądem, skoro pozwolił sobie unicestwić główne zagrożeni i tym samym dał jasno do zrozumienia jakie jest jego zdanie na ten temat. Zastanów się nad tym.

Tak, szczególnie, że Tolkien sam nie chciał, żeby jego dzieła odnosić do jakiejś sytuacji politycznej.

Akurat u Tolkiena postaci nie są szczególnie psychologicznie złożone; są stosunkowo jednoznaczne, moralne wybory jasne i proste, a filozoficzna głębia - zło jest złe, ale dobre dobro je zwycięża! - daleka jest od złożonych traktatów i naprawdę nie jest szczególnie odkrywcza. Rozumiem tendencję do mitologizowania wręcz postaci autora Silmarillionu u jego fanów i stawiania jego twórczości na piedestale, którego cień okrywa całą niemal Ziemię, ale jednak nie podzielam takich zapędów.

To jedynie jeden przykład a gwarantuję Ci, że jest ich tam zdecydowanie więcej. Ale jeśli Ty nie dopatrujesz się w trylogii podobnych analogii i wynikających z nich ostrzeżeń, żadnego przekazu filozoficznego i prawd życiowych, żadnej ideologii to przyznam szczerze, nie wiem w jakim świecie zostałeś wychowany i jaką znasz historię..

Co miałem na myśli odnosząc się do zagrożeń konsumpcjonizmu? Kompletny brak potrzeby jakichkolwiek głębszych wartości, czy to moralnych, czy jakichkolwiek innych a wszelkie filozoficzne przesłania zmuszają do zrewidowania naszych poglądów. Mam niestety wrażenie, że jest to bardzo męczące zadanie dla zdecydowanej większości dzisiejszego społeczeństwa. Bawić się póki żyję, to jest główna dewiza konsumpcjonizmu. Jednak jeśli nie zaczniemy zastanawiać się nad konsekwencjami takiego stylu życia to w końcu całkowicie zatracimy naszą tożsamość i staniemy się jedynie marionetkami. Nieprawdaż?

Czym innym jest oczekiwanie od książek, że postawią cię przed interesującym problemem moralnym, a czym innym szukanie w nich moralnych drogowskazów i ideologii. To, do czego zdajesz się dążyć jest równie irytujące jak brak głębi - dydaktyzm i ideologiczne wstawki to coś, co mnie od lektury odstręcza równie skutecznie, jak popisowa głupota w książce zawarta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa - jeśli tak uważasz, to przepraszam, ale dla mnie Twoje pojmowanie świata jest raczej płytkie, wnioskuję zatem, że jeszcze tak na prawdę nie "posmakowałeś" życia. Jeśli nie szukasz prawd filozoficznych, życiowych, duchowych etc. w fantastyce, to śmiem twierdzić, że nie robisz tego w żadnej innej twórczości (także filmowej), czy też w samym życiu.

Wybacz, ale kompletnie mnie nie znasz, a śmiesz oceniać mnie jako śmiecia, który ino wegetuje. Śmiesz mi wmówić, że nie płaczę na dobrych filmach, nie wzruszam się przy muzyce? Pohamuj swoje zapędy, jeśli chcesz ocenić kogoś po drugiej strona monitora, jeśli go zawczasu nie poznałeś. Lubię głębię w książkach, ale nie zawsze głęboka filozofia świetnie współgra z fantastyką. Zresztą, niżej napisałeś fajnego babolka, z którym się zabawię za chwilę.

A skąd wniosek, że książka zawierająca jakieś filozoficzne - czy jakiekolwiek inne - przesłanie nie może być "przyjemnością, chwilą relaksu"? Czy to jakieś odgórne zasady opisujące twórczość zawierającą treści filozoficzne każą Ci tak sądzić? Jeśli czegoś na ten temat nie wiem, to proszę, uświadom mnie w tej kwestii, bo według tego co napisałeś, jeśli spotkam się z elementami jakiejś głębszej myśli autora, to powinienem przestać odbierać dany tytuł z "przyjemnością" i "relaksować się" podczas jego czytania. Wydaje mi się, że to bardzo ograniczyłoby nasze doznania, nie sądzisz?

Tu się z Tobą zgodzę, brak takich myśli uszczupla wrażenie. Ale mam wrażenie, że strasznie wszystko demonizujesz. Chciałbyś, żebym wytoczył sztywne granice? Wiadomo, że takie rzeczy jak pisarstwo to fach bardzo elastyczny. Wystarczy odrobina, aby książka z przyjemności stała się katorgą. A wymysły filozoficzne niektórych autorów przyprawiają o ból głowy. Dlatego lepiej, jakby po prostu zajęli się akcją.

Przepraszam, ale chyba nie o tego oczekujemy po dobrej powieści.. Zginęła moja miłość, co tam, znajdę sobie inną.. Lubię wiedzieć kim są bohaterowie, o których czytam, co czują, jakimi są ludźmi. Wówczas wiem czym się kierują, skąd biorą się ich decyzje i nawet jakie mogą być ich kolejne kroki. To wszystko buduje atmosferę, pozwala wczuć się w postać, o której czytamy i przeżywać wraz z nią. To dla mnie piękne doświadczenie. Nie wiem co Ty o tym sądzisz..

Wybacz, ale nie mogę przestać się śmiać. Nie rozumiem, dlaczego stawiasz FILOZOFICZNĄ GŁĘBIĘ UTWORU na równi ze zwykłą PSYCHOLOGIĄ POSTACI. To, czy Ala ma kota i go kocha, czy jutro zje go na czarnej mszy, to tylko i wyłącznie jej odczucia; i fajnie, dowiem się czy Ala jest zła czy dobra - ale co to wnosi do książki jako do utworu "refleksyjnego", że tak to nazwę? Powieść bez charakteru postaci to kicha, ale gdzie tu filozofia, gdzie tu ten POLOT, o którym Bardal pisał? Hę?

Tolkien jest klasykiem' date=' który po raz pierwszy stworzył tak ogromny świat, pełen ciekawych postaci. Ale w Tolkienie nie ma żadnej ideologicznej głębi.[/quote']

To jedynie jeden przykład a gwarantuję Ci, że jest ich tam zdecydowanie więcej. Ale jeśli Ty nie dopatrujesz się w trylogii podobnych analogii i wynikających z nich ostrzeżeń, żadnego przekazu filozoficznego i prawd życiowych, żadnej ideologii to przyznam szczerze, nie wiem w jakim świecie zostałeś wychowany i jaką znasz historię..

Wybacz, ale tak można wytłumaczyć każdą książkę. Wystarczy podstawić kogo się chce.

I wybacz, ale nie będę komentował kolejnego przytyku co do mojego wychowania, jeśli ktoś mi wypomina znajomość historii, a sam Hitlera nazywa uzurpatorem. O dziwo, Hitler przejął władzę w pełni legalnie. A to, że wykorzystał spłonięcie Reichstagu i śmierć prezydenta Hindenburga, wysunął odpowiednie pisma blokujące jego oponentom dojście do władzy, też nie jest śladem uzurpatorstwa. Takie cuda-wianki jak "noc długich noży" odbywały się już po przejęciu władzy. A uzurpator to ktoś, kto bezprawnie dochodzi do władzy. Fajnie jest się czepiać pojedynczych słówek, prawda? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wow' date=' that's one hell of an overinterpretation. Or a straw man, call it as you will.[/quote']

Przyznaję moja nadinterpretacja faktycznie rzuca się w oczy i rzeczywiście nieco poniosło mnie w nadmiernym rozszerzeniu znaczenia wypowiedzi Zimka. Był to dość pochopny zabieg z mojej strony za co przepraszam. Jednak faktem jest, iż nie wypada ograniczać zalet fantastyki jedynie do jej walorów rozrywkowych, z czym również się nie zgadzasz jak sam napisałeś.

Reductio ad absurdum i straw man po raz kolejny.

Ok przyznaję może to wyglądać na swego rodzaju wypaczenie wypowiedzi Zimka, jednak nie miałem tutaj zamiaru odnosić wspomnianej otoczki psychologicznej do sfery refleksyjnej utworu. Bardziej chodziło mi o tworzoną przez elementy psychologiczne atmosfery. Mój błąd logiczny wynikający z niedokładnego zrozumienia wypowiedzi. I do tego dość nieudolny przykład na zinterpretowanie tego o co mi chodziło, który jeszcze bardziej wypaczył to co chciałem przekazać.

I nie miałem tutaj na myśli, że brak filozofii jest równoznaczny z drętwością utworu, chodziło mi o brak choćby odrobiny psychologicznego tła dla postaci, co w konsekwencji prowadzi do spłycenia dzieła.. Jednak jak  wykazałeś  niekoniecznie musi tak być.

Tak' date=' szczególnie, że Tolkien sam nie chciał, żeby jego dzieła odnosić do jakiejś sytuacji politycznej.[/quote']

Być może, jednak nie wyklucza to takiej możliwości. Przyznaję, iż faktycznie doszukuję się takich analogii choć nie zostały one jasno zasygnalizowane przez autora jako „konieczne do przemyślenia”. Uważam jednak, że z powodzeniem mogą służyć za podstawę do prowadzenia różnych rozważań co do racjonalności występowania podobnych zjawisk w naszym – realnym – świecie jak i ku przestrodze z racji tragicznych konsekwencji takich wydarzeń, sytuacji. Choć rzeczywiście jest to nadal doszukiwanie się problemów moralnych bez wyraźnego wskazania ich przez autora w utworze..

Wybacz' date=' ale kompletnie mnie nie znasz, a śmiesz oceniać mnie jako śmiecia, który ino wegetuje. Śmiesz mi wmówić, że nie płaczę na dobrych filmach, nie wzruszam się przy muzyce? Pohamuj swoje zapędy, jeśli chcesz ocenić kogoś po drugiej strona monitora, jeśli go zawczasu nie poznałeś.[/quote']

Twoje oburzenie jest jak najbardziej na miejscu tym bardziej, iż faktycznie nie miałem prawa oceniać Cię po jednym tylko zadaniu, nie znając Cię osobiście. Jednak nie wkładaj podobnie w moje wypowiedzi treści tam nie zawartych. Daleki jestem od nazywania kogokolwiek „śmieciem” i jeśli pamięć mnie nie myli nigdy nikogo tak nie nazwałem i raczej w przyszłości nie będzie miało miejsca takie zdarzenie. Przykro mi, że tak to odebrałeś. To samo tyczy się mojego drugiego przytyku w stosunku do Twojej osoby. Z tego miejsca przepraszam za oba.

Wybacz' date=' ale nie mogę przestać się śmiać. Nie rozumiem, dlaczego stawiasz FILOZOFICZNĄ GŁĘBIĘ UTWORU na równi ze zwykłą PSYCHOLOGIĄ POSTACI.[/quote']

Nie stawiam. Chodziło mi tylko i wyłącznie o samą psychologię bez jej powiązania w żaden sposób z filozofią utworu, której brak spłyca fabułę i wyrazistość postaci.. To odnosi się do wcześniej zaznaczonej przeze mnie błędnej interpretacji Twojej wypowiedzi przez wyjęcie jej z kontekstu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] że nie robisz tego w żadnej innej twórczości (także filmowej), czy też w samym życiu.

Ekhem.

Mówiąc, że nie robię nic w samym życiu, zrównałeś mnie do poziomu grata leżącego na ulicy. On nic nie robi. Nawet roślina, która jest stworzeniem niezbyt interaktywnym, coś czuje, coś robi. Więc dla Ciebie nie jestem nawet rośliną. Więc czym? Prosta dedukcja... Ale rozumiem, że poniosło Cię pod wpływem emocji ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę z Tobą polemizować na ten temat ze względu na dwie kwestie.

Pierwsza - popełniłeś dokładnie ten sam błąd co ja, a który wytknął mi Hazreth. Mianowicie wyjąłeś fragment mojej wypowiedzi z kontekstu całego zdania, zmieniając tym samym diametralnie znaczenie tego co napisałem. To że nie szukasz żadnych wartości w jakimś dziele (nie ograniczajmy się jedynie do książek) nie oznacza, że nic nie robisz, co wyraźnie zasugerowałeś. Chyba chodzisz do szkoły, jesz, śpisz, czy coś bardziej prozaicznego - załatwiasz swoje potrzeby fizjologiczne, prawda? W takim razie nadal coś robisz, jednak poszukiwanie pewnych wartości, odczuwanie, to zdecydowanie coś odrębnego. Nie sądzisz?

Druga - w jakiś dziwaczny sposób próbujesz porównać człowieka do śmiecia, który z definicji jest czymś, co nic nie robi (no poza leżeniem i truciem środowiska - to może jednak coś robi? sam już nie wiem..). Definicja śmieci mówi, że są to "substancje powstałe w wyniku bytowania lub działalności gospodarczej człowieka, nieprzydatne i uciążliwe dla środowiska. (Kompedium wiedzy o ekologii, PWN)".

Zwróć uwagę na pogrubiony fragment. Nie sądzę, żebyś był nieprzydatny z racji tego, że mimo wszystko jednak coś potrafisz zrobić (na pewno piszesz na klawiaturze), czy uciążliwy, tego nie jestem w stanie stwierdzić nie znając Cię osobiście, co sam zauważyłeś.

Jeśli odpowiesz na tego posta, to się nie zdziwię, jednak mojej kolejnej riposty się nie spodziewaj. Jak wspomniałem nie było moim celem urażenie kogoś a tym bardziej nazywanie śmieciem. Mama zawsze mawiała: jesteś starszy, ustąp. Zatem ustępuję z racji różnicy wieku (i być może konfliktu pokoleń) ;)

Słowo do Hazreth'a.

Dziękuję za przypomnienie mi podstawowych zasad dyskusji. Już dawno o nich zapomniałem stąd ta niepotrzebna "wymiana zdań"..  Wypadałoby ją zakończyć, ponieważ traci na tym główny wątek rozpoczęty przez Bardala. Tym samym tutaj to czynię. Dziękuję za uwagę. Dobranoc ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowo do Hazreth'a.

Dziękuję za przypomnienie mi podstawowych zasad dyskusji. Już dawno o nich zapomniałem stąd ta niepotrzebna "wymiana zdań"..

Hohoho, takie rzeczy zwykle mi się nie zdarzają.

To znaczy, zwykle moja złośliwość jest dostatecznym argumentem, żeby uznać moje wypowiedzi za nic niewarte, tym bardziej zabawnie (ironicznie?) wygląda powyższy cytat. Anyway, no problem, sir.

Wypadałoby ją zakończyć, ponieważ traci na tym główny wątek rozpoczęty przez Bardala. Tym samym tutaj to czynię. Dziękuję za uwagę. Dobranoc

Nah, dyskusja ma to do siebie, że rzadko chce podążać jednym wyznaczonym torem, a dygresje są bardzo fajnym ich elementem, dzięki którym nie wyczerpują się one po kilku wypowiedziach. (A i erystyczne chwyty, dobrze użyte, są interesującym elementem dodającym do skomplikowania łamigłówki, jaką jest budowa argumentacji, so, yeah).

Ja dorzucę jeszcze coś w kwestii literatury fantastycznej.

Nie jest to mój ulubiony gatunek (o ile takowy istnieje w ogóle), aczkolwiek cenię pewną grupę autorów weń się wpasowujących. Zauważyć można natomiast całe mnóstwo literatury śmieciowej, należącej do tego gatunku (fantasy chyba nawet bardziej niż S-F i pochodne) - podobnie duża ilość autorów debiutujących amatorskimi pracami (na różnym poziomie) decyduje się na pisanie fantastyki.

Co fantastykę odróżnia od innych gatunków to brak wyraźnych granic wyznaczających prawdopodobieństwo: 'NIEPRAWDA, że to jest bez sensu, to MÓJ ŚWIAT i tutaj TO MA SENS' - rozumiecie, co mam na myśli? Sporo bzdur da się obronić na tej zasadzie - to wymyślony świat i rządzi się swoimi prawami! Ponadto zwalnia to autora z konieczności zebrania informacji dotyczących czasu i miejsca osadzenia akcji w celu jej uprawdopodobnienia, co daje złudzenie, że pisanie fantastyki (dobrej fantastyki, that is) jest łatwe. 'Złudzenie' jest tu słowem kluczowym i efekt jest taki, że ulegają owemu złudzeniu wszelacy autorzy, zapełniając półki w empikach kijową literaturą fantastyczną, drastycznie obniżając średni poziom w tym gatunku. Pytanie: czemu ktoś to wydaje i czemu ktoś to kupuje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to mój ulubiony gatunek (o ile takowy istnieje w ogóle)[..]

Hmm.. coś w tym jest.. Pamiętam czas, kiedy mieszkałem w małej wiosce, gdzie nadal mieszka moja rodzina. To były czasy (przynajmniej jako dzieciaki mieliśmy gdzie się bawić, ale to moi drodzy osobna historia ;)) I był taki moment w moim życiu, że mój „ulubiony gatunek” zmieniał się w zależności od dostępności literatury z danego świata.. Nieco przymusem, ale cóż nie żałuję takiego obrotu spraw. Dzięki temu zdecydowanie poszerzyłem swoje horyzonty.

Kiedy chodziłem do szkoły średniej miałem mnóstwo czasu na czytanie (od południa po późne noce, oj bardzo późne – wiele się nie zmieniło, tylko czas się skrócił ;p), więc zasobność naszej małej, wiejskiej biblioteki topniała w zastraszającym tempie jeśli chodzi o pozycje, które mnie interesowały. W taki oto sposób przez brak „nowszych” autorów zacząłem sięgać po klasyków, których wcześniej unikałem, obawiając się zbytniej archaiczności ich utworów. Ot miłe zaskoczenie ;) Dzięki temu zapoznałem się z literaturą m.in. braci Strugackich, Franka Herberta, Harrego Harrisona, Louis'a Boulle (zdecydowanie polecam „Planetę małp” tegoż, znakomicie wykorzystuje on mechanizm działania naszej wyobraźni, przez co książka ma jedno z najbardziej zaskakujących zakończeń jakie czytałem) czy też naszego rodzimego – acz bardzo mało znanego -  Wiśniewskiego-Snerga, uważanego w pewnych kręgach  za prekursora „matrixowego” uniwersum, która to opinia wzbudziła swego czasu sporo kontrowersji. Szczerze polecam powrót do klasyków, pisali „z duszą”, nie tak komercyjnie jak dziś w większości przypadków..

Po „wykończeniu” co bardziej interesujących klasycznych pozycji ze świata sci-fi przyszła pora na fantasy pod dowolną postacią (utwory Tolkiena i Sapkowskiego otrzymywałem przez dobrego kolegę ze szkoły, który co tydzień wracał do domu z internatu i wypożyczał je dla mnie przez swoją siostrę - której nigdy nie poznałem, a której jestem bardzo wdzięczny za te wszystkie książki ;) - z biblioteki w jego miejscowości, to był bardzo sympatyczny okres w moim życiu ;p). Bardzo przyjemnie czytało mi się także cykl „Ziemiomorze” Ursuli K. Le Guin. A całkiem niedawno pojawił się tutaj także Terry Pratchett ze swoim „Światem Dysku”.

Później przyszła kolej na powieści grozy z Kingiem (także cykl „Mroczna wieża”, który niestety z pewnych przyczyn przestałem czytać), Mastertonem i Koontz'em na czele. Co prawda większość książek z tego gatunku to zwykłe czytadła, jednak wyżej wspomniani autorzy zdecydowanie ratują sytuację swoimi powieściami.

Jak widać „ulubiony gatunek” jest u mnie pojęciem względnym ;) Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że takowego nie mam a jest on zależny od tego co wzbudza w większym lub mniejszym stopniu moje zainteresowanie w danym okresie jak i od dostępności danego „towaru”. Czasem więc odrywam się od jednego gatunku i przesiadam na inny zaczytując się w powieściach z tegoż właśnie. Huh.. pół życia opowiedziałem ;) Jeśli dłużej tak będzie to książkę jakąś napiszę jeszcze ;P Przejdźmy jednak dalej.

Zauważyć można natomiast całe mnóstwo literatury śmieciowej' date=' należącej do tego gatunku (fantasy chyba nawet bardziej niż S-F i pochodne)[..']

Co fantastykę odróżnia od innych gatunków to brak wyraźnych granic wyznaczających prawdopodobieństwo: 'NIEPRAWDA' date=' że to jest bez sensu, to MÓJ ŚWIAT i tutaj TO MA SENS' - rozumiecie, co mam na myśli? Sporo bzdur da się obronić na tej zasadzie - to wymyślony świat i rządzi się swoimi prawami! [/quote']

Zgadzam się. Brak wyraźnych granic daje ogromną swobodę w manipulacji rzeczywistością, w której powieść jest osadzona. Można wymyślić latające, niebieskie krowy, ziejące ogniem i śmiertelnie niebezpieczne, których mleko potrafi leczyć wszelkie rany i nikt się do tego nie przyczepi, choć brzmi to absurdalnie, ale tak jest w "tym świecie". Wcale bym się nie zdziwił jeśli już ktoś coś podobnego stworzył ;P To bardzo kusząca perspektywa dla młodych twórców. Brak ograniczeń daje ogromne możliwości. Jednak stanowi to także groźną pułapkę. Można w bardzo łatwy sposób zatracić główny przekaz utworu w nadmiernej ilości udziwnień, co czyni z niego twór sztuczny i nie wnoszący nic do gatunku, a taki raczej nie zyska uznania. Jednak jak pokazał wspomniany wcześniej Pratchett, udziwnienia stosowane w połączeniu ze specyficzną logiką i mechaniką świata przedstawionego mogą tworzyć mieszankę naprawdę interesującą i porywającą a przy tym szalenie zabawną. Niestety Pratchett jest jeden a autorów zbliżonych jemu kunsztem raczej niewielu, więc zdecydowana większość to „literatura śmieciowa”.

Mniej jest takich tworów w S-F właśnie ze względu na wspomniane granice. Autorzy są świadomi, że bazują na obecnych osiągnięciach techniki, stosownie rozwiniętych, w zależności od czasu i miejsca akcji powieści czy opowiadania. Możliwe, że pewnych granic nie chcą lub obawiają się przekroczyć, czy to ze względów moralnych czy  logicznych, może ze względu na to, że przyszłość zweryfikuje ich pomysły - trudno mi to określić. Jednakże jedno w sci-fi jest niesamowite. Wiele futurystycznych koncepcji sprzed dekad sprawdziło się, czy też może się sprawdzić w najbliższych latach, choć wówczas były jedynie wytworem fantazji autora. To piękne.. ale i przerażające zarazem. Dużo by o tym pisać, ale czas na kolejny wątek ;)

Ponadto zwalnia to autora z konieczności zebrania informacji dotyczących czasu i miejsca osadzenia akcji w celu jej uprawdopodobnienia' date=' co daje złudzenie, że pisanie fantastyki (dobrej fantastyki, that is) jest łatwe. 'Złudzenie' jest tu słowem kluczowym i efekt jest taki, że ulegają owemu złudzeniu wszelacy autorzy, zapełniając półki w empikach kijową literaturą fantastyczną, drastycznie obniżając średni poziom w tym gatunku.[/quote']

Zgadzam się, a w związku z tym, iż ten fragment jest szeroko powiązany z tym co napisałem przed chwilą, dodam tylko, że na szczęście istnieją chlubne wyjątki. Jednym z nich jest nasz rodak Andrzej Sapkowski i jego „Trylogia husycka”. Mimo, iż jest to literatura fantasy, to jednak bardzo mocno osadzona w realiach historycznych, tutaj w okresie wojen husyckich prowadzonych przeciwko Zygmuntowi Luksemburskiemu i jego krucjatom. Tak więc nie wszystko stracone ;)

Pytanie: czemu ktoś to wydaje i czemu ktoś to kupuje?

Odpowiedź jest prosta. Póki ludzie są na świecie zawsze znajdzie się nabywca ;) Nieważne co jest towarem, zawsze znajdzie się ktoś, kto tego potrzebuje. Co jest dla nas bezwartościowe, dla kogo innego może być skarbem. Dla numizmatyków są to monety (dla mnie są warte tyle ile mogę za nie kupić), filateliści mają swoje znaczki (ja je tylko naklejam na kopertę) itd. Nawet chłam literacki ktoś kupi. Spójrz chociażby na te wszystkie czytadła sprzedawane w kioskach. Co prawda to nie fantastyka (choć nie wiem jak to do końca jest z „Sagą o ludziach lodu” ;P), jednak schodzi w ogromnych ilościach. I to się raczej długo nie zmieni.. Do tego dochodzi jeszcze marketing, który potrafi czynić cuda ze sprzedażą. Ale takie już mamy realia..

To tyle.. Coraz więcej tego wszystkiego piszę.. Mam nadzieję, że  miło się czytało i zapraszam do dyskusji ;) A teraz dziękuję za uwagę i dobranoc ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo przyjemnie czytało mi się także cykl „Ziemiomorze” Ursuli K. Le Guin.

Fakt, to sympatyczne. Jasne, trochę banalne w przekazywaniu życiowych prawd, ale przynajmniej nie ma elfów. Niemniej napisane fajnie i czytałem z przyjemnością.

Przy okazji, pamiętam, że fragment Czarnoksiężnika z Archipelagu znalazł się w którymś z moich szkolnych podręczników do polskiego (nie pomnę wszelako który to był) - fragment taki, że uznałem osobę odpowiedzialną za umieszczenie go tam za idiotę skrajnego. Była to bowiem sama końcówka, czyli gigantyczny spoiler.

Później przyszła kolej na powieści grozy z Kingiem (także cykl „Mroczna wieża”, który niestety z pewnych przyczyn przestałem czytać), Mastertonem i Koontz'em na czele. Co prawda większość książek z tego gatunku to zwykłe czytadła, jednak wyżej wspomniani autorzy zdecydowanie ratują sytuację swoimi powieściami.

Hm, a King czy Koontz to nie czytadła? O ile Koontza czytałem raptem jedną czy dwie pozycje, tak Kinga sporo więcej - i nic mu nie ujmując, produkuje on właśnie takie pozycje. Bardzo sprawnie napisane, łatwo się czytające i na wysokim poziomie, ale nie reprezentujące sobą jakiejś szczególnej głębi - czytadła. Wśród tychże wyróżniające się in plus, ale nie będące niczym więcej.

Mniej jest takich tworów w S-F właśnie ze względu na wspomniane granice. Autorzy są świadomi, że bazują na obecnych osiągnięciach techniki, stosownie rozwiniętych, w zależności od czasu i miejsca akcji powieści czy opowiadania.

Różnie to bywa - są autorzy starający się trzymać tejże techniki i kładący nacisk na aspekt 'science' w tym całym science-fiction, ale są też tacy, którzy kompletnie go pomijają - vide wspomniane gdzieś wcześniej przeze mnie książki z uniwersum Star Wars, które mało, że są w ogromnej większości tanią grafomanią, to na dodatek powsadzane są tam plot devices, których jakieś technologiczne prawdopodobieństwo jest zupełnie pomijane. Akurat w przypadku Star Wars to naturalne, bo całe uniwersum tak działa, ale podałem to jako przykład szerszego trendu, gdzie cała otoczka to de facto fantasy IN SPACE.

Jednakże jedno w sci-fi jest niesamowite. Wiele futurystycznych koncepcji sprzed dekad sprawdziło się, czy też może się sprawdzić w najbliższych latach, choć wówczas były jedynie wytworem fantazji autora. To piękne.. ale i przerażające zarazem.

Ah, to przypisałbym rachunkowi prawdopodobieństwa. Równie wiele (jeśli nie więcej) tych przewidywań się nie sprawdziło, ale to normalne biorąc pod uwagę ich ilość. Dużo ciekawszym aspektem S-F wydaje mi się zadawanie pytań bardziej uniwersalnych, jak czynił to Lem - wtedy traci na znaczeniu to, że jego eksploratorzy obcych planet korzystali z płyt perforowanych jako nośnika informacji, albo taśmy filmowej w tradycyjnej kamerze do zapisu obrazu - to zaledwie detale; dlatego książki Lema, pomimo upływu czasu, w większości się nie zestarzały i nie zdezaktualizowały, a jedynie pokryły patyną.

Zgadzam się, a w związku z tym, iż ten fragment jest szeroko powiązany z tym co napisałem przed chwilą, dodam tylko, że na szczęście istnieją chlubne wyjątki. Jednym z nich jest nasz rodak Andrzej Sapkowski i jego „Trylogia husycka”. Mimo, iż jest to literatura fantasy, to jednak bardzo mocno osadzona w realiach historycznych, tutaj w okresie wojen husyckich prowadzonych przeciwko Zygmuntowi Luksemburskiemu i jego krucjatom.

Cóż, sporo jest rzeczy w tejże trylogii, które trzeba bronić na zasadzie: licenta poetica! Ale to w sumie bez znaczenia, bo nie mam zamiaru bawić się w czepianie szczegółów.

Niemniej niedokładnie o to mi chodziło - nie widzę konieczności powiązania fantastyki z jakimś historycznym okresem (chociaż to ciekawy zabieg) - miałem na myśli fakt, że obecność świata wymyślonego od podstaw przez autora nie usprawiedliwia nielogiczności, braku prawdopodobieństwa psychologicznego postaci (chyba, że znajdzie się dla tego jakieś wyjaśnienie, np. zupełnie nieludzka rasa) - a odstępstwa od tego typu reguł powinny być dobrze przemyślane i spójne, bo samo 'to MÓJ świat!' to zdecydowanie za mało.

Co jest dla nas bezwartościowe, dla kogo innego może być skarbem. Dla numizmatyków są to monety (dla mnie są warte tyle ile mogę za nie kupić), filateliści mają swoje znaczki (ja je tylko naklejam na kopertę) itd. Nawet chłam literacki ktoś kupi.

Och, pomijam wartość kolekcjonerską. Chodzi mi o książki autorów o oczywistych problemach warsztatowych, zwyczajnie kiepskie w możliwie najbardziej obiektywnych kategoriach. Jasne, że nie są to rzeczy pokroju My Immortal (choć i to ktoś wydał! Z drugiej strony chyba ten przypadek to przegięcie na tyle mocne, że wydrukowanie tego jest usprawiedliwione) - ale i tak naprawdę słabe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że różnicą pomiędzy fantastyką a innymi gatunkami jest ich zwykłość. Celem fantasty jest stworzenie przede wszystkim ciekawego świata przedstawionego. To jest zresztą największe wyzwanie i jednocześnie czynnik najbardziej wpływający na oryginalność i popularność książki. Weźmy za przykład Harego Pottera. Współczesność w której ukrywają się cywilizowani czarodzieje jeżdżący samochodami wysyłający sobie sowy i posiadający inne niesamowite rzeczy. Scenariusz jest raczej sztampowy Zły pan chce zabić wszystkich którzy go wkurzają. Przeszkodzić mu może jedynie niezwykle utalentowany wybraniec. Coś takiego to ja wymyśliłem jak miałem 5 lat. To co wciągnęło ludzi w tę książkę to właśnie świat przedstawiony ( no i sposób w jaki pisze rowling).

Można w ten sposób wymieniać wiele tytułów gorszych i lepszych które pomimo sztampowej fabuły oczarowały światem przedstawionym. np zmierz czy Eragon ( te dwa tytuły uważam akurat za gorsze, ale trzeba im przyznać że sukces odniosły)

Nie można zapomnieć też o mistrzach wagi ciężkiej czyli Star Wars, Star Trek, Lotr i Matrix.

Fantastów nie ogranicza nic oprócz ich wyobraźni. Pokazuje nam to jednak czy ktoś ma naprawdę nieźle nasrane w bani (bo trzeba być na prochach chyba, żeby wpaść na pomysł farmera egzorcysty w gumofilcach ;D) albo ich głowa unosi się na wodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...