Skocz do zawartości

Utopia Abasara cz.2 rozdział 2 - Honor Kazitimira


Superkarpik

Rekomendowane odpowiedzi

Uczniowie Magnusa i Kazitimira nie znali innego życia niż w siedzibie klanu Ukrytych. Ostatnie siedem lat spędzili na ciągłych treningach. Zapomnieli czym jest świat, który w przyszłości mieli bronić. Dzięki temu jednak byli odporni na zepsucie jakie towarzyszyło ludziom. Gniew, zazdrość, pycha to tylko niektóre przypadłości zrodzone przez cywilizacje, a każda styczność z tym środowiskiem rozsiewała niezgodę. Był to jeden z powodów dla których Magnus nie chciał zabierać uczniów do sanktuarium. Byli pozbawieni ludzkich uczuć. Jak na ironie jedyną istotą także pozbawioną tych uczuć był ich przyszły cel…

Zeppelin mknął w górnych warstwach stratosfery. Młodzi podziwiali przez okrągłe okna białe chmury. Sterowiec zdawał się płynąć po nich jak statek po morzu. Nawet najstarszego Uriela zaciekawiło to zjawisko. Była to miła odmiana po tych wszystkich latach spędzonych w zamknięciu.

Statek w końcu zaczął obniżać pułap lotu. Rozpoczęło się lądowanie. Oczom pasażerów ukazała się wyspa pełna spiczastych wież. Na samym środku wyspy stał olbrzymi stadion przypominający połączenie starożytnego Koloseum z nowoczesnym Wembley.

- Byliście tu już kiedyś? – Gabriel był bardzo ciekawy tego miejsca. Cały czas rozglądał się przeskakując pomiędzy burtami statku.

- Raz – odparł Uriel. – Wyjątkowo nieprzyjemne miejsce.

- Dlaczego? – odpowiedź starszego kolegi zdziwiła chłopaka. – Przecież tutaj będą sami magowie.

- Sam się przekonasz…

Ostatnie dziesięć minut lotu uczniowie spędzili w ciszy.

- Wysiadamy! – wrzasnął Kazitimir podnosząc się z fotela. Długa podróż odcisnęła się bólem na jego starym kręgosłupie. Uczniowie posłusznie zaczęli kierować się do wyjścia. Na zewnątrz powitał ich orszak elfów. Dwudziestu elfich magów ubranych we fioletowe szaty czekało na przybycie gości. Wyglądali na jakieś dwadzieścia lat. Każdy z nich miał długie blond włosy i spiczaste uszy.

- Witam was… uczniowie. – wycedził elf stojący na przedzie orszaku powitalnego. – Gdzie wasz mistrz? Czyżby nie odpowiedział na wezwanie?

- Ludzie zawsze odpowiadają na wezwanie. – zawołał Magnus wychodząc z Zeppelina. Ubrany był w brązowy płaszcz i melonik. Obok niego szedł Kazitimir. Strój kozaka był całkowitym przeciwieństwem swojego przyjaciela. Ubrany był w skórzany pancerz z dwiema głowami niedźwiedzi jako naramienniki. Widok ten odrzucił elfy, zresztą nie tylko je.

- Czy on zawsze musi się tak ubierać? –  spytał Samael w myślach Gabriela.

- Przynajmniej wygląda groźnie – zaśmiał się.

Elf przez moment mierzył wzrokiem Magnusa stojącego na przedzie. Byli tego samego wzrostu.

- Zaraz zacznie się zgromadzenie. Powinniście się pośpieszyć…

- Jakże fortunnie iż wyrobiliśmy się i dotarliśmy tutaj na czas. – Gabriel nie mógł pojąć dlaczego Magnus jest taki sarkastyczny. Dlaczego biła od niego aż taka niechęć do tych elfów?

Zgromadzenie szkół magicznych odbywało się w okrągłej Sali na której środku stał gigantyczny stół. Prawo do zasiadania mieli jedynie mistrzowie. Rzesze uczniów stały za nimi słuchając uważnie każdego słowa. Gabriel podziwiał inne szkoły. Byli tu orcy szamani, goblińscy zaklinacze, wampirzy nekromanci i wiele innych nacji. W największy podziw wprawiała chłopaka liczba uczniów. Każdy z nauczycieli miał ich ponad piętnastu. Podczas, gdy ich było zaledwie trzech. Gabriel zaczął zastanawiać się nad sensem tych wszystkich lat nauki. Jakie miało to znaczenie w obliczu tak wielu innych?

- Nie przejmuj się Gabrielu – zwrócił się do niego Magnus jakby czytając w jego myślach. – Żaden z nich nie ma z wami szans. Tylko wy jako ludzie macie szansę stać się aniołami.

- Litości Magnusie! – krzyknął krasnolud siedzący najbliżej klanu Ukrytych – czy ty nadal wierzysz w tę bajeczkę o aniołach?!

- Przestań karmić ich tą niesprawdzoną przepowiednią z przed wielu tysiącleci.

- Tylko anioł jest w stanie pokonać innego anioła! – Magnus wstał z krzesła. Był czerwony ze złości.

W Sali rozgrzmiał szyderczy śmiech.

- Czy ty nadal wierzysz, że Abasar jest aniołem?! – śmiał się mistrz wampirów. – może nadal upierasz się przy tym, że jest człowiekiem?

- Oczywiście, że jest człowiekiem! Tylko człowiek może być aniołem!

Uczestnicy obrad śmiali się do rozpuchu słuchając  spoconego już ze złości Magnusa.  Gabriel czuł jak traci grunt pod nogami. Wszystko w co wierzył przez ostatnie siedem lat… miało okazać się kłamstwem?

Do tej pory spokojny Kazitimir także wstał ze swojego krzesła. Śmiechy zdawały się ustępować.

- Proponuję więc mały pojedynek! – Jego głos rozniósł się po całej Sali. Nasi uczniowie przeciwko waszym! Szkoła przeciw szkole. Moich trzech jest wart więcej niż trzystu waszych bękartów!

W Sali ponownie wybuchł gwar. Mistrzowie wstawali i wygrażali się Kazitimirowi. Ten jednak tylko patrzył jak jego zagrywka powoli zbiera obfite żniwo.

- Nie będzie ludzki pomiot obrażał chwalebnej szkoły imienia Romulanda Andunisa! Przyjmujemy wyzwanie!

Uczniowie Kazitimira poczuli przypływ strachu. Jak mieli pokonać tylu magów pochodzących z tak elitarnych szkół i organizacji?

- Szanowni Mistrzowie! – krzyczał niski gnom stojący na stole. Miał na sobie srebrną szatę prawie w całości zasłoniętą przez długą białą brodę. – Czy nie możemy najpierw skończyć obrad?

- W żadnym wypadku! – Krzyczał Elfi mistrz ze szkoły imienia Romulanda Andunisa. Miał na sobie długą szatą obszytą złotymi nićmi. Na każdym jego palcu błyszczał drobny pierścionek z wysadzanym kamieniem.  – Nie pozwolę by obrażano moich pobratymców. My pierwsi opanowaliśmy dziką magię. Nasza rasa od zawsze była najpotężniejsza!

W Sali ponownie rozgrzmiał konflikt. Nawet Magnus krzyczał co chwila.

- Chodźmy więc na arenę! – wrzeszczał krasnolud w zielonej szacie. – Rozstrzygnijmy to raz dwa!

Mistrzowie natychmiast zerwali się z miejsc. Wszyscy zaczęli biec w kierunku areny. Magnus porwał się razem z nimi. Ostatni z Sali wyszli Kazitimir z uczniami oraz gnom w srebrnej szacie.

- Wy ludzie jesteście strasznie konfliktowi…

- Czasem trzeba pokazać kły, żeby nie założyli ci obroży…

- Jak my mamy ich pokonać?! – Gabriel nie potrafił dłużej kryć strachu. Był przerażony jak nigdy w życiu. – przecież to niemożliwe!

Kazitimir nagle odwrócił się uderzając swojego ucznia otwartą dłonią w twarz. Gabriel padł na ziemie brocząc krwią z nosa.

- Aż tak gardzisz moją nauką szczeniaku?! Czego nauczyłeś się przez te wszystkie lata?! Musisz być najlepszy jeśli chcesz pokonać najlepszych! Jak masz pokonać Abasara skoro boisz się garstki słabeuszy?!

- Nie ty będziesz z nimi walczył… - wycedził chłopak trzymając dłonią krwawiący nos.

- Stoczyłem setki pojedynków szczeniaku. Jesteście jednymi z tych szczęściarzy którzy walczyli ze mną i zostali wśród żywych. Liczba przeciwników nie ma znaczenia. Liczą się jedynie potęga i wiedza.

Gabriel już nic nie odpowiedział. Słowa mistrza nie miały dla niego znaczenia. Wiedział, że nie jest w stanie wygrać…

- A teraz wstawaj i pokaż co potrafią aniołowie… - Kazitimir szybkim ruchem podniósł chłopaka z ziemi. Cała czwórka ruszyła w milczeniu na arenę. Był to wielki budynek na którego widowni momentalnie zebrało się wiele tysięcy obserwatorów. Na środku areny stało prawie stu elfich magów. Znalazł się tam także Magnus.

- Magnusie, wiem trochę przesadziłem ale…

- Słuchajcie mnie proszę.- Przyjaciel kozaka był na powrót spokojny i łagodny. Jego głos przywodził na myśl staruszka grającego w szachy w parku. -  Skupcie się!  Pamiętajcie o tym czego się nauczyliście przez te długie lata treningu! Nie okazujcie litości tym niedorozwiniętym karykaturom prawdziwego maga!

- Z przyjemnością mistrzu! – odkrzyknął mu Uriel wyraźnie zadowolony.

- Świetnie moi uczniowie. Zaczynasz ty Urielu. Życzę powodzenia droga młodzieży.

Gabriela nieco przerażała łatwość z jaką Magnus zmieniał ton głosu. Kazitimir także wyglądał na nieco zmieszanego.

Po chwili na arenie pozostał jedynie Uriel naprzeciwko setki elfów.

Pozostała dwójka usiadła na trybunie.

uczniowie szkoły imienia Romulanda Andunisa głośno śmiali się ze swojego przeciwnika.

- Woleli poświęcić tylko jednego? – szydził jeden z nich.

- Może być trochę ciasno…

- Co mówisz człowieku?

Uriel zrzucił płaszcz odsłaniając tatuaże na całych rękach. Ciemna poświata zaczęła otaczać jego ciało. Wbił dłonie w piasek  będący podłożem aż do nadgarstków.

- Powiedziałem, że może być trochę ciasno…

Chwilę później wszystko się rozpoczęło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Statek w końcu zaczął obniżać pułap lotu. Rozpoczęło się lądowanie

Musiało dłuuugo trwać... biorąc pod uwagę, że górna warstwa stratosfery to jakieś 50 km nad powierzchnią ziemi. Poza tym nie jestem pewna, czy dało by się stamtąd obserwować białe chmurki

Ubrany był w brązowy płaszcz i melonik. Obok niego szedł Kazitimir. Strój kozaka był całkowitym przeciwieństwem swojego przyjaciela. Ubrany był w skórzany pancerz
Ubrany był, ubrany był... czy w opisach da się zawrzeć tylko słowa o ubiorze?

Byli tu orcy szamani
orcy?  :-\

Uczestnicy obrad śmiali się do rozpuchu
Rozpuku
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...