Skocz do zawartości

Utopia Abasara cz.7 rozdział 2 - Bestia uwolniona z klatki


Superkarpik

Rekomendowane odpowiedzi

- Dlaczego oddzielił nas od siebie?! – Krzyczał Gabriel. Skała po której zjeżdżali poruszała się bardzo szybko. Musiał zasłaniać twarz rękoma przed ostrym wiatrem i śniegiem. Mimo to doskonale widział swojego mistrza.

- Chciał was ratować! Jesteście ważniejsi niż moje życie czy jego! – Kazitimir stał tyłem do zbocza. Trzymał się lewy bark. Być może zwichnął go przy lądowaniu. Była to jednak jedyna oznaka obrażeń kozaka. Na jego twarzy nawet na chwilę nie pojawił się grymas bólu.

- Ale dlaczego?

- Bo wy nadal możecie stać się aniołami! Nadal macie szanse! Ja sam mogę kontynuować waszą naukę!

- Więc Magnus…

- Zamierza walczyć z Abasarem – dokończył za ucznia

Nagle wiatr zaczął się uspokajać. Wokół zjeżdżającej skały zaczęła tworzyć się bańka powietrzna. Przypominało to jazdę szklanym samochodem, gdzie widzisz szybko przemieszczające się drzewa i budynki ale nie czujesz jak się poruszasz.

Gabriel miał teraz w głowie tylko jedną myśl.

Harnivala7

W jednej chwili wzbił się w powietrze. Szybował z taką prędkością, że ciągnął całą chmurę śniegu za sobą.

- Stój! Krzyczał Kozak. – To samobójstwo!

Gabriel jednak już go nie słyszał. Jego oczy były przesłonięte chęcią zemsty.

Magnus jednym ruchem sprawnej ręki rozpiął guziki swojego płaszcza. Dwoma pasami na piersi ułożonym na krzyż przypięte miał zwoje i pergaminy. Gdy uderzył pięścią w środek, zwoje rozwinęły się po czym, zaczęły szybować wokół niego.

- Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa…

- To dobrze człowieku. – Abasar ugiął nogi. Jedna jego ręka dotykała ziemi, druga zaś była skierowana ku niebu. – Bo ja jeszcze nawet nie powiedziałem pierwszego.

W jednej chwili z ziemi zaczęły wyrastać piętrzące się skały. W tym samym czasie Abasar przesuwał powoli rękę z góry na dół, zupełnie jakby chciał zmiażdżyć Magnusa samym niebem. Chmury zaczęły się przesuwać. Magnus nie mógł uwierzyć w to niesamowite zjawisko. Skąd ten potwór czerpał energię na wykonywanie tak wielu zaklęć tak szybko?

Starzec Starał się zatrzymać skały wyrastające w jego kierunku. Na nic jednak nie zdały się jego próby. Szybko odskoczył na bok. Palcami poparzonej dłoni dotknął jednego zwoju. Wokół niego rozpostarła się szklana bańka błyszcząca na złoto. Owa bariera z wielkim trudem przetrwała uderzenie całej stratosfery. Wyglądała jak szyba popękana od uderzeń kamieniami.

- Jesteś naprawdę niesamowity Magnusie.- Abasar wyprostował się ze swojej pozycji. – Wstawaj. Zgodnie z kodeksem pojedynków, teraz twoja kolej na atak.

- Nie sądziłem, że przestrzegasz kodeksu czarodziejów. – Magnus chwiejnie podniósł się na nogi opierając się dłońmi o kolana. Ręka piekła go coraz mocniej. Zwoje delikatnie wirowały wokół niego.

- Sam zdajesz się go jednak nie przestrzegać, mój drogi oponencie.

- Wolałem przyjąć założenie, że nie przestrzegasz kodeksu, niż że go przestrzegasz.

- Doprawdy, dlaczego nie miałbym walczyć z tobą honorowo?

- To czemu na początku atakowałeś bez pardonu?

- Czy rzeczywiście atakowałem? – Abasar uniósł ręce w geście pełnym zdziwienia. Wyglądało to doprawdy komicznie biorąc pod uwagę fakt kim był. – Ja tylko odpierałem twoje ataki. Ba, ja nawet na nie, nie odpowiadałem.

Magnus milczał przez chwilę. Rzeczywiście tak było. Abasar jak na razie powstrzymywał i unikał jego ataków. Ten przed chwilą naprawdę był pierwszy.

- Nie przeceniaj swoich możliwości człowieku. Gdybym traktował to jako pojedynek od początku, nie zdążyłbyś nawet wyciągnąć szabiera.

Magnus jeszcze raz spojrzał na swoją poparzoną dłoń. Zastanawiał się w jaki sposób zaatakować Abasara. Zanim prawdziwy pojedynek się zaczął on stracił znaczną część swoich sił. Sam pierwszy i jedyny zresztą atak Abasara zmusił go do użycia jednego z niewielu istniejących „zwojów złotej ochrony” Starodawnych zwojów w których zaklęta była tak zwana ochrona absolutna.

- Zaczynaj Magnusie- Czarnoksiężnik skrzyżował dłonie na piersi pochylając się lekko do tyłu na nogach. – Pokaż mi do czego jest zdolny człowiek.

Magnus złączył dłonie, co sprawiało mu wielki ból. Zaczął koncentrować się na zaklęciu. Nadal zastanawiał się jakie to powinno być. Może od razu powinien otworzyć portal i wezwać smoki na pomoc? Być może „Bateria Ognia” byłaby odpowiednia.

Wokół dłoni Abasara zaczęło błyszczeć czarne światło. Magnus nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. W jednej chwili uświadomił sobie, że cokolwiek zrobi i tak nie ma szans. Nie przebije się przez obronę tego potwora choćby nie wiadomo co zrobił.

Magiczna energia przestała zbierać się w jego dłoniach. Czuł się jak dziecko, któremu kazano walczyć z dorosłym. Po prostu nie miał szans.

W jednej chwili na szczycie wylądował Gabriel. Śnieg wirował wokół niego tworząc pierścienie. Pięści miał mocno zaciśnięte. Patrzył na Abasara bez krzyny strachu, co cieszyło Magnusa. Znalazł w jego oczach jedynie bestię którą widział tak dawno temu. Widział otwarte drzwi klatki ograniczeń jakie stanowiły rozum i wyobraźnia. Klatka została otworzona przez klucz, który był jednocześnie celem ataku bestii.

- Zabiłeś moich rodziców – Wycedził przez zęby młody czarodziej. Włosy powoli unosiły mu się ku górze co było sprzeczna z logiką biorąc pod uwagę coraz szybciej krążący wiatr wokół niego. – Teraz jesteś mój!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...