
Kaedweński obóz wojskowy już z daleka przywitał nas charakterystyczną dla wszystkich obozów symfonią dźwięków. Komendy oficerów i okrzyki wartowników mieszały się z wrzaskami podoficerów, którzy uświadamiali żołnierzom, czym zajmowały się ich matki i czemu żądały za to tak mało. Weterani klęli, rekruci smarkali, dziwki chichotały, konie rżały, a psy szczekały. Oprawie akustycznej dorównywała olfaktoryczna. Niemożliwa do pomylenia z czymkolwiek innym woń kilku tysięcy mężczyzn, którzy wartę w deszczu uważają za wystarczającą kąpiel, harmonijnie współgrała z zapachem gotowanej kapusty, onuc i stajni. A w porównaniu z fetorem niesionym przez wiatr od strony latryn w upalne dni zapach legowiska kejrana zdawał się przypominać kwietną łąkę.
Komentarze
Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!