Tracę ciepło - Łukasz Orbitowski - Recenzja

Często mówi się o Łukaszu Orbitowskim, że to "polski Stephen King", ze względu na jego dorobek oraz renomę. Jest również jednym z pierwszych autorów, którzy zaczęli osadzać swoje horrory w polskich realiach. Niewątpliwie stanowi on swoisty autorytet w dziedzinie polskiej kultury grozy; zasypuje różnego rodzaju magazyny mnóstwem artykułów i recenzji. Wiele osób uważa, że najlepszą książką w karierze tego utalentowanego pisarza, jest wydana w 2007 roku powieść "Tracę ciepło", ponieważ przełamała ona pewną granicę jakościową i wyciągnęła polski horror z podziemia. Jak dziś prezentuje się ta książka, szczególnie w zderzeniu z najnowszymi dokonaniami urodzonego w Krakowie literata?

"Tracę ciepło" opowiada perypetie Kuby, mieszkańca krakowskiego Kazimierza. Poznajemy go, gdy uczęszcza do ostatniej klasy podstawówki, w roku 1990, który nazywa rokiem zero. Jest to okres przemian politycznych i gospodarczych w naszym kraju, które odciskają poważne piętno na naszym narodzie, jak również i bohaterze. Kuba nie ma łatwego życia: koledzy w szkole z niego szydzą, a dorastający nastolatek ma problemy w relacjach z rodzicami. Ponadto poznajemy Konrada, który w dość niezwykły sposób zaprzyjaźnia się Kubą. Jednak to dopiero początek złożonej opowieści o Kubie, jego przyjaźni z Konradem oraz o pewnym "darze", który połączył obu chłopców.

Każdy ma, bądź miał dzieciństwo. Jedni "lepsze", drudzy "gorsze". Jednak każdy z nas pamięta, prócz tych beztroskich chwil, momenty dość przykre, które wracają do nas co pewien czas. Są jak bumerang; trudno się od nich uwolnić, a nierzadko mają ogromny wpływ na obecne życie. Podobnie jest z Kubą, który doświadcza konsekwencji pewnych zdarzeń, które miały miejsce w roku zero.

 

Można zaryzykować stwierdzenie, że "Tracę ciepło" jest rozprawą z latami dziewięćdziesiątymi, z transformacją gospodarczą, ustrojową i mentalną. Szczerze mówiąc, byłem dzieckiem w tamtych czasach i pewne rzeczy pamiętam jak przez mgłę, jednak wydaje mi się, że autor dosyć dobrze oddał specyfikę tamtych lat. Sam pamiętam natomiast narodziny kultury hip-hopu w naszym kraju, co stanowi element tej historii. Niemniej jednak ta książka nie jest tylko polemiką z poprzednią dekadą. Groza u Orbitowskiego ma charakter bardziej metafizyczny i choć autor wplata do fabuły kilka postaci odgrywających rolę typowych straszaków, jednak nie są one najważniejsze; przemyślenia głównych bohaterów są w tej powieści znacznie bardziej istotne.

Cała powieść jest napisana bardzo barwnym, ciekawym stylem, bez krzty pompatyzmu - muszę przyznać, że trudno było mi się oderwać od lektury. Orbitowski wzbogaca historię różnymi wątkami pobocznymi, które poszerzają całą opowieść, czyniąc ją jeszcze bardziej interesującą. Język, jakim posługuje się autor, jest bardzo elastyczny. Główny narrator, czyli Kuba, w swoich przemyśleniach posługuje się elokwentnym słownictwem, jednakże z pozostałymi bohaterami bywa dość różnie; bywają i tacy, którzy nie stronią od kolokwializmów, czy wulgaryzmów. Nie jest to jednak wada; typ słownictwa jest dopasowany do charakteru czy zawodu danego bohatera, dzięki czemu jest staje się on bardziej naturalny.

Niestety przykrą niespodzianką jest dla mnie stan techniczny książki. Prawie 500-stronicowa pozycja po przeczytaniu wygląda, jak zeszyt zbuntowanego nastolatka. Od okładki odkleja się cieniutka warstwa folii, a strony mają tendencję do zaginania się. "Tracę ciepło" można łatwo uszkodzić, a szkoda dewastować tak dobrą książkę. Za cenę 40 złotych można by wymagać solidniejszej oprawy. Na szczęście zawartość powieści prezentuje się zgoła odmiennie.

We wstępie zaprezentowałem etykietkę, jaką często doczepia się Łukaszowi Orbitowskiemu, czyli tytuł "polskiego Stephena Kinga". Jest ona dość myląca. Owszem, autor ten jest niekwestionowanym królem polskiego horroru, jednak, dzięki metafizycznemu wymiarowi tekstów, trudno porównywać jego twórczość z dorobkiem amerykańskiej gwiazdy grozy. Nie oznacza to wcale, że fani Kinga powinni omijać szerokim łukiem książki krakowskiego autora! Wręcz przeciwnie, "Tracę ciepło" to naprawdę bardzo dobra pozycja, która zapewni świetną rozrywkę przez kilka długich wieczorów. Poczytny styl Orbitowskiego, ciekawe przygody Kuby i liczne poboczne wątki są gwarantem wielu emocji i przeżyć doznawanych podczas lektury.

W porównaniu ze "Świętym Wrocławiem", czy zbiorem opowiadań "Nadchodzi", "Tracę ciepło" wypada dość dobrze, choć osobiście jestem zdania, że wyżej wymienione są ciutkę dojrzalsze od tej książki, a warsztat literacki Orbitowskiego rozwinął się jeszcze bardziej, dzięki czemu obie wspomniane pozycje są trochę lepsze. Mimo wszystko "Tracę ciepło" jest godna polecenia wszystkim fanom fantastyki, a szczególnie horroru. Polecam!


Sir Jedi


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.