Oko Jelenia. Tryumf lisa Reinicke - Andrzej Pilipiuk - Recenzja

Oto przed nami piąty tom serii „Oko Jelenia”, tworzonej przez jednego z czołowych polskich fantastów, Andrzeja Pilipiuka. Serii o niesamowicie ciekawych zalążkach fabularnych, wg których trójka ludzi z przyszłości ląduje w średniowiecznej Norwegii z zadaniem znalezienia pewnego tajemniczego artefaktu. Serii, która zdobyła niemałą popularność wśród czytelników. Serii...

… której nie cierpię. Nie mam bladego pojęcia, skąd bierze się fenomen sagi, za co ludzie lubią powieści Pilipiuka. Nie uważam się za specjalnie wybrednego, jednak każdy kolejny tom przynosi mi w coraz większych ilościach tylko jedno – nudę. Autor zmarnował niesamowicie ciekawy pomysł z ogromnym potencjałem, pisząc tak, jakby sam konspekt wyczerpał całkowicie jego wyobraźnię. Jedynym logicznym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy jest możliwość, iż większość czytelników „Oka” nie widziało na oczy nic lepszego. W takim przypadku pozostaje mi tylko im współczuć, gdyż kolejna część sagi, zatytułowana „Triumf Lisa Reinicke” - podobnie zresztą jak poprzednie – ma zaledwie jeden atut: okładkę. Stylizowaną na księgę, wygląda naprawdę dobrze.

Ciężko mi cokolwiek nowego napisać, gdyż mamy tu do czynienia z powtórką z rozrywki. Moja ufność wobec pisarza. podbudowana długą rozłąką z serią, została ponownie zawiedziona, zaś – jak już wspominałem – powieść okazała się zwyczajnie słaba. Znów przez wszystkie jej strony nie dzieje się praktycznie nic. Co najciekawsze, bohaterowie nie posuwają się ani o krok do przodu w sprawie swej tajnej misji otrzymanej od łasicy. Racja, wpadają na trop, jednakże nie daje on im praktycznie nic. Dlaczego, zdradzić nie mogę. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czyli jesteście masochistami bądź, cóż, trzeba taką możliwość dopuścić, seria wam się podoba, musicie sami zapoznać się z treścią powieści. Od siebie powiem, że nie warto. Fabuła prawie ciągle stoi w miejscu, co jakiś czas ma miejsce „szokujące” zdarzenie, ale czytelnik jest już tak uśpiony dotychczasową „akcją”, iż nie jest ono w stanie wyrwać go z letargu. „Uśpiony” jednak nie dosłownie – książka nie jest aż tak zła. Nie wciąga, kompletnie nie ciekawi, acz czytać się da. Bez wypieków na twarzy, bez emocji, ale się da. Tylko po co?

 

Mocnym elementem nie jest także sam styl autora. Chyba, że ktoś lubi przesadną poprawność, wtedy będzie w siódmym niebie. Osobiście preferuję realizm, przedstawienie sytuacji tak, że naprawdę ją poczuję. Nie przejdę obok wydarzeń obojętnie, będę wstrząśnięty, smutny, radosny, cokolwiek. Nic takiego nie ma miejsca. Bowiem prócz braku akcji, Pilipiuk ma też bezbarwny styl. Dużą część powieści stanowią dialogi, do których opisania idealnie pasuje przymiotnik „nijakie”. Nie przypominam sobie, bym w życiu czytał coś podobnie bezbarwnego. Ot, otrzymujemy suche informacje, nic więcej. Mnie osobiście razi również „czystość” stosowanego języka. O ile mnie pamięć nie myli, przez prawie 450 stron pada tylko jedno przekleństwo, na dodatek nie wypowiedziane. Zrozumiałbym, gdyby nie było ku temu okazji – w końcu rzucanie mięsem na prawo i lewo mija się z celem, ale nawet w (z założenia) dramatycznych sytuacjach, postaci nie dają upustu swej złości. Uważam, iż jest to po prostu nienaturalne. Za plus zaś można uznać fakt, że autor nie robi z każdego erudyty, jak to czynił w pierwszych tomach sagi. Bez wątpienia za zakres wiedzy należy mu się szacunek, jednakże jej zastosowanie w „Oku Jelenia” było do tej pory... delikatnie mówiąc niezbyt dobre.

Z każdym kolejnym tomem seria była coraz słabsza, zawsze jednak dawałem jej kredyt zaufania. Zawiodłem się po raz piąty, nie będę więc więcej pokładał w niej jakiejkolwiek nadziei. Jeśli autor uważa, że powieść, w której bohaterowie tylko kręcą się w kółko, samodzielnie zaś nic nie robiąc, a tylko będąc co jakiś czas świadkami różnych wydarzeń, na dodatek nie wpływających zbytnio na główną oś fabularną, może się spodobać to... przynajmniej w moim przypadku, jest w błędzie. Nie mam aż tak złych odczuć jak po „Panie Wilków”, jednakże stan ten wynika zapewne z długiej, jakże miłej rozłąki z sagą. Aż nie mogę się doczekać zakończenia. Wtedy w końcu nie będę musiał czytać tych dzieł, zupełnie uwalniając się od „Oka” i jakichkolwiek innych pozycji wychodzących spod ręki Andrzeja Pilipiuka.


JayL


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.