Koszmar na miarę - Robert Cichowlas - Recenzja

Jeśli byliście kiedyś u krawca, zapewne wiecie, że nawet najdokładniejszy nigdy nie zdejmie miary idealnie. Również skrojenie zamawianego ubrania dokładnie tak, jak wyobraża je sobie klient, graniczy z niemożliwym. Właśnie nadeszła pora, żeby zmienić wasze przekonania na temat krojenia, szatkowania i kłucia... ciał! Tkania, marszczenia, zszywania, dobierania, barwienia... koszmarów! Oto przedstawiam wam najlepszych projektantów ludzkich lęków, szwaczy strachów, stylistów polskiego horroru: Kazimierza Kyrcza Jr. I Roberta Cichowlasa. Ostrzegam, udało im się stworzyć „Koszmar na miarę” każdego...

Nowoczesne centra handlowe, błyszczące oślepiającym światłem nowoczesnych żarówek, odbijanym od szklanych, sterylnie lśniących powierzchni, są ostatnim miejscem, jakie wybrałabym do stworzenia na jego podstawie świata przedstawionego dla horroru. Taka syntetyczna nowoczesność, zatrzęsienie firmowych ubrań, futra, perfumy i sto akcesoriów dla kobiet w stylu „Jesteś tego warta!”, są scenerią tak boleśnie współczesną, a więc wypraną z emocji, nie mówiąc już o jakichkolwiek zjawiskach paranormalnych. Jasność, muzyka i tłum stwarza jakieś złudne poczucie bezpieczeństwa, dlatego żadnemu z klientów na pewno nie przychodzi na myśl, że za chwilę zza drogerii „X” wychynie facet w krwawiącym garniturze. A jednak... Kyrcz i Cichowlas po raz kolejny udowadniają, że nie ma rzeczy niemożliwych. Nie dość, że udało im się napisać świetny horror na niespotykanym „gruncie”, to jeszcze dzięki ich talentowi polska literatura grozy ma szansę nareszcie wyjść z podziemia.

W pewien nie różniący się niczym od innych dzień, do firmowego butiku przychodzi niezadowolony klient. Ma ku temu zasadnicze powody – garnitur, na który wydał dwie wypłaty przeciętnego obywatela, zaczął krwawić. I to nie elegancko, po kropelce, jak przystało na ubranie z wyższej półki – ze spodni i marynarki trysnęła czerwona fontanna posoki. Sprzedawca, Bartek Lipski, jak przystało na profesjonalistę, przytaknął tylko i bez sprzeciwów przyjął dziwną reklamację, nie biorąc sobie do serca dziwnego uzasadnienia, w myśl zasady „Nasz klient, nasz pan”. W niedługim czasie pożałował swojej ignorancji – wizje na jego temat, tajemnicza śmierć współpracownika, wreszcie słowiańskie demony, a w tym wszystkim on jako główny gracz. Brzmi sztampowo? Samotny bohater przeciwko siłom dalece przewyższającym jego możliwości? Nic bardziej mylnego! W wykonaniu Kyrcza i Cichowlasa nawet bajka o Czerwonym Kapturku brzmiałaby oryginalnie.

 

Mimo wszystkich zarzutów, jakie stawia się postaci Bartka Lipskiego, dla mnie jest to bohater bardzo wyrazisty. Co z tego, że to kolejny, zwykły śmiertelnik, który musi stawić czoła pradawnym, ciemnym mocom, skoro jest zaprezentowany w tak ciekawej perspektywy i ukazany w wirze świetnie przemyślanych wydarzeń, że absolutnie nie uderza czytelnika jego podobieństwo do innych, istniejących już bohaterów?

Na pochwałę zasługuje pomysł na „strachy”. Słowiańskie demony i dawne wierzenia to temat z którego można czerpać w nieskończoność i szkoda, że tak niewielu się tego podejmuje. Zapożyczamy potwory od kultury masowej, kopiujemy zachodnie monstra, a tymczasem pod nosem marnują nam się stwory, o jakich nie śniło się innym nacjom! Kazku i Robercie, chwała wam za ten lokalny patriotyzm! Górskie mateczniki to to, co lubię najbardziej.

Bardzo podoba mi się ten krwawy styl, który konsekwentnie realizują w swoich książkach. Na szczęście dla odbioru całości w żadnym razie nie wypada to kiczowato, sceny, które mają straszyć nie wypadają sztucznie, funkcjonują jako integralna część całości, nie odcinają się stylistycznie od reszty tekstu.

Mocną stroną prozy duetu Kyrcz&Cichowlas jest ich realizm. Opisują lęki swoich bohaterów tak, że czytelnik łatwo może się z nimi utożsamić. Na pewno wielu przyzna się przed sobą do lęku odczuwanego w momencie przekraczania progu ciemnego pomieszczenia. Czy nie niepokoicie się, zanim zapali się światło? Nie czujecie się niepewnie kładąc dłoń na włączniku? Nie wydaje wam się, że zaraz jakaś włochata macka otrze się o waszą skórę? Tak myślałam. Autorzy „Koszmaru na miarę” są najwyraźniej świetnymi psychologami.

„Koszmar na miarę” jest z pewnością lekturą godną polecenia. Nie ma w nim co prawda tej świetnej, obyczajowej otoczki, którą bez trudu można było odnaleźć w „Siedlisku”, ale zastępują ją inne, równie istotne treści. Całość jest bardzo spójna i wiarygodna, pomimo całej swojej niesamowitości. Kyrcz i Cichowlas potrafią straszyć, a ta książka to prawdziwy popis ich umiejętności.


Farsa


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.