Nawałnica mieczy t. 1: Stal i śnieg - George R. R. Martin - Recenzja

George R. R. Martin należy do tej garstki autorów, których nazwiska wymawiane są z niemal nabożną czcią przez bodaj każdego czytelnika fantasy. Ten amerykański pisarz zyskał ogromną sławę dzięki cyklowi Pieśni Lodu i Ognia. Do tej pory w Polsce ukazały się cztery części sagi. Jak prezentuje się trzecia z nich?

Na początku trzeba wyjaśnić, że recenzja dotyczy pierwszego tomu Nawałnicy Mieczy. W naszym kraju powieść ta została wydana w dwóch częściach: Stal i Śnieg oraz Krew i Złoto. Politykę Wydawnictwa Zysk i S-ka można porównać do puszczania przez Polsat filmowego Titanica w dwóch odcinkach. Wydawnictwu trzeba jednak oddać honor. Książka o objętości prawie 1200 stron (bo tyle łącznie ma Nawałnica Mieczy) byłaby najzwyczajniej nieporęczna. Skupmy się więc na zwartości tomu Stal i Śnieg.

Z czyjej perspektywy Martin prowadzi narrację w tej książce? Zaczynając od Starków, są to: Catelyn, Arya, Sansa, Bran i (mrużąc oko na pochodzenie) Jon. Dalej mamy Jaime'a i Tyriona Lannisterów. Oprócz nich znajdziemy również Daenerys, Davosa oraz (epizodycznie) Samwella Tarly'ego. Catelyn zostaje posądzona o zdradę po uwolnieniu i wysłaniu Jaime'a do Królewskiej Przystani w zamian za Sansę. Dziewczynka zaś staje się obiektem intryg między rodami Lannisterów i Tyrellów. Arya ucieka z dwójką przyjaciół z Harrenhal, a jej brat Bran wyrusza za Mur w poszukiwaniu nauczyciela. Jon Snow próbuje odnaleźć się w obozie dzikich. Davos, który został niemal cudownie uratowany z bitwy pod Królewską Przystanią, postanawia wywrzeć zemstę na Melisandre. Tyrion kuruje się z ran odniesionych w tej samej bitwie, jak się okaże, zbyt długo. A za morzem Daenerys zbiera armię, która ma jej pomóc w powrocie na Żelazny Tron.

 

Jak widać bardzo długo trwa opisywanie samych zaczątków przygód każdej z przedstawionych postaci. Udowadnia to, że jedną z wielu zalet pierwszego tomu Nawałnicy Mieczy jest niesamowita mnogość wątków. Ci, którzy znają Pieśń Lodu i Ognia z wcześniejszych ksiąg, nie będą zawiedzeni na tym polu.

Powiem wręcz, że w ogóle nie będą zawiedzeni. Tak jak wcześniej, bohaterów ani ich czynów nie można podzielić na dobre i złe. Postacie działają pod wpływem emocji, mylą się, dążą do osiągnięcia osobistych celów. Autor nadal żongluje ich losami, nie bojąc się śmiałych kroków. Część pisarzy wydaje się mieć manierę dbania o wymuskanych herosów. Cci, którzy nie czytali Gry o Tron niech ominą te zdanie ze względu na zawarty tam spoiler: Martin nie ma tej cechy, a za przykład (tylko przykład!) niech posłuży ścięcie Eddarda – głównego bohatera Gry o Tron w pierwszym tomie sagi. W tej części również przekonamy się o „nieczułości” autora. Największą zaletą nie tylko Stali i Śniegu jest to, że bohaterowie są wyraziści, a ich charaktery przedstawiono niezwykle dokładnie. To ludzie z krwi i kości. I jak prawdziwi ludzie, tak i oni cierpią.

Martin niesamowicie dobrze opisuje ból i strach. Za Murem jest niebezpiecznie. Zmarznięci walczą o odrobinę ciepła. Głodujący buntują się, a odniesione rany długo się goją, przysparzając cierpienia bohaterom. Chyba nie ma słów, które mogłyby wyrazić, jak zręcznie również z tym elementem radzi sobie autor. Funkcjonuje to na tyle dobrze, że przy czytaniu niektórych fragmentów czytelnik współczuje postaciom.

Z każdą kolejną książką akcja nabiera rozpędu i rozmachu, a historia staje się bardziej wulgarna. Nie chodzi tylko o przekleństwa, które spotykamy znacznie częściej niż we wcześniejszych tomach, ale również o sceny erotyczne. Na szczęście ani jedno, ani drugie nie przekracza granicy dobrego smaku, a samej opowieści nadaje więcej realizmu.

Niestety, Stal i Śnieg nie pozbyła się błędów poprzedniczek. Martin zalewa nas, jak wcześniej, masą imion, herbów i opisów. Dwa pierwsze zarzuty można wybaczyć, niemożliwym wydaje się spamiętanie wszystkich postaci, jeśli kolejne tomy Pieśni Lodu i Ognia czyta się z dłuższymi przerwami. Opisy nadal wydają się przesadzone, ponieważ autor ma na przykład manierę dokładnego przedstawiania wyglądu niemal każdego bohatera, co dodatkowo spowalnia tempo, które i tak jest wolne.

 

Dodatkowo mnogość wątków może odstraszać. Przeskakiwanie od jednej postaci do drugiej (a co za tym idzie zmiana miejsca akcji o pół świata), o której ostatnio czytaliśmy, dajmy na to, 100 stron, potrafi wybić z rytmu i zmusić do przypomnienia sobie, co tam się właściwie działo. Tym bardziej, że historii wyżej wymienionych bohaterów (z jakich mogłaby powstać oddzielna powieść), jest dziesięć.

Reasumując, jeśli podobały ci się poprzednie części Pieśni Lodu i Ognia, kupuj w ciemno. Będziesz zadowolony, a głód poznania dalszych losów postaci tylko się nasili. Co więcej, polecam kupienie od razu Krwi i Złota - drugiej części Nawałnicy Mieczy, po to, by móc natychmiast zapoznać się się z kontynuacją i uniknąć zawodu z powodu oderwania od lektury.


Sonky


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.