Fantastyka: Pod lupą

Kiedy widzę napisaną kobiecą ręką książkę z “trzema młodymi bohaterkami” w rolach głównych, mój umysł automatycznie zakłada, że oto stanął w obliczu śmiertelnego zagrożenia zwanego tanim romansidłem. (...) W Wiedźmach Kijowa faktycznie pojawiają się miłostki, ale mają marginalne znaczenie dla fabuły, a co ważniejsze nie grożą czytelnikowi nagłym napadem cukrzycy.

Wyśmienita książka, naprawdę wyśmienita. Zastanawiam się tylko, czy dział reklamy nie zrobił jej przypadkiem nieodwracalnej krzywdy. (...) Odwołania do komiksowych superbohaterów sugerują płytką, niepoważną historyjkę o praniu się po buźkach, a osadzenie w roli głównej opętanego przez demony księdza znamionuje pogoń za tanią sensacją. W rzeczywistości żadne z tych zdań nie mogłoby być dalsze od prawdy.

Sięganie po książki nieznanego sobie autora zawsze wiąże się ze sporym ryzykiem. Na szali kładzie się bowiem nie tylko pieniądze, ale także czas, a na jednym i drugim nikomu w obecnej sytuacji raczej nie zbywa. (...) Nazwisko Hogan kojarzyło mi się do tej pory wyłącznie z emerytowanym wrestlerem. Dzięki Tyglowi dusz mam i drugie skojarzenie. Też dobre.

Ach, te nasze kochane fantasy. Pozwala nam przeżyć niesamowite przygody, których w normalnym świecie na szczęście lub nie nigdy nie doświadczymy. Losy królestw i bohaterów mogą się odmienić niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Prosty chłop może zostać wyniesiony do boskiej rangi lub przynajmniej poślubić księżniczkę, bogowie mogą upaść, antagoniści przegrają, a wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Albo zupełnie na odwrót, jeśli to pomoże opowieści. I wiecie, w tym nie ma nic złego, wszak książki, gry czy filmy mają nas wyrwać z okowów otaczającej rzeczywistości, jednak każda dobra historia, niezależnie jak bardzo wymyślna, powinna mieć w sobie ziarno realizmu.

Zacząłem się już obawiać, że Insignis postawiło z jakiegoś powodu wziąć rozbrat z Blizzardem i cisnąć polskich fanów Azeroth w doskonale im znaną otchłań zapomnienia. (...) Na rodzime wydanie Sylwany wprawdzie jeszcze troszkę poczekamy, ale jest za to okazja nadrobić inne zaległości.

Bywają książki, po których ukończeniu za diabła nie wiesz, co o nich sądzić, a już tym bardziej, co napisać. Debiutancka powieść Eweliny Stefańskiej to jedna z nich. (...) Zacznijmy może jednak od początku.

Opublikowane kilka miesięcy temu wznowienie Malowanego Człowieka pozwoliło mi choć po części doświadczyć zachwytu, jaki przed kilkunastu laty stał się udziałem pierwszych czytelników dzieła Petera V. Bretta. Wiedziałem już, że powieść była swego czasu hitem i podchodziłem do niej z lekko zawyżonymi oczekiwaniami, a mimo to się nie zawiodłem. Naturalną koleją rzeczy po Pustynnej Włóczni spodziewałem się rozrywki co najmniej równie godziwej…

Rodzimy autor, tematyka drugiej wojny światowej, nazista na okładce – wszystko jasne. (...) Niespodzianka! Nie tym razem. Ziemiański nie popadł w sztampę i darował sobie leczenie narodowych kompleksów oraz granie na pragnieniach nastolatków. Zamiast tego zaskoczył. Jak diabli.

Zwykle oficyny podchodzą do debiutantów ze sporą ostrożnością (...) Tymczasem Insignis zdawało się od początku pokładać spore nadzieje w Łukaszu Czarneckim, bo nawet niespecjalnie śledząc nowości, natrafiłem kilka razy na wzmianki o Apostacie, a i jakość wydania - z twardą oprawą na czele - sugeruje, że liczono na rynkowy sukces. Możliwe, że nie bezpodstawnie.

Zwykle o tej porze roku kolejne tomy Kronik dawno kusiły już z półek sklepowych, więc przyznam, że zacząłem powoli niepokoić się o los polskiego wydania “trójki”. Szczęśliwie wszystko dobrze się skończyło i obszerne, liczące ponad 220 stron tomiszcze trafiło wreszcie w moje ręce.