Uczennica Maga - Trudi Canavan - Recenzja

Każdemu, kto choć trochę interesuje się fantastyką, obiło się o uszy nazwisko Canavan. Wielu też miało przyjemność przeczytać ,,Trylogię Czarnego Maga” – jej debiut, dzięki któremu zasłynęła na całym świecie. A teraz na półki księgarń trafiła jej najnowsza powieść: ,,Uczennica Maga”.

Mandryn to mała, nic nie znacząca wioska leżąca na rubieżach Kyralii, tuż przy granicy z Sachaką. To spokojne miejsce. Pieczę nad ludem sprawuje tu mag, mistrz Dakon. Swój czas poświęca na rządy i nauczanie Jayana, młodego ucznia. W klepsydrach przesypuje się piasek, a wszystko jest takie, jak niegdyś. Spokój i cisza. Do czasu.

Książka jest prequelem ,,Trylogii”. Świat poznajemy z perspektywy głównej bohaterki – Tessii, która miała szczęście w nieszczęściu spotkać Takadę, sachakańskiego maga, któremu bardzo się spodobała. Niestety, bez wzajemności. Skończyło się na zdemolowanym magią pokoju. Z tym, że nie była to magia Takady...

 

Tak jak i we wcześniejszych książkach autorki, tak i tutaj opisane zostają losy młodej dziewczyny pochodzącej z niższej warstwy społecznej. Jest to już trochę przereklamowane, ale, jak się już nieraz przekonałem, Canavan ma talent do odgrzewania starych (nazwijmy to) tradycji i podawania ich w nowej, ciekawej formie. Tak jest i tym razem. Ten - zdawałoby się - minus wychodzi na plus. Dzięki temu zabiegowi autorka może bardziej zainteresować nas powieścią. Celowo powiedziałem ,,może”, gdyż niestety to się nie dzieje. Muszę powiedzieć, że się na książce trochę zawiodłem. Autorce chyba zabrakło chęci, albo popadła w rutynę. Czytając ,,Uczennicę” zdałem sobie sprawę, że brak mi akcji. Wszystko opisane jest wolniej, dokładniej. Brak mi dynamiki, którą zapamiętałem z ,,Trylogii Czarnego Maga”. Może to być winą tego, że Tessia, jako główna bohaterka nic wielkiego nie wnosi do świata, w którym żyje. Właściwie przez większość czasu pozostaje biernym świadkiem. Nie przypominam sobie nawet, by bezpośrednio walczyła!

Moje oczekiwania po ,,Trylogii” były duże. Canavan sama sobie podniosła poprzeczkę, której nie potrafiła przeskoczyć. To prawda, styl stał się bardziej zrównoważony, powieść nabrała powagi i naprawdę widać, że napisała ją doświadczona osoba. Wygląda jednak na to, że razem ze zrównoważeniem stylu przyszło też lekkie znudzenie. To prawda. Historia mnie nie wciągnęła, nic nie zmuszało mnie do przewracania stron. Czytałem, bo chciałem dobrnąć do końca. I tyle.

Trochę światła wniósł jednak wątek Sterii, młodej Sachakanki wydanej za mąż wbrew swojej woli. I tutaj należą się Canavan gratulacje. Steria, w przeciwieństwie do dziwnie płaskiej i szarej Tessi, jest postacią w pełni ożywioną. Jej emocje niekiedy nawet mi się udzielały. Czytając o Tessi z niecierpliwością czekałem na to, kiedy poznam następną część wątku Sterii. I tutaj już nie miało zbytniego znaczenia, czy młoda Sachakanka jest tylko świadkiem wydarzeń. Nadawała się do tego, a poza tym... miała (jeśli mogę tak powiedzieć) ikrę. Osobowość. Urok tej postaci był naprawdę nie do odparcia. Za to duży, duży plus.

Co mogę powiedzieć o samej książce? Cóż, nie jest to rewelacja. Historia na mój gust trochę bez pomysłu. To znaczy pomysł jest, ba, jest nawet potencjał, ale zarówno jedno, jak i drugie jest niewykorzystane. Nie zmieni to w sumie niczego, jeśli powiem, że dochodzi do bitwy dwóch armii (o ile paruset ludzi można nazwać armią) magów. Brzmi ciekawie, prawda? Przyznam się szczerze, że czekałem na to z drżeniem serca. I znowu się zawiodłem.

Tej bitwy ani trochę nie czuć. Po pierwsze widzimy ją nieco z ubocza, a po drugie znowu brakuje dynamiki. Wszystko zostało opisane krótko i bez polotu. Mam wrażenie, że autorka zbytnio się spieszyła i nie zdążyła dopracować swojego pomysłu, jeśli chodzi o magiczne bitwy. A szkoda, bo (jak mówiłem) potencjał ma i mogło wyjść coś naprawdę ciekawego i nowatorskiego. A tak, powiało nudą.

 

Komuś może się wydawać, że się czepiam, że marudzę. Nie zrozumcie mnie, proszę, źle. ,,Uczennica” złą książką nie jest, ale niestety do ,,dobrej” też jej trochę brakuje. Może to dlatego, że jednak związana jest z ,,Trylogią” i w stosunku do niej dużo traci? Możliwe. Tak, czy siak książkę da się czytać. Ma parę plusów (wątek Sterii) i za to ją cenię. Poza tym polecić ją mogę każdemu, kto zaangażował się w wykreowany przez Canavan świat. Powieść jest doskonałą lekturą uzupełniającą.

Gdy po przeczytaniu odkładałem ją na półkę, miałem mieszane uczucia. Książka nie jest zła, jednak zmarnowany potencjał woła o pomstę do nieba.

Dlatego w moim ,,rankingu półek” ,,Uczennice Maga” umieszczam na tej z napisem ,,Średnie”. Niech leży. Myślę, że jeszcze kiedyś spróbuję do niej wrócić. Może, gdy będę na emeryturze?


Cedrik


Opublikowano:


Komentarze

Ostrzeżenie

Komentowanie jest zarezerwowane dla zarejestrowanych użytkowników. Zaloguj się poniżej lub zarejestruj - za darmo i w mniej niż 5 minut!

Zaloguj się

Nie zalecane na współdzielonych komputerach

Szybsze logowanie

Możesz również zalogować się poprzez jeden z poniższych serwisów.